W miarę liczenia głosów w okręgu numer 32 – Sosnowiec, Dąbrowa Górnicza, Jaworzno, Będzin i Zawiercie – samopoczucie „jedynki” Nowej Lewicy, czyli Włodzimierza Czarzastego, poprawiało się niemal z minuty na minutę. Pierwsze sondażowe wyniki nie dawały mu szans na mandat w regionie, który przed laty był bastionem lewicy. Ale w końcu trafił do ogródka, w ostatniej chwili chytrze ominął beczkę i przywitał się z gąską. Ucieszyłem się, bo myślę, że stało się dobrze.
Łukasz Litewka: nowa ikona lewicy
Na wyborczym farcie wytrawnego lewicowego wygi pojawiła się pewnie smuga cienia w postaci gorzkiej życiowej refleksji – łaska suwerena na pstrym koniu przemierza polityczne manowce. Łatwo spaść z siodła. Pewniaka z pierwszego miejsca zdeklasował startujący z ostatniej, 18. pozycji sosnowiecki radny Łukasz Litewka (lat 34). Rozgoryczenie Czarzastego może łagodzić fakt, że Litewka to pełen pomysłów aktywista, społecznik, pasjonat – w każdym calu postać nietuzinkowa. W rezultacie Litewka zdobył 40 578 głosów i tym najlepszym w okręgu wynikiem pociągnął Czarzastego do Sejmu. Więc może jednak Czarzasty był w beczce, a Litewka pomógł mu się z niej wykaraskać... Lider lewicy dobił do 22 332 głosów, choć przed czterema laty miał ich ponad 31 tys. Dość powiedzieć, że cała lewicowa osiemnastka kandydatów zebrała 81 646 głosów. W każdym razie sensacja wisiała w powietrzu i Czarzasty, choć odrobinę zawiedziony, powinien być nowej ikonie lewicy dozgonnie wdzięczny.
Mówiąc „ikona”, nie przesadzam, bo w skali kraju Litewka osiągnął trzeci najlepszy wynik dla tej formacji: po Adrianie Zandbergu (64 435) z partii Razem i debiutującej w wyborczym wyścigu Dorocie Olko (44 188), rzeczniczce tego ugrupowania. Litewka wyprzedził takie tuzy jak Joanna Scheuring-Wielgus (35 193) i Krzysztof Śmiszek (34 577). Mało tego, w sosnowieckim okręgu pokonał w bitwie na głosy wszystkich znanych polityków KO i PiS.
Czytaj też: Mejza, Korwin, Emilewicz. Kto wszedł do Sejmu, komu się nie udało
„Ostatni na liście, pierwszy w działaniu”
Siłą rzeczy należy zapytać: kim jest ten Łukasz Litewka, sensacja tegorocznych wyborów nie tylko w województwie śląskim? Odrobinę światła na tę postać rzucają wiszące jeszcze banery i plakaty. Zamiast zdjęć ze znanymi z wielkiego świata polityki na swoje nośniki zaprosił... dziesięć bezdomnych psów ze schroniska w Sosnowcu. I dopisał: „Ostatni na liście, pierwszy w działaniu”. Mówił, że jest z tymi, którzy dawno już powinni być wybrani, a tymczasem siedzą tam, gdzie nikt nie powinien siedzieć ani chwili. A one siedzą już tak długo...
Dziś okazuje się, że od niedzielnego głosowania cztery psiaki znalazły już dom. Litewka jest więc skuteczny, co w polityce ma pierwszorzędne znaczenie. Ze schroniskiem zaprzyjaźnił się w poprzednich wyborach, kiedy bez powodzenia startował z listy SLD. Wtedy skrupulatnie pozbierał swoje banery i zawiózł je do ocieplania boksów bezdomnych zwierząt. Nie rzuca więc słów na wiatr, nie prezentuje swoich idei od święta, co w politycznym mrocznym świecie niesie iskierkę nadziei, że nie wszystko jest pustosłowiem.
Po ogłoszeniu wyników nie krył radości: „Nikt w partii nie wierzył w moje zwycięstwo – mówił katowickiej „Gazecie Wyborczej”. – Nawet nie zostałem zaproszony do żadnego z lewicowych sztabów wyborczych, które zebrały się w niedzielny wieczór”.
Człowiek orkiestra idzie do Sejmu
Poseł Litewka do niedawna pracował w Zakładzie Oczyszczania Miasta w Mysłowicach. W poniedziałek, po ogłoszeniu cząstkowych wyników, kiedy był już pewny swego, złożył wypowiedzenie. Zapewne zostanie posłem zawodowym. Czeka na niego kupa roboty.
Na pewno nie tylko apel o zwierzaki i urok osobisty uwiódł tak wielu wyborców. Litewka od lat angażował się w różne akcje charytatywne. Jego profil na Facebooku związany z pomocą potrzebującym, ludziom i zwierzętom, obserwuje ponad 256 tys. osób. Wielu z nich deklarowało przed wyborami, że w ramach „turystyki wyborczej” przyjedzie z całego kraju właśnie do Sosnowca, żeby tam oddać na Litewkę swój głos.
Na prośbę polskiego misjonarza sosnowiecki radny zaangażował się w zbiórkę szkolnych ławek i krzeseł dla Tanzanii. A potem, kiedy okazało się, że brakuje także szkolnych przyborów, pojechały następne dostawy z pełnymi pudłami. Kiedy potrzebne były fundusze na rehabilitację sparaliżowanej Wiktorii, Litewka zlicytował swój samochód i pieniądze się znalazły. Coroczne wsparcie Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy to tylko krople w morzu charytatywnej działalności nowego posła lewicy, który sam jest człowiekiem orkiestrą.
Społeczność, która wspierała działanie radnego Litewki, organizowała się pod hasłem #TEAMLITEWKA. Tak też nazywa się jego pomocowa fundacja. Po ogłoszeniu wyników poseł napisał na Facebooku: „Co za liczby, w każdym mieście Team bierze wszystko. Pomaganie wygrało z politykowaniem. Szczerość wygrała z obietnicami. Wygraliśmy. Nie ja, MY! Spełniliśmy razem wiele marzeń. Dziękuję, że spełniliście moje”.
W okręgu 32 do wzięcia było dziewięć poselskich mandatów. W poprzednich wyborach zdecydowanie zwyciężył tutaj PiS. Obecnie nieznacznie, z przewagą trochę ponad 2 tys. głosów, wygrała KO. Dostaną po trzy mandaty. Trzecie miejsce zajęła Nowa Lewica: dwóch posłów. Trzecia Droga będzie miała jeden mandat.
Wracam do pytania: kim jest Litewka oprócz tego wszystkiego, co już o nim wiemy? Chyba jakimś politycznym cudem... I tego się trzymajmy.
Niespodzianki na Śląsku
Wstępne podsumowanie wyborów w 4,5-milionowym województwie śląskim: w sześciu okręgach do wzięcia było 55 mandatów poselskich i 13 senatorskich. W poprzednich wyborach Koalicja Obywatelska miała ośmioro senatorów, a PiS pięcioro. Teraz demokratyczna opozycja ma, w ramach paktu senackiego, 11 foteli. W całym województwie śląskim w wyborach do Sejmu nieznacznie zwyciężył PiS z 33,5 proc. (w 2019 r. partia Kaczyńskiego miała 41,6 proc.) wobec 32,11 proc. dla KO. Największe poparcie PiS zanotował na północy (okręg częstochowski, ale już nie w samej Częstochowie) oraz na południu (w okręgach rybnickim i bielsko-bialskim, z Żywiecczyzną).
W katowickim prestiżowym okręgu 31 stanęli przeciwko sobie Mateusz Morawiecki – 117 tys. głosów (poprzednio 133,6 tys.) i Borys Budka – 101 tys. (wcześniej 99 tys.). Zdecydowanie zwyciężyła KO (36,27 proc., pięć mandatów), PiS zebrał mniej poparcia (30,88 proc., cztery mandaty). Po jednym miejscu w Sejmie przypadło Trzeciej Drodze, Lewicy i Konfederacji. W samych Katowicach KO pokonała PiS 41,58 proc. do 26,06 proc.
Jedną z ciekawostek wyborczych na Śląsku jest przegrana politycznej rodziny Sośnierzy. Andrzej Sośnierz, były szef Narodowego Funduszu Zdrowia, były poseł PO, potem związany z Porozumieniem Jarosława Gowina, a ostatnio z PiS, miał szósty wynik na liście (przy czterech mandatach). Z kolej jego syn Dobromir Sośnierz, wybrany w 2019 r. z listy Konfederacji, został zrzucony ze Śląska, swojego matecznika, do Ostrołęki. Był drugi, ale mandat był tylko jeden.