Elektroniczny dozór więźniów był jednym z pomysłów na uzdrowienia polskiego więziennictwa, który forsował były minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro. Przepisy wprowadzające tzw. elektroniczne obroże miały wejść w życie od 1 lipca 2008 r. – Niestety, nic nie jest jeszcze gotowe – przyznaje Grzegorz Żurawski, rzecznik ministerstwa. – Brak dokładnych ustaleń co do finansowania elektronicznego dozoru czy wyboru dostawcy sprzętu. Nie rozpisano żadnego przetargu. Nie wiadomo nawet, czy „obroża” będzie zakładana na rękę, czy na nogę więźnia.
Wdrożenie systemu będzie kosztować ponad 30 mln zł. Dozór ma obejmować skazanych na niskie kary – do 6 miesięcy więzienia – oraz przestępców, którym kończą się wyroki, a ich sprawowanie za kratami nie budzi zastrzeżeń. Szykowana nowelizacja przepisów z 2007 r. przynosi kilka zmian – więzień z elektronicznym dozorem musi mieć w domu telefon, może dostać zgodę na wyjście do pracy czy do szkoły. Warunkiem jest jednak zainstalowanie w tych miejscach nadajników takich jak w domu skazanego, tak by w każdej chwili znane było miejsce jego pobytu. Na elektroniczny dozór muszą się zgodzić osoby, które mieszkają z nim pod jednym dachem.
Resort sprawiedliwości ocenia, że docelowo nawet co szósty polski skazany może wcześniej wyjść z więzienia i odsiadywać resztę kary – albo cały niski wyrok – we własnym domu.