Druga powieść po polsku szwajcarskiego pisarza, autora nagradzanych dramatów, nie należy do modnego dziś nurtu przyrodniczego. To znakomita powiastka filozoficzna (wspaniały przekład) o opresyjnym społeczeństwie, w którym nie można nie być pracowitym, ambitnym i pożytecznym. Punktem wyjścia jest samobójcza śmierć przyrodniego brata narratora. Jego postać splata się z wątkiem koali – tak w dzieciństwie był przezywany – zwierzęcia, które z natury nie jest aktywne. „Lenistwo zaś, jak się nauczyłem, było nie do przyjęcia. (…) Stworzenia będące emanacją lenistwa znoszono jedynie w niewielkiej liczbie, w ogrodach zoologicznych i w rezerwatach przyrody, zniekształcone do postaci pluszowych przytulanek w prostodusznych książkach dla dzieci. Zasada ich egzystencji – brak ambicji – nie powinna mieć możliwości swobodnego rozwoju, zbyt duże było niebezpieczeństwo prowokacji”.
Brat samobójca był kimś, kto podważył system – wymówił się od pracy i dlatego nie było dla niego miejsca w tym społeczeństwie. Bärfuss wspaniale łączy rozmaite opowieści – historie samobójców, historię gatunku koali (zadziwiająca abnegacja matek, które jeśli już uda im się mieć potomstwo, to czasem całkiem o nim zapominają) i kolonizowania Australii. To jest historia o usuwaniu tego, co nieużyteczne dla rozwoju cywilizacji – tak początkowo było z torbaczami, których Europejczycy chcieli się pozbyć. Człowiek zamienił świat w stanowisko pracy. Ale ta praca jest w dużej mierze tworzeniem odpadów. Narrator po uświadomieniu sobie tego wszystkiego może wreszcie „zabrać się do pracy”. Tak Bärfuss zostawia czytelnika z zadaniem do przemyślenia.
Lukas Bärfuss, Koala, przeł. Arkadiusz Żychliński, posłowie Grzegorz Jankowicz, Wydawnictwo Ossolineum, Wrocław 2017, s. 180