Czołowa firma fonograficzna zajmująca się muzyką poważną wielokrotnie nawiązywała współpracę ze zwycięzcami konkursów chopinowskich – ostatni raz z Rafałem Blechaczem. Parę edycji jednak zignorowała, a w dwóch wypadkach wybrała „przegranych” – 30 lat temu był to Ivo Pogorelić, który nie dostał się do finału, a teraz Ingolf Wunder, laureat jednej z dwóch II nagród (otrzymanej na wyrost).
Deutsche Grammophon pragnie jednak nadać swemu znalezisku znaczenia, kreując skandal na miarę historii z Pogoreliciem i zamieszczając w kuriozalnym wywiadzie w dołączonej do płyty książeczce zapewnienie, że jury się pomyliło i że to Wunder powinien wygrać, jak twierdzili wszyscy fachowcy (czytelnicy POLITYKI zapewne pamiętają, że na naszych łamach takie stwierdzenie bynajmniej nie padło). Minus więc za ten tekst, ale niestety także za zawartość. Wunder powściągnął całkowicie na tej płycie emocje i tempa, tak się starając, żeby wszystko wypadło bezbłędnie, że całość jest po prostu nudna. Na koncertach wciąż jednak grywa tak jak na konkursie – szybko i bałaganiarsko. Który Wunder jest prawdziwy?
Ingolf Wunder, Chopin, Deutsche Grammophon