Były wokalista Piersi znów przenosi muzykę w środek politycznych podziałów, warunki określając na początku, w krótkiej historii 25-lecia: „Dnia 4 czerwca roku pamiętnego zebrała się banda stolca okrągłego. Kiszczak, Jaruzelski, moskiewskie pachołki, ze zdrajcami ludu podzielili stołki. Naród pokłócili, Polskę zrujnowali, Boga się nie boją i nigdy nie bali”.
To na melodię „Dnia pierwszego września” i do akompaniamentu bałałajek. Muzycznie autor cofnął się w czasy jarocińskiej młodości, prostolinijnego punka przerywanego fanfarami instrumentów dętych, dziecinniejąc niestety również na poziomie dowcipu. Nawet ironicznej opowieści o „Antku Policmajstrze” z odniesieniem do Macierewicza (?) brak lekkości, a po satyrze na kelnerską aferę („Rozmowy u Sowy”) w uszach dudnią wulgaryzmy.
Wyróżnia się niepozbawiony dystansu do siebie utwór „Moja ściana”. Sprawia, że nie mam ochoty piętnować autora, raczej mu współczuć. Bo ciekawą i prawdziwie emocjonalną płytą Kukiza byłaby ta, która pokazywałaby powody tej przemiany, relacjonowała, kiedy Kukiz pojarociński, ten od „Ksiądz proboszcz już się zbliża…” zmienił się w posmoleńskiego.
Takiego zestawu piosenek jeszcze nie dostaliśmy – ale jeśli ktoś ich zakazał, to autor sam sobie.
Paweł Kukiz, Zakazane piosenki, Sony