Piszczyk (świetny Łukasz Chrzuszcz – na fot.), dopingowany przez rodzinę, znajomych i historię, bierze w swoje ręce demokrację i kapitalizm. Nosi czarną teczkę za Stanem Tymińskim, prywatyzuje cementownię Ożarów, wygrywa „Koło fortuny”, dla Leppera wymyśla okrzyk „Balcerowicz musi odejść!”, a dla agencji reklamowej hasło „Ojciec prać!”, objeżdża Polskę od Morąga po Elbląg z zespołem Piszczyk i Boys, śpiewając dla „Olka”, odzyskuje kamienice dla Kościoła i przemawia na kongresie kobiet. Jest bohaterem – dziewięć razy występuje w „Teleexpressie”.
Na wyższym poziomie to zaś wyraz zmęczenia Polską: naszymi podziałami, niekończącymi się za albo przeciw. Końcowa scena to wizja Polski zgodą i gazem łupkowym płynącej. Z jedną partią, otwartym Kościołem, 20-proc. nakładami na kulturę i ustawowym zakazem produkcji komedii romantycznych. Bez podziałów, katastrofy smoleńskiej i... Piszczyka.
Jan Czapliński, Piotr Rowicki, Piszczyk, reż. Piotr Ratajczak, Teatr Polski w Poznaniu