Po paru latach remontowej przerwy ponownie otwiera się to chyba najciekawiej położone (11 połączonych ze sobą kamienic w Rynku Starego Miasta) stołeczne muzeum. Modernizacja siedziby stała się także okazją do przygotowania całkiem nowej ekspozycji. I tu zwiedzających czeka naprawdę spora niespodzianka. Warszawscy muzealnicy postanowili bowiem pójść pod prąd obecnych mód i wyszykowali wystawę, w której daremnie wypatrywać jakichkolwiek – tak popularnych dziś – multimediów, scenograficznych aranżacji, animacji komputerowych. Zdecydowano się na klasyczne eksponaty, tradycyjnie i elegancko poumieszczane w wiszących lub stojących gablotach. Skoro jednak ma się w posiadaniu ponad 300 tys. muzealiów, to nie trzeba się wspierać teatralnymi by-passami. Uniknięto więc jakiegokolwiek efekciarstwa, a przyjęty sposób opowiadania o mieście zmusza widza do uwagi i smakowania szczegółów. Z kolei przestrzenny układ muzeum (wiele stosunkowo niedużych pomieszczeń) poniekąd wymusił sposób narracji; ekspozycję podzielono na 21 samodzielnych gabinetów tematycznych (na razie otworzono 8, kolejne jesienią). W poszczególnych sekcjach poznamy więc dzieje Syrenki, portrety słynnych warszawiaków, lokalną modę, a nawet opakowania produkowanych tu w przeszłości towarów. Architektoniczne ograniczenie okazało się atutem, bo zamiast podążać jak na pasku za myślą kuratorów, można swobodnie i na sto sposobów surfować po salach i piętrach wśród przedmiotów tak oryginalnie, choć lekko staroświecko, opowiadających historię miasta.
Ekspozycja stała, Muzeum Warszawy, bezterminowo