Wystawy

Leonardo z drukarki

Recenzja wystawy: „Leonardo. Opera Omnia”

Wystawa, „Leonardo. Opera Omnia” Wystawa, „Leonardo. Opera Omnia” Marzena Hmielewicz/Adventure Pictures / Muzeum Narodowe w Warszawie
Nareszcie oryginalne dzieła sztuki mogą bezpiecznie spocząć w magazynach, a my możemy podziwiać ich awatary.

Podobno postęp polega na przełamywaniu schematów i nawyków. Jeśli tak, to dyrektor Muzeum Narodowego w Warszawie prof. Jerzy Miziołek wystrzelił kierowaną przez siebie placówkę w międzygalaktyczną przestrzeń muzealnej ewolucji. Połączył świat salonów Empiku, jarmarków na Podlasiu, wydawnictwa Arkady, Google Arts i historii sztuki w jej najbardziej szlachetnej odsłonie. Udowodnił też, że nie ma rzeczy niemożliwych. I gdy wszyscy podśmiewali się po kątach z jego projektu wystawy Leonarda da Vinci, on to po prostu zrobił. W stolicy możemy więc podziwiać „Mona Lisę”, „Zwiastowanie”, „Madonnę w grocie” i kilkanaście innych, najwybitniejszych prac włoskiego mistrza. Po raz pierwszy w dziejach w jednym miejscu! Naturalnej wielkości, jak żywe. „Ostatnią Wieczerzę” dostajemy nawet z wizerunkiem drzwi, które swego czasu niefrasobliwi braciszkowie przebili w dolnej części fresku. Że tylko w formie reprodukcji? Ale w jakiej wspaniałej rozdzielczości! Nareszcie oryginalne dzieła sztuki mogą bezpiecznie spocząć w magazynach, a my możemy podziwiać ich awatary. Od tego momentu nie ma dla Muzeum Narodowego rzeczy niemożliwych. Retrospektywa Rembrandta? Drobiazg! Wystawa monograficzna Caravaggia? Czemu nie? Nikogo o nic nie musimy prosić. Wszystko sobie sami wydrukujemy.

Leonardo. Opera Omnia, Muzeum Narodowe w Warszawie, do 30 czerwca

Polityka 23.2019 (3213) z dnia 04.06.2019; Afisz. Premiery; s. 79
Oryginalny tytuł tekstu: "Leonardo z drukarki"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Dyrektorka odebrała sobie życie. Jeśli władza nic nie zrobi, te tragedie będą się powtarzać

Dyrektorka prestiżowego częstochowskiego liceum popełniła samobójstwo. Nauczycielka z tej samej szkoły próbowała się zabić rok wcześniej, od miesięcy wybuchały awantury i konflikty. Na oczach uczniów i z ich udziałem. Te wydarzenia są skrajną wersją tego, jak wyglądają relacje w tysiącach polskich szkół.

Joanna Cieśla
07.02.2025
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną