Ludzie i style

Jak odebrać wszechwładzę Facebookowi? Zastanawia się Europa

Aktywista udaje Marka Zuckerberga w Brukseli podczas spotkania ministrów finansów Aktywista udaje Marka Zuckerberga w Brukseli podczas spotkania ministrów finansów Yves Herman / Forum
Organy odpowiedzialne za ochronę konkurencji nałożyły na internetowych gigantów kary za wykorzystywanie przewagi, którą zdobywają dzięki danym i kontroli nad technologiczną infrastrukturą.

Afera, jaką wywołała publikacja poufnych maili szefów Facebooka, zagłuszyła inny news z mijającego tygodnia: włoski urząd antymonopolowy nałożył na tę firmę karę w wysokości 10 mln euro m.in. za to, że „zwodzi użytkowników” co do natury swojego modelu biznesowego – obiecuje darmową usługę, nie wyjaśniając, że fundamentem jej działania jest komercjalizacja danych osobowych.

W tej sprawie sensacją nie jest, rzecz jasna, wysokość kary – te 10 mln Facebook bez większych emocji wrzuci w koszty – ale to, że model „usługa za dane”, na którym stoi dziś komercyjny internet, został wprost nazwany nieuczciwym.

Facebook: usługa bez umowy

Nie ma nic nieuczciwego w oczekiwaniu, że za dobrą usługę ktoś nam zapłaci. Zupełnie uczciwie możemy się też dogadać, że zapłatą będzie inny towar czy usługa, a nie pieniądz. Sęk w tym, że Facebook – podobnie jak większość firm oferujących „darmowe” usługi w sieci – takiej umowy ze swoimi użytkownikami nie zawiera. Zapraszając ich do serwisu, obiecuje dużo, a wymaga niewiele. Nie ujawnia w pierwszym kontakcie pełnego zakresu danych, jaki ma zamiar zbierać i wykorzystywać. Zupełnie nic nie mówi o tych danych, które ma nadzieję wygenerować dzięki analizie statystycznej i użytym algorytmom. Nie podaje pełnej listy odbiorców – innych firm, które z tej wiedzy za jego przyzwoleniem będą również korzystać.

W efekcie użytkownik zakłada konto przekonany, że jest klientem, który – o dziwo – za nic nie musi płacić. A mimo to dostaje usługę skrojoną na miarę. Może w tym złudzeniu pozostawać dłuższy czas, bo Facebook z własnej inicjatywy niechętnie ujawnia, jakie dane zebrał, jaką wiedzę w oparciu o to wygenerował i komu pozwolił z niej skorzystać. Bez afery z Cambridge Analytica i politycznym mikrotargetowaniem w rolach głównych wielu użytkowników do dziś nie miałoby pojęcia, że ich poglądy polityczne i profile psychometryczne nie są dla Facebooka tajemnicą. Co więcej – że platforma za duże pieniądze oferuje partiom politycznym prowadzenie targetowanych kampanii.

Model opt out nie zdaje egzaminu

Ta wiedza nie jest tajemna, ale trzeba zajrzeć „na zaplecze” (np. poszperać w interfejsie reklamowym Facebooka), żeby to zobaczyć. Większość ludzi tego nie robi, bo nie ma powodu szukać. Nie podejrzewa, że mogłaby znaleźć coś niepokojącego w przyjaźnie wyglądających interfejsach firm internetowych. Po prostu im ufa. I właśnie ze względu na to naruszone zaufanie włoski regulator nałożył na Facebooka wysoką, w swojej opinii, karę. Skrytykował firmę m.in. za to, że dzięki usłudze Facebook Platform przygotowuje dane użytkowników do przekazania zewnętrznym aplikacjom i stronom internetowym bez wyraźnej zgody użytkownika. Zdaniem regulatora w takiej sytuacji model opt out nie zdaje egzaminu, bo nie gwarantuje użytkownikom realnej kontroli nad danymi.

Czytaj także: Wszystko, co wiedzą o Tobie Facebook i Google. Wyliczmy

Włoski urząd do spraw ochrony konkurencji wziął się za model biznesowy Facebooka, zanim pojawiły się pierwsze decyzje organów odpowiedzialnych za ochronę danych osobowych. Ci, którzy spodziewali się, że to właśnie RODO będzie źródłem dotkliwych kar dla firm żyjących z komercjalizacji danych, będą musieli jeszcze kilka miesięcy poczekać. Na szczęście między organami pilnującymi konkurencji i ochrony danych w Unii Europejskiej nie ma sporu: oba reżimy prawne są tak zaprojektowane, by działać w synergii i realizować te same wartości. W przypadku Facebooka tą wartością jest ochrona słabej i podatnej na manipulację jednostki w relacji z korporacją, która – nawet bez zgody i wiedzy użytkownika – ma możliwość przerabiać jego dane w towar (tj. profil marketingowy).

Dane to nie tylko towar, który można skomercjalizować, bezpośrednio przekładając na zysk. W usieciowionym świecie to przede wszystkim strategiczny zasób, który decyduje o pozycji konkurencyjnej firmy. Platforma, która ma dane o sprzedaży (czegokolwiek, komukolwiek), może tę wiedzę wykorzystać do budowania własnej oferty i swojej przewagi konkurencyjnej. Wyrazem tej strategii jest wkraczanie platform internetowych takich jak Google, Facebook czy Amazon w usługi pozornie niezwiązane z ich kluczowymi usługami: transport, bankowość czy zdrowie.

Kara spadła też na Google: 6,5 mld euro

Organy odpowiedzialne za ochronę konkurencji dostrzegają ten problem, stąd liczne decyzje i kary nakładane na internetowych gigantów właśnie za wykorzystywanie przewagi, którą zdobywają dzięki danym i kontroli nad technologiczną infrastrukturą. Tylko w tym i poprzednim roku Google musiał zapłacić 6,5 mld (!) euro kar za naruszanie reguł uczciwej konkurencji: narzucanie użytkownikom własnych usług w ramach systemu operacyjnego Android (instalowanym na 80 proc. telefonów) i za dopuszczanie (w ramach sklepu Google Play) tylko tych producentów, którzy współpracują z Google.

W Austrii właśnie pojawiła się skarga federacji sprzedawców detalicznych (Handelsverband) przeciwko firmie Amazon, w której znalazł się zarzut dyskryminacji lokalnych sprzedawców we własnym interesie globalnej platformy. Treść maili z Facebooka, które opublikował „Guardian”, pokazuje, że ta platforma również nie waha się korzystać z przewagi, jaką daje jej dostęp do danych użytkowników, w negocjowaniu warunków z deweloperami aplikacji.

Czy w 2019 r. zobaczymy więcej sporów na tle wykorzystywania dominującej pozycji i nieprzestrzegania reguł uczciwej konkurencji między platformami a samymi użytkownikami? Oby. W połączeniu z twardymi regułami ochrony danych osobowych, jakie wprowadziło RODO, reżim ochrony konkurencji może wreszcie przełamać impas, którego doświadczamy od lat. Na pytanie: „Co zrobić, jeśli nie podoba mi się polityka wykorzystywania danych na Facebooku, ale nie mam dokąd pójść, bo tam są ludzie/organizacje, z którymi muszę utrzymywać relacje?”, odpowiedzią nie musi być wzruszenie ramion. Może być nią skarga do urzędu antymonopolowego.

Czytaj także: Pracownicy Google protestują. Stawka jest duża

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Kaczyński się pozbierał, złapał cugle, zagrożenie nie minęło. Czy PiS jeszcze wróci do władzy?

Mamy już niezagrożoną demokrację, ze zwyczajowymi sporami i krytyką władzy, czy nadal obowiązuje stan nadzwyczajny? Trwa właśnie, zwłaszcza w mediach społecznościowych, debata na ten temat, a wynik wyborów samorządowych stał się ważnym argumentem.

Mariusz Janicki
09.04.2024
Reklama