To, co niektórzy nazwą cudem, jest nie tylko splotem szczęśliwych okoliczności, ale też dowodem, że dzięki współczesnej medycynie można wyjść z naprawdę ciężkich opresji. „Ma sto jeden procent szans na przeżycie” – ocenił stan rannej pacjentki, już drugiego dnia po zamachu, dr Peter Rhee, kierujący oddziałem urazowym University Medical Center w Tucson. Tak pewne rokowanie było czymś zaskakującym, bo neurochirurdzy zachowują zazwyczaj dużo większą wstrzemięźliwość, gdy przymusza się ich do składania tego typu oświadczeń. Lecz w tym wypadku pojawiło się dużo okoliczności sprzyjających rannej: znalazła się na stole operacyjnym zaledwie 38 minut po postrzale, trafiła na doskonale wyposażony oddział intensywnej terapii i bez zbędnej zwłoki rozpoczęto jej rehabilitację.
– Dzięki szybkiej interwencji zmniejszono ciśnienie wewnątrzczaszkowe oraz nie dopuszczono do rozwoju powikłań zapalnych, które w tego typu urazach mózgu są najgroźniejsze dla życia – wyjaśnia prof. Marek Harat, kierownik Kliniki Neurochirurgii Szpitala Wojskowego w Bydgoszczy. Co roku ma do czynienia z kilkunastoma tego typu przypadkami – ofiarami samobójczych i przypadkowych postrzałów lub nieszczęśliwych zdarzeń, w wyniku których na izbę przyjęć trafiają pechowcy z ostrymi narzędziami wbitymi w głowę. – Jeśli pacjent szybko znajdzie się w szpitalu i bezpośrednio po postrzale nie występują poważne deficyty neurologiczne, to pomimo ciężkiego stanu rokowania co do jego samodzielnego i sprawnego życia są dobre – uspokaja profesor.
Giffords miała też sporo szczęścia: pocisk trafił ją w tył głowy, przeleciał tylko przez lewą półkulę mózgu i wydostał się nad lewym oczodołem.