Wystraszył się pana – powiedział prof. Jarosław Stolarski z Instytutu Paleobiologii PAN w Warszawie. Cofnąłem rękę i schowałem ją ze wstydem za plecami. Bo i rzeczywiście, zachowałem się jak niedouczony turysta. Gdy tylko zobaczyłem żywe koralowce w akwarium, natychmiast zapukałem w szybę. W odpowiedzi jeden z morskich polipów zwinął swe parzące czułki.
Miałem, po prawdzie, parę argumentów na swoją obronę. Pracownicy Instytutu Paleobiologii PAN zajmują się przecież badaniem organizmów wymarłych. Gabinety tutejszych naukowców, ich szafy, szuflady i piwnice są przepełnione dziesiątkami tysięcy skamieniałości. Gdy więc prof. Stolarski zapytał mnie: – To co? Chce pan zobaczyć moje koralowce?, spodziewałem się kolekcji fantastycznych szkieletów. Tymczasem ujrzałem akwarium z żywymi zwierzętami. Zapukałem w szybę odruchowo. By upewnić się, czy mnie wzrok nie myli.
– Wkrótce będę rozdzielał koralowce po innych akwariach, a potem zamierzam zmieniać w poszczególnych zbiornikach kwasowość oraz skład chemiczny wody morskiej, przede wszystkim stosunek ilości wapnia do magnezu – wyjaśnił naukowiec. – Chcę sprawdzić, jak zareagują na te zmiany i co stanie się z ich szkieletem.
Życie z katastrofy
Prof. Jarosław Stolarski już od ponad dwudziestu lat zajmuje się koralowcami. Wypracował nowatorskie, interdyscyplinarne podejście, zgodnie z którym bada się skamieniałości oraz żywe zwierzęta – ich anatomię, mikrostrukturę oraz skład chemiczny szkieletu. Zaowocowało to głośnymi publikacjami w najlepszych czasopismach naukowych świata, takich jak „Science”. A wreszcie połączyło wiedzę o sięgającej ponad 400 mln lat wstecz ewolucji koralowców z pytaniami o ich przyszłość.
Bo właśnie to najbardziej martwi przyrodników na całym świecie.