Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Społeczeństwo

Zbiórka na ogórka

Wieś się bawi za unijną kasę

Żory, westernowe miasteczko Twinpigs Żory, westernowe miasteczko Twinpigs Andrzej Grygiel / PAP
Sezon zamknęło Ziemniaczysko. Hitami były westernowe miasteczko w Żorach oraz lustro Twardowskiego w Węgrowie. Polskie wsie i miasteczka bawiły się i promowały na potęgę – za unijne pieniądze.
Korycin, Dni TruskawkiZdzislaw Lenkiewicz/CAF/PAP Korycin, Dni Truskawki
Biskupice, Polsko-Czeskie Centrum Szkolenia RycerstwaRafał Mielnik/Agencja Gazeta Biskupice, Polsko-Czeskie Centrum Szkolenia Rycerstwa

Dzień Ogórka Kiszonego w Karszewie, Dzień Kalafiora w Tropiszowie, Festiwal Kapusty i Pieroga w Księginicach, Święto Pieczonego Kurczaka w Maszewie. Od pomysłów kręci się w głowie, polska prowincja chce tańczyć i śpiewać. Na bogato i z fajerwerkami. Kilka lat temu unijne fundusze kojarzyły się z budową dróg, torów, wiaduktów. Jednak znacznie łatwiej uzyskać jest wsparcie na budowę pomnika i organizację festynu, a przy okazji na renowację rynku. Na harce, festyny, jeden wielki kolorowy jarmark, Unia grosza nie szczędzi. Byle był pomysł.

Diabelska aktywność

Gwiazdą tegorocznych czerwcowych Dni Truskawki w Korycinie na Podlasiu była Halina Mlynkova. Piosenkarka mogła zachwycać się nie tylko smakiem lokalnych owoców, ale także nowo przebudowanym rynkiem, pośrodku którego stanął pomnik Truskawkowej Księżniczki. Rzeźbę odsłonięto pół roku wcześniej, przy blasku sylwestrowych fajerwerków, w towarzystwie posła Roberta Tyszkiewicza i wicemarszałka podlaskiego Mieczysława Baszko. Jak podaje gminny portal, jest tu około 750 plantatorów, którzy zbierają 13 ton owoców z 1 ha, a łączna powierzchnia plantacji to 300 ha.

Na truskawce promocja się nie kończy – mówi z dumą wójt gminy Mirosław Lech. – Chcemy rewitalizować nasz XVIII-wieczny park plebański i neogotycki kościół parafialny, gdzie jest cudowny obraz Matki Boskiej Korycińskiej. Wszystkie te działania odbywają się pod hasłem „Zabytki królewskiego Korycina”. Okolica, a zwłaszcza niedaleki Tykocin, była ulubionym miejscem Zygmunta Augusta. (Całość – jak to się określa – inwestycji promocyjno-remontowej to prawie 6,5 mln zł, z czego UE dokłada 4,5 mln zł).

W 1812 r., podczas wyprawy na Rosję, Napoleon zawitał do Węgrowa na Mazowszu. Kiedy usłyszał, że w lokalnym kościele jest magiczne lustro mistrza Twardowskiego, które pokazuje przyszłość, poszedł je zobaczyć. Podobno ujrzał wizję przyszłej klęski. Dziś legendarne lustro jest główną atrakcją 20-tys. miasteczka. (Z blisko 19 mln zł, przeznaczonych na odnowienie i promocję miasta, aż 14 mln pochodziło z budżetu UE).

Promocja Węgrowa poprzez postać polskiego Fausta jest piekielnie aktywna. Lokalny ośrodek kultury przygotował na Dzień Matki festyn rodzinny „W zwierciadle Twardowskiego”. Mieszkańców gminy i turystów zabawiała postać diabła. Już wcześniej do Węgrowa zawitała duża impreza Diabeł Polski. Wszystkie kulturalne atrakcje odbywały się na odnowionym rynku miejskim. Przy zrewitalizowanym w listopadzie 2011 r. deptaku pojawiły się ławeczki, latarnie, stylowa fontanna i parking. Ratusz węgrowski zapowiada kolejne inwestycje. – Już wkrótce ma się pojawić pomnik Twardowskiego, a może także interaktywna ławeczka. W wyremontowanej bibliotece chcemy uruchomić ośrodek opowiadania legend i bajek – zapowiada Tomasz Głażewski, gminny naczelnik wydziału inwestycji. Przy projekcie solidarnie z wójtem pracuje proboszcz. – Ładny rynek nie wystarczy. Potrzeba jeszcze produktu turystycznego, symbolu – tłumaczy Tomasz Głażewski.

Gmina Byczyna niedaleko Opola (4,4 mln zł, w tym 2,8 mln zł wsparcia z UE) stworzyła w Biskupicach Polsko-Czeskie Centrum Szkolenia Rycerstwa wzorowane na średniowiecznych grodach. Tym samym tropem poszli urzędnicy gminy Bieliny w województwie świętokrzyskim, otwierając w połowie 2011 r. w niewielkiej wsi Huta Szklana Osadę Średniowieczną. To element większego projektu kulturalno-promocyjnego gminy Bieliny i okolic Łysej Góry. Powstał przy okazji całkiem współczesny już parking, dom kultury, stragany z pamiątkami i karczmy z tradycyjnym jedzeniem. (Cały projekt kosztował 12 mln euro, z czego 80 proc. pochodziło z unijnego dofinansowania).

Mające do tej pory jedynie tradycję ogniową (historyczne pożary) Żory wymyśliły Dziki Zachód. Otwarto tam westernowe miasteczko Twinpigs. Chętni mogą uczyć się jazdy konnej, podziwiać wioski indiańskie, pędzić na rollercoasterze albo korzystać z kina 6D. (Koszt 21 mln zł, z czego ponad jedna trzecia z UE).

Turysta się bawi, miejscowy angażuje

Po co to wszystko? Bo się opłaca. Pomysły, choć wyglądają czasem na dość infantylne, niesamowicie przyciągają turystów. W Pacanowie, kojarzonym z Koziołkiem Matołkiem (i XVIII-wieczną bazyliką, miejscem kultu Jezusa Konającego), w lutym 2010 r. otwarto Europejskie Centrum Bajek. – Liczba odwiedzających gminę zwiększyła się z 15 tys. do 170 tys. osób rocznie – mówi Karolina Kępczyk. (Całość pochłonęła wraz z budową i promocją 32 mln zł, z czego prawie połowa to pieniądze unijne).

Pierwsze inwestycje stają się czymś, co trudno przecenić – iskrą zapalającą indywidualną przedsiębiorczość. Agata Łubek, zastępca dyrektora Centrum Tradycji i Turystyki Gór Świętokrzyskich, inicjatorka Osady Średniowiecznej, przyznaje, że chociaż początkowo miała obawy, jak pomysł przyjmie lokalna społeczność, to została pozytywnie zaskoczona: – Zauważyłam ogromne zaangażowanie mieszkańców, podchodzili do tego bardzo emocjonalnie. Poczuli, że w końcu coś się dzieje, że to ich szansa.

Jedni przyszli pracować w Centrum, około 40 osób, inni postawili na agroturystykę. No i sami zaczęli się organizować, powstały koła gospodyń, kluby. W ramach unijnych dotacji zorganizowano także szkolenia średniowiecznych umiejętności dla pracowników Centrum, którzy chcą tę wiedzę przekazywać dalej na wyjazdowych warsztatach. – Rośniemy w siłę – cieszy się Agnieszka Łubek. – Promowaliśmy się w Łodzi, Bratysławie, zaraz jedziemy do Warszawy.

Co na korzyść, a co w błoto

Wójt Korycina przekonuje, że wydarzenia kulturalne mają wymiar czysto praktyczny. – Nasi rolnicy nie mają teraz problemu ze zbyciem towaru, a ostatnio słyszałem, że ktoś chwalił naszą truskawkę w Brukseli. Chcemy pójść dalej. Myślimy teraz o szukaniu pieniędzy na utworzenie Wschodnioeuropejskiego Centrum Produktu Regionalnego.

Polska wieś przestała bać się miasta i Europy. Chce być atrakcyjna i potrafi o to zadbać – mówi Agata Łubek.

Ale też nietrudno o opinię, że wszystkie te przedsięwzięcia to tylko botoks wstrzykiwany w polską prowincję. Karolina mieszkająca w pobliżu Twinpigs w Żorach narzeka: – Jest bardzo głośno. Już nawet pisaliśmy petycję, bo trudno wytrzymać. Nawet tam nie byłam, bo jest bardzo drogo, prawie 40 zł za wstęp. Karolinę drażni ta wizerunkowa polityka władz miejskich. – Miasto wydaje kasę na spektakularne inwestycje, a nie dba o drobne sprawy mieszkańców. U nas na osiedlu nie ma dobrej drogi, a urzędnicy miliony ładują w kiczowate miasteczko i pomniki. Wielu znajomych myślało, że znajdzie tam pracę. Ale nie znam nikogo, kto by tam pracował.

Władze gmin nie mają wątpliwości, że pan Twardowski czy Dziki Zachód to były strzały w dziesiątkę. Potwierdza to przekonanie Stanisław Krakowski, rzecznik Ministerstwa Rozwoju Regionalnego: – To oczywiste, że znacznie łatwiej uzyskać pieniądze na mniejsze projekty, festyny czy pomniki niż na drogi. Jest specjalny fundusz na promocję samorządów i one sprawnie z tego korzystają.

Wydaje się, że w ogóle gminy najlepiej ze wszystkich podmiotów radzą sobie z wykorzystaniem unijnego wsparcia. Fakt, mają też najwięcej instytucjonalnych możliwości (Program Rozwoju Obszarów Wiejskich, Fundusz Spójności, Rozwoju Regionalnego). Łukasz Piechowiak, analityk Bankier.pl, twierdzi, że polskie samorządy dobrze wykorzystały te źródła, chociaż zastrzega: – Możliwe, że gdyby pieniądze trafiły bezpośrednio na rynek, efekt byłby nie gorszy.

Zdarzają się, rzecz jasna, unijne dotacje całkowicie chybione. W Wołuszewie, małej wiosce pod Aleksandrowem Kujawskim, wylano nowoczesną szosę. Inwestycja warta 1,3 mln zł, w połowie sfinansowana przez Unię, ma jeden, a dokładniej dwa defekty: słupy energetyczne stojące niemal na środku jezdni. W 2009 r. otwarto w Jaśle drogę donikąd. (Koszt: 6,5 mln zł, połowa z UE). Wybudowano tylko tyle, na ile starczyło unijnego wsparcia. Droga śmieszy mieszkańców, ale – jak sami przyznają – „bez pieniędzy z Unii nic się nie da zrobić; to smutna prawda” (forum Terazjaslo.pl). Znamienne, że te bezcelowe drogi to zwykle przedsięwzięcia „poważne”, nieubrane w cały ten jarmarczno-festynowy kostium, niezaklęte w hasła o wizerunku, tradycji itd.

Agata Łubek jest przekonana, że inwestowanie w lokalną kulturę i wizerunek nie jest w najmniejszym stopniu wyrzucaniem pieniędzy w błoto. – Turystyka to dynamicznie rozwijająca się gałąź gospodarki i wielka szansa. Szczególnie dla wsi. Polski rolnik to już nie jest chłop w gumiakach, ale facet potrafiący napisać wniosek o fundusze, chętny do nauki. Zrozumiał, że może dbać o swoje i przy tym dobrze zarabiać.

Polityka 41.2012 (2878) z dnia 10.10.2012; Ludzie i Style; s. 102
Oryginalny tytuł tekstu: "Zbiórka na ogórka"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Ja My Oni

Jak dotować dorosłe dzieci? Pięć przykazań

Pięć przykazań dla rodziców, którzy chcą i mogą wesprzeć dorosłe dzieci (i dla dzieci, które wsparcie przyjmują).

Anna Dąbrowska
03.02.2015
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną