Społeczeństwo

Minister rolnictwa zachęca do odstrzałów, ASF idzie dalej

Afrykański pomór świń (ASF) to zakaźna i zaraźliwa choroba śmiertelna świń dzikich i domowych. Na ASF nie ma ani lekarstwa, ani szczepionki, a najskuteczniejszym sposobem walki z epidemią jest tzw. bioasekuracja. Afrykański pomór świń (ASF) to zakaźna i zaraźliwa choroba śmiertelna świń dzikich i domowych. Na ASF nie ma ani lekarstwa, ani szczepionki, a najskuteczniejszym sposobem walki z epidemią jest tzw. bioasekuracja. bernswaelz / Pixabay
Aż 33 godziny leżał na nieużytkach między domami w podwarszawskiej wsi dzik zarażony afrykańskim pomorem świń, zanim został uprzątnięty. Tymczasem minister rolnictwa zachęca myśliwych do dalszych odstrzałów, mimo że to nieskuteczna metoda walki z ASF.

Bioasekuracja to słowo klucz w walce z afrykańskim pomorem świń (ASF). Choroba ta, zakaźna i zaraźliwa, przybyła do Polski ze wschodu, jest śmiertelna dla świń i tylko świnie dzikie i domowe na nią chorują. Na ASF nie ma ani lekarstwa, ani szczepionki. Choroba przynosi konsekwencje nie tylko zwierzętom, ale też gospodarce, bo uniemożliwia eksport świń i wieprzowiny. To sprawia, że do walki z nią uruchamiane są potężne siły.

Czytaj więcej: Chore świnie idą na Świnoujście

Czy możemy liczyć na to, że myśliwi zaprzestaną odstrzałów?

Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi chciałoby wytrzebić w Polsce dziki dlatego, że roznoszą chorobę, i płaci za to myśliwym niemałe pieniądze. W ramach „walki z ASF” wydano właśnie rozporządzenie podnoszące ryczałt za odstrzał sanitarny dzików. Zarobek za zastrzelenie lochy (w tym także młodych loszek) wynosi 650 zł, a za pozostałe dziki – 300 zł. Takie same pieniądze otrzymają zarządcy i dzierżawcy obwodów łowieckich oraz dyrektorzy parków narodowych za każdego dzika upolowanego w granicach stref z obostrzeniami wyznaczonymi decyzją KE oraz w obrębie obszaru WAMTA (gminy w całości lub części położone w pasie do 100 km od granicy Polski z Rosją, Litwą, Białorusią i Ukrainą oraz w pasie do 100 km od zewnętrznej granicy obszaru objętego ograniczeniami lub obszaru zagrożenia). Mało tego – dzierżawcy i zarządcy obwodów łowieckich, a także dyrektorzy parków narodowych i zarządcy lasów miejskich dostaną pieniądze za znalezienie i zgłoszenie inspekcji weterynaryjnej martwych dzików. Będzie to 100 lub 200 zł, w zależności od strefy, w której zwierzę zostanie znalezione. Jeżeli padłego dzika znajdzie i zgłosi spacerowicz, na wynagrodzenie liczyć nie może.

Odstrzały dzików – wątpliwe i nieefektywne podejście do walki z ASF

Tymczasem naukowcy zgodnie proponują przestrzeganie rygorystycznych zasad sanitarnych, podnosząc, że skuteczność polowań w walce z ASF jest wątpliwa. Jak tłumaczył w maju 2018 r. na seminarium Koła Przyrodników Studentów Uniwersytetu Jagiellońskiego prof. dr hab. Henryk Okarma z Instytutu Ochrony Przyrody PAN, redukcja populacji dzików w Polsce, nawet drastyczna, nie zatrzyma rozprzestrzeniania się ASF. Jedynie skuteczna bioasekuracja wdrożona w hodowli świń pozwoli wyeliminować tego wirusa.

Prof. Andrzej Elżanowski o absurdalnej masakrze dzików w związku ASF, polskim niechlujstwie i realnych metodach walki z epidemią

Zasady sobie, życie sobie

Z bioasekuracją problem mają nie tylko leśnicy, ale też służby odpowiedzialne za to, żeby ASF się nie roznosiło. Przykłady niekompetencji znaleźć nietrudno. W Piasecznie pod Warszawą mieszkańcy kilkakrotnie natknęli się na martwe dziki. – O znalezionym padłym dziku powiadomiłem inspektorat weterynaryjny w Piasecznie oraz gminny sztab kryzysowy 21 listopada o godz. 8 rano – mówi Roman Głodowski ze Stowarzyszenia Nasz Bóbr. Głodowski nie był pierwszy, ktoś zgłosił dzika przed nim. Dopiero około południa przyjechał przedstawiciel inspektoratu i pobrał próbki. – Inspektor zostawił padłe zwierzę w tym samym miejscu, bez zabezpieczenia. Dopiero następnego dnia po południu, po kolejnej interwencji mieszkańców, dzik został sprzątnięty – podkreśla. – W ten sposób Powiatowy Inspektorat Weterynaryjny w Piasecznie dba o to, żeby ASF się nie rozprzestrzeniał.

A o rozniesienie choroby w takiej sytuacji jest łatwo. W nocy po lesie chodzą dziki, a że są kanibalami, mogą dobrać się do padliny, zarazić się i roznieść ASF dalej.

Czytaj także: Afrykański pomór świń wymyka się spod kontroli

Służby weterynaryjne problemu nie widzą

Inspektorat weterynaryjny nie widzi problemu. „Z treści powiadomień ADNS o wystąpieniu przypadków ASF na terenie powiatu piaseczyńskiego, otrzymywanych z wojewódzkiego Inspektoratu Weterynarii z/s w Siedlcach, wynika, że zwłoki padłych dzików przekazywane są do utylizacji w dniu ich znalezienia” – napisał Krzysztof Jażdżewski, zastępca Głównego Lekarza Weterynarii.

Małgorzata Bruczyńska, powiatowy lekarz weterynarii w Piasecznie, tłumaczy, że inspekcja przyjeżdża w ciągu godziny, pobiera próbkę oraz zgłasza do instytucji, która odpowiedzialna jest za usunięcie zwłok. Inspekcja także zabezpiecza teren. Robi to nie ze względu na przepisy, ale z dobrej woli. Bruczyńska twierdzi także, że mieszkańcy nie zgłaszali jej żadnych nieprawidłowości. Ci z kolei twierdzą inaczej. – Zgłaszałem problem zarówno mailowo, jak i telefonicznie – mówi Roman Głodowski.

Brak informacji o występowaniu ASF

Większość mieszkańców okolic Piaseczna o problemie z ASF i niezbędnych działaniach nie ma zresztą pojęcia. W okolicy brak publicznie dostępnych informacji o występowaniu tej choroby.

Powinny być tablice, ulotki, ogłoszenia w sklepowych witrynach, na tablicach ogłoszeniowych, ale niczego takiego nie ma – twierdzi Głodowski. – Ludzie spacerują z psami po tym terenie i sami znajdują dziki.

To najprostsza droga do rozniesienia choroby. Padlinę mogą rozwlec psy, gryzonie, ptaki, lisy, zaś wirus może w niej przetrwać do trzech miesięcy. To grozi kolejnymi infekcjami dzików i rozprzestrzenianiem ASF – w kierunku naszej zachodniej granicy oraz zagłębia hodowlanego w Wielkopolsce i na Kujawach. Przy niedoskonałości bioasekuracji w gospodarstwach rolnych to prosta droga do zarażenia podwarszawskich świń.

W walce z afrykańskim pomorem świń zawodzą także procedury

Widać przy tym też niedoskonałość procedur. Ludzie nie wiedzą, kogo informować o znalezieniu martwego dzika, bo informacji na ten temat nie ma. Obowiązek uprzątnięcia zwierzęcia spoczywa na właścicielu danego terenu. Inspekcja weterynaryjna powinna go powiadomić. W praktyce często inspektorzy powiadamiają firmy utylizacyjne, które pojawiają się na miejscu niedługo po nich. Problem jest wtedy, gdy przepływu informacji zabraknie, a jeden niesprzątnięty padły dzik z ASF może wyrządzić trudne do powetowania straty.

Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Gra o tron u Zygmunta Solorza. Co dalej z Polsatem i całym jego imperium, kto tu walczy i o co

Gdyby Zygmunt Solorz postanowił po prostu wydziedziczyć troje swoich dzieci, a majątek przekazać nowej żonie, byłaby to prywatna sprawa rodziny. Ale sukcesja dotyczy całego imperium Solorza, awantura w rodzinie może je pogrążyć. Może mieć też skutki polityczne.

Joanna Solska
03.10.2024
Reklama