Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Społeczeństwo

Czy po aferze Lisińskiego będziemy jeszcze wierzyć ofiarom księży?

Zamieszanie wokół Marka Lisińskiego to trudny moment dla osób, które doświadczyły molestowania przez duchownych. Zamieszanie wokół Marka Lisińskiego to trudny moment dla osób, które doświadczyły molestowania przez duchownych. Josh Applegate / Unsplash
Dorosłe ofiary wykorzystywania seksualnego po raz pierwszy głośno mówią w Polsce o tym, czego doświadczyły ze strony duchownych. Próbują opowiedzieć swoją traumę, którą przez lata przeżywały w milczeniu. Czy teraz będzie im trudniej?

Człowiek, który był wykorzystywany seksualnie w dzieciństwie, przez całe życie zmaga się z następstwami swoich doświadczeń. Problemy trwają dużo dłużej niż sam akt – to już dzisiaj wiemy, choć psychologowie skatalogowali skutki wykorzystywania dzieci stosunkowo niedawno. Od wielu z tych obciążeń trudno się uwolnić mimo długotrwałych i kosztownych terapii.

Marek Lisiński od kilku miesięcy reprezentował osoby, które były molestowane przez duchownych. Świat usłyszał o nim w lutym tego roku, gdy papież Franciszek ucałował jego dłoń. Miał to być wyraz szacunku należnego osobom molestowanym przez księży, które przez lata nie miały szansy na dochodzenie sprawiedliwości. Kiedy zaś Lisiński został oskarżony o wyłudzanie pieniędzy, a dziennikarki „Dużego Formatu” zaczęły kwestionować proces, w wyniku którego został uznany za ofiarę molestowania – podał się do dymisji.

Trudne chwile dla ofiar nadużyć seksualnych

Zamieszanie wokół Marka Lisińskiego to trudny moment dla osób, które doświadczyły molestowania przez duchownych. Bez wątpienia ich wiarygodność będzie podważana, oni sami będą musieli po raz kolejny mierzyć się z dramatycznymi wspomnieniami.

Dorosłe ofiary pedofilii mają trudności na wielu różnych polach. Trudniej im budować satysfakcjonujące życie rodzinne, uczuciowe, seksualne. Mają problemy w relacjach międzyludzkich. Trudno im uporać się z poczuciem winy i niską samooceną. Historia Lisińskiego odtwarzana wiele razy w mediach może po raz kolejny otworzyć puszkę Pandory. Wiele ofiar może kolejny raz zmagać się z poczuciem złości, stanami lękowymi, przygnębieniem.

Sprawy nie ułatwiają prawicowe portale, które już teraz wzięły na sztandary przypadek Lisińskiego. Powstają kolejne artykuły tłumaczące, że większość oskarżeń na całym świecie jest fałszywa, księża nie molestują tak często, jak jest im to zarzucane, najwięcej pedofilów jest natomiast – wiadomo – wśród murarzy. Osoby, które były molestowane przez księży, muszą się z tymi niedorzecznymi wiadomościami mierzyć ledwie kilka tygodni po tym, jak głośno opowiedziały o swoich doświadczeniach.

Czytaj także: Od 2001 r. Kościół w Polsce zgłosił tylko dwa przypadki pedofilii

Kościół nie może uciec od odpowiedzialności

Wreszcie zaczęliśmy mówić, że Kościół katolicki ma na sumieniu poważny grzech. Informacje o tym, że również polskie dzieci doświadczały wykorzystywania seksualnego ze strony duchownych, dopływały krok po kroku – były reportaże o salkach przykościelnych, które są strażnikami niejednej tajemnicy. Pojawił się „Kler”, wypłynęła mroczna historia prałata Jankowskiego, wreszcie bracia Sekielscy nakręcili „Tylko nie mów nikomu”. Ten film wstrząsnął nami nie tylko dlatego, że pokazał skalę zjawiska, ale również dlatego, że pokazał skalę jego tuszowania.

Niezależnie od tego, jak zakończy się sprawa Lisińskiego, czy oczyści się ze stawianych mu zarzutów, czy nie, niezależnie nawet od tego, ilu pojawi się cwaniaków, którzy będą próbowali żerować na tych trudnych historiach – polski Kościół powinien zmierzyć się ze swoją przeszłością. To jedyna szansa hierarchów na to, by w końcu zachować się uczciwie i odzyskać nadszarpnięte ostatnio zaufanie i szacunek wiernych.

Czytaj także: Grzech Lisińskiego to nie grzech fundacji Nie lękajcie się

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Czy człowiek mordujący psa zasługuje na karę śmierci? Daniela zabili, ciało zostawili w lesie

Justyna długo nie przyznawała się do winy. W swoim świecie sama była sądem, we własnym przekonaniu wymierzyła sprawiedliwą sprawiedliwość – życie za życie.

Marcin Kołodziejczyk
13.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną