Społeczeństwo

„Od wielu godzin nie dostały nic do jedzenia”. Apel ws. dzieci na granicy

Dziewczynka na granicy. Rysunek na podstawie zdjęcia Agnieszki Sadowskiej („Gazeta Wyborcza”) Dziewczynka na granicy. Rysunek na podstawie zdjęcia Agnieszki Sadowskiej („Gazeta Wyborcza”) Arch. pryw.
„Wykonajcie dziś, zaraz, jeden telefon do kogoś, kogo znacie, a kto może sprawić, że dzieci na granicy nie umrą. (...) Trzeba działać natychmiast” – apelują osoby z inicjatywy Rodziny bez Granic.

Od kilku tygodni na obszarze objętym stanem wyjątkowym Straż Graniczna odsyła całe rodziny uchodźców z powrotem w pobliże granicy polsko-białoruskiej. Wśród nich są również małe, kilkuletnie dzieci. One także są zmuszone przetrwać w lesie, bez wody, bez jedzenia, przy coraz niższej temperaturze.

Członkowie inicjatywy Rodziny bez Granic, zrzeszającej ludzi, którym nie jest obojętny los przebywających na granicy uchodźców, napisali list skierowany do polityków i wszystkich ludzi dobrej woli. Apel ten cytujemy w całości poniżej.

List Rodzin bez Granic ws. dzieci uchodźców

„Jak wasze dzieci ta mała dziewczynka ubrana jest w pajacyk. Ten jest już sztywny od brudu. Jak wasze córeczki, kiedy miały półtora roku, stoi jeszcze niepewnie. To ten wiek, kiedy dzieci zaczynają naśladować zwierzątka, uciekać z chichotem, przeglądać książeczki z głośnym »u«. Mówimy wtedy, że są słodkie, nosimy je na biodrze i mimo zmęczenia jesteśmy szczęśliwe. Nie myśleć o tej dziewczynce można tylko wtedy, kiedy omija się zdjęcie wzrokiem. Jedno spojrzenie na nią wystarczy, żebyście zobaczyły w niej figlarność, prostotę spojrzeń waszych dzieci.

I jedno spojrzenie wystarczy, żeby nie zgodzić się na ich śmierć w lesie. Musicie zrobić wszystko, co w waszej mocy, żeby jeszcze dziś dostały ciepłe mleko i lekarstwa. Jeśli politycy nie potrafią ich zobaczyć, to my im pomóżmy, przypomnijmy im, że też mają dzieci i wnuki. Przypomnijmy, że nasi przodkowie też nieraz musieli uciekać i ktoś im wtedy pomógł. Pokażmy, że żadne polityczne podziały nie są ważne, jeśli mówimy o oddechu, o błysku oka, o cieple ciała konkretnego dziecka. Trzeba natychmiast wpuścić organizacje humanitarne do strefy stanu wyjątkowego i zaprzestać wywózek uchodźców do lasu.

Jako matki, jako rodziny, jako ludzie zwracamy się ponad politycznymi podziałami do matek, rodzin i osób, które mają wpływ na decyzje dotyczące granicy wschodniej. Wszyscy doskonale wiemy, jak pomóc choremu, głodnemu, zziębniętemu, przestraszonemu dziecku. Nie możemy pozwolić na to, żeby w naszym kraju dzieci były wywożone na śmierć do lasu. Wykonajcie dziś, zaraz, jeden telefon do kogoś, kogo znacie, a kto może sprawić, że te dzieci nie umrą. To bardzo proste: od wielu godzin nie dostały nic do jedzenia, trzeba działać natychmiast”.

Czytaj też: Dramat na granicy polsko-białoruskiej

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Gra o tron u Zygmunta Solorza. Co dalej z Polsatem i całym jego imperium, kto tu walczy i o co

Gdyby Zygmunt Solorz postanowił po prostu wydziedziczyć troje swoich dzieci, a majątek przekazać nowej żonie, byłaby to prywatna sprawa rodziny. Ale sukcesja dotyczy całego imperium Solorza, awantura w rodzinie może je pogrążyć. Może mieć też skutki polityczne.

Joanna Solska
03.10.2024
Reklama