Społeczeństwo

Wybory europejskie z perspektywy Końskich (gdzie wygrywa się wybory)

Unia Europejska Unia Europejska Adrianna Bochenek / Agencja Gazeta
Skoro „wybory wygrywa się w Końskich”, zapytaliśmy mieszkańców tego 17-tysięcznego miasteczka, jak oceniają nasze 20-lecie w Unii Europejskiej i na kogo zamierzają oddać głos.

Warszawska – ulica, którą wjeżdża się do Końskich (woj. świętokrzyskie) – upstrzona jest plakatami kandydatów do europarlamentu: Anna Krupka, Jacek Włosowicz, Arkadiusz Mularczyk, Bartłomiej Sienkiewicz... Po lewej stronie stoi osiedle kilku niewysokich bloków, na którym Anna mieszka od ponad 20 lat. – Wiele się w tym czasie zmieniło. Nie tylko tu, w Polsce się zmieniło – mówi 62-latka. I wymienia: drogi, podróże bez paszportu, praca, spokój. – A wszystko to dzięki czemu? Dzięki Unii – dodaje.

Trzeba się Unii trzymać, bo gdyby nie Unia, to ruskie już dawno by tutaj byli – to z kolei Andrzej, lat 71. Co jego zdaniem zawdzięczamy członkostwu we wspólnocie? – Spokój i bezpieczeństwo. A ci, co chcą nam wmówić, że źle nam w Europie, to już do reszty postradali rozum. Pewnie, że może być jeszcze lepiej i zamożniej, ale może być i w drugą stronę. Jak na Ukrainie.

Już 9 czerwca Polacy wybiorą swoich reprezentantów do Parlamentu Europejskiego. A skoro „wybory wygrywa się w Końskich” – jak powiedział kiedyś Grzegorz Schetyna – zapytaliśmy mieszkańców tego 17-tysięcznego miasteczka, jak oceniają nasze 20-lecie w Unii Europejskiej i na kogo zamierzają oddać głos.

Słuchaj też: Jak polscy politycy mówią o Unii Europejskiej? Co słyszą wyborcy?

Scena pierwsza: ławka

Siadaj pan, co będziesz pan stał, jak na ważne tematy mamy rozmawiać – Stanisław robi miejsce na ławce między nim a Henrykiem. I przechodzi do rzeczy: – Dużo lepiej jest. Przede wszystkim: można jeździć, gdzie się chce. No, prócz bloku wschodniego rzecz jasna, ale to specjalnie się stamtąd wypisaliśmy – zauważa 76-latek. I powołuje się na zięcia nauczyciela. – Ciągle jeździ z dzieciakami na te wycieczki za granicę, a w Brukseli to już dwa razy był. Za mojej młodości tego nie mieliśmy. Ba, moje dzieciaki, jak studiowały, też tego nie miały.

Po drogach równiutkich jeździmy, nie mamy na co narzekać – wtrąca się Henryk, sąsiad, lat 66. Po czym przyznaje, z pewnym niesmakiem, że mimo tego dobrego jest już trochę zmęczony ciągłymi kłótniami Kaczyńskiego z Tuskiem.

Bo widzisz, Heniu, tak to jest, jak ludzie mają głowy zamknięte na jedno – znowu odzywa się Stanisław. – Co im wódz powie, to rozpowiadają. A to wystarczy spojrzeć, jak jest. Źle nam? Brakuje nam czego? A pamiętam czasy, jak brakowało. I wcale za tym nie tęsknię.

No, a Kaczyński mówi, że źle. Że nam wolność zabierają – zauważa Henryk. – I żeby mnie pan nie zrozumiał niedobrze. Ja Tuska nie kocham. Ale to, co on mówi, jakieś bliższe rzeczywistości mi się wydaje.

Czytaj też: Od Unii brać dudki, w zamian nie dać nic. Czy PiS marzy o polexicie?

Scena druga: bazarek

Znowu jakieś wybory będą? – dziwi się Martyna, lat 31, odbierając siatkę z zakupami. W parlamentarnych, co prawda nie brała udziału, w samorządowych też nie, ale i bez tego jest już zmęczona ciągłymi wyborami. – Te ceny, to jest temat. Proszę popatrzeć po bazarze, ile to wszystko kosztuje. I co – mam w nagrodę za ten bajzel wysyłać naszych polityków do... – zastanawia się chwilę.

Brukseli.

Właśnie, do Brukseli mam ich wysyłać? Niech lepiej tu zostaną i spróbują to ogarnąć – bulwersuje się.

Przez polanę, sto metrów dalej, z siatkami idzie Wanda. O Unii Europejskiej nie ma dobrego zdania. – Pod koniec lat 50., jak byłam małą dziewczynką, mieszkałam z rodzicami w Dolinie Kłodzkiej. W takim domu wielorodzinnym – co drzwi, to inna rodzina. W tym Niemcy – opowiada. – Bardzo źle ich wspominam. Samolubni, pyszni, zachłanni i bardzo niechętni Polakom. Gdzie tam niechętni, oni nas nienawidzili – denerwuje się. – Mieli córkę, w moim wieku jakoś, to ona umiała się jeszcze ze mną bawić, ale jej matce to się nie podobało. Darła się na mnie, przeganiała, pogardzała. Na tyłach budynku był taki mały ogródeczek. A niechbym z niego chociaż odrobinę agrestu zerwała, to chyba by mnie rozszarpała.

W Unii jest 27 krajów.

No jest, ale nie ukrywajmy: i tak wszystkim rządzą Niemcy – żacha się. – Poza tym dzielimy z nimi granicę, więc chyba powinni umieć z nami żyć. Nauczyć się, prawda? A oni się nie uczą – rządzą i rozkazują. Kiedyś sądziłam, że cała nadzieja w młodych, ale jak słyszę, jak oni nas traktują w tej Unii, to sobie myślę, że nienawiść do Polski chyba z mlekiem wypijają – sumuje kobieta.

Zapytana, na kogo zamierza głosować 9 czerwca, odpowiada krótko: na Polaków.

Czytaj też: Niewygodna dla PiS historia. Zielony Ład i zielone światło od Morawieckiego. Tak było

Scena trzecia: park

W Unii nie jest źle, byśmy wyszli, to dopiero biedę byśmy poczuli – twierdzi Małgorzata, lat 59, przechadzająca się między drzewami. – Wystarczy spojrzeć na Anglików. Córka pracuje tam już wiele lat i w ogóle się nie skarżyła, aż do brexitu. Problemy z pracą się zaczęły, wcześniej dawali jej zarobić, a teraz nie dają – wyjaśnia.

Marcelowi natomiast marzy się polexit. Ma 24 lata i jak dotąd głosował we wszystkich wyborach, w których mógł. Zawsze na Konfederację. – Potrzebujemy tam kogoś, kto się postawi tym wszystkim szaleństwom – tłumaczy. Nie podobają mu się LGBT, ekologizm, podatki i w ogóle regulacje. Jego zdaniem pieniądze, które „podobno dostajemy od Unii”, nie są warte „wolności, którą jej oddajemy”.

Innego zdania jest Dorota, przysłuchująca się słowom Marcela podczas spaceru z psem. – Dzieciaki nie mają perspektywy, nie widzą, ile się zmieniło – twierdzi 51-latka. – Drogi, parki, dom kultury nam zrobili, kino – wylicza. – Nie jest źle. Chociaż – przyznaje – było jeszcze lepiej. – Po co PiS przyjmował ten Zielony Ład? Bo to oni przyjęli, prawda? – sprawdza. – Ludzie się na to skarżą i wzmacniają skrajną prawicę. A ci nic, tylko mówią, kto jest dobry, a kto zły. Komu należy się szacunek, a komu pogarda. Teraz jakiś zjazd mieli, w Madrycie chyba, i straszne rzeczy tam mówili. Najgorzej ci LGBT z nimi mają. A mi to nie przeszkadza. Kim ja jestem, żeby mówić ludziom, jak mają żyć – pyta retorycznie i odchodzi w ślad za ciągnącym psem.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Świat

Barwicha pod Moskwą. Jak się żyje na osiedlu byłych dyktatorów? „Polityka” dotarła do osoby z otoczenia Janukowycza

Zbiegły z Syrii Baszar Asad prawdopodobnie zamieszka teraz w podmoskiewskiej Barwisze, czyli na politycznym cmentarzysku rosyjskiej polityki imperialnej.

Paweł Reszka, Evgenia Tamarchenko
08.01.2025
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną