Dla obu ekip mecz w Sydney był szansą na pierwsze w historii mistrzostwo świata. Choć kadra Hiszpanii zdominowana jest przez piłkarki FC Barcelony, najlepszego i najpopularniejszego klubu w żeńskiej piłce na świecie, a Angielki to ubiegłoroczne mistrzynie Europy, na mundialu dotąd wiodło im się umiarkowanie. Finał miał więc swój ciężar psychologiczny, co wyraźnie odzwierciedlały pierwsze minuty. Obie ekipy grały nerwowo, choć lepiej wyglądały z początku Angielki. Dominowały, zwłaszcza w środku pola, podczas gdy Hiszpanki grały dość asekuracyjnie, próbując okazjonalnych kontr – przede wszystkim lewym skrzydłem, gdzie powoli rozpędzały się grająca bardzo ofensywnie obrończyni Olga Carmona oraz napastniczka Salma Paralluelo.
Hiszpania lepsza od Anglii
Groźną okazję stworzyły najpierw Angielki: w 16. minucie Lauren Hemp uderzyła lewą nogą z pierwszej piłki zza pola karnego i trafiła w poprzeczkę. Na tym fajerwerki ze strony piłkarek z Wysp w pierwszej połowie się skończyły. Hiszpanki tymczasem przeprowadziły kontrę właśnie lewą stroną, ale piłka wstrzelona w pole karne została w porę wybita. Z każdą kolejną minutą dominacja piłkarek w czerwonych koszulkach rosła. Całkowicie zdominowały środek pola, mądrze rozgrywając i unikając nadmiernych kontaktów z Angielkami. W grze Hiszpanek widać było spokój i mozolne realizowanie założeń taktycznych, gdy w drużynie angielskiej pojawiała się nerwowość.
Najwięcej zagrożenia Iberyjki stwarzały na skrzydłach, a Carmona i Paralluelo praktycznie w każdej akcji były o tempo szybsze od rywalek. Wreszcie w 29. minucie hiszpańska strzelba odpaliła – nieodpowiedzialna próba dryblingu Angielek w środku pola skończyła się stratą i szybkim podaniem do Aitany Bonmatí, która fantastycznym przerzutem przeniosła piłkę na lewe skrzydło. Tam Mariona Caldentey uruchomiła Carmonę, która strzałem z pierwszej piłki, już w polu karnym, wyprowadziła Hiszpanię na prowadzenie. Powtórki z kamery za bramką pokazały, jak dokładny był to strzał – piłka wylądowała centymetry od słupka, bramkarka Mary Earps była bez szans.
Obraz gry nie uległ zmianie, choć Angielki próbowały szarpać z przodu. „Szarpanie” to najlepsze określenie, bo gra była chaotyczna, nerwowa, poza indywidualnymi zrywami Hemp niewiele z niej wynikało. Dopiero w 42. minucie przeprowadziły groźną kontrę prawą stroną, ale nie zakończyła się strzałem, a napastniczka Alessia Russo i tak była na pozycji spalonej. Jeszcze przed przerwą Hiszpanki mogły podwyższyć wynik, ale Paralluelo trafiła w słupek po strzale z prawej strony pola karnego.
Druga odsłona meczu zaczęła się tak samo, jak skończyła pierwsza – od huraganowego ataku Hiszpanek. W 50. minucie Mariona Caldentay zatańczyła z piłką i trzema angielskimi zawodniczkami, oddając strzał w lewy róg bramki, ale Mary Earps w fenomenalny sposób wybiła piłkę na rzut rożny. Hiszpania dominowała dzięki tym samym pomysłom: spokojnemu rozegraniu, lepszej technice, przewadze na skrzydłach. W skali całego meczu trzeba wyróżnić Paralluelo, która doskonale wywiązywała się ze swoich zadań na środku ataku. Przede wszystkim jeśli chodzi o grę bez piłki. Dobrze absorbowała uwagę obrończyń Anglii, właściwie jako jedyna zakładała pressing pod polem karnym rywalek, kilkakrotnie mądrze zagrała „na ścianę” z Caldentay. Na dobre Hiszpanki mogły zamknąć mecz w 69. minucie, kiedy Jennifer Hermoso wykonywała rzut karny. Widowisko przerwano aż na pięć minut, bo jedenastkę podyktowano dopiero po analizie VAR: rozgrywająca Keira Walsh zagrała ręką w polu karnym. Decyzja sędziującej Amerykanki Tori Penso była co najmniej kontrowersyjna, bo na jednej z powtórek wydawało się, że piłka najpierw trafiła Walsh w udo, a dopiero potem w rękę. Wyniku spotkania to jednak nie zmieniło, bo znów dobrze zachowała się Earps.
W ostatnich 20 minutach mecz się zaostrzył, coraz wyraźniejsza stała się przewaga fizyczna Angielek, Hiszpanki opadały z sił, nastawiając się wyłącznie na kontry. Wrzutki w pole karne Hiszpanii niewiele dawały, zwłaszcza że James nie jest zawodniczką, która takie piłki wykańcza – lepiej się czuje, gdy sama kreuje akcje. Hiszpanki grały wolniej, kradnąc minuty.
Mecz został jeszcze przerwany w 75. minucie, po brutalnym starciu Paralluelo z Alex Greenwood – Angielce założono szwy po rozcięciu łuku brwiowego. Wynik już się nie zmienił.
W otwartej TV mundialu w Polsce nie było
Tegoroczny mundial kończy się dominacją Europy – wcześniej w meczu o trzecie miejsce Szwedki wygrały 2:0 z Australijkami.
Sensacyjnie już w 1/8 odpadły rządzące w światowym futbolu Amerykanki, które wygrały dwa ostatnie turnieje i były w trzech finałach z rzędu. To był też ostatni mundial dla dwóch prawdopodobnie najbardziej ikonicznych postaci tej dyscypliny. Już nigdy nie zagrają ani wybitna Amerykanka Megan Rapinoe, ani Brazylijka Marta, fenomenalna, choć w swojej karierze mistrzostwa świata nie zdobyła. Słabo wypadły też Niemcy – reprezentacja pojechała do domu już po fazie grupowej.
Mundial na antypodach to nowe otwarcie dla damskiego futbolu, pod wieloma względami. Mamy nowe gwiazdy, z potencjałem na zostanie idolkami młodzieży na całym świecie – tu uwagę zwrócić należy zwłaszcza na Lauren James, która ma wyjątkową technikę. Są nowe potęgi, bo Hiszpania wygląda na drużynę zdolną rywalizować latami o najwyższe cele. Pojawiły się ciekawe drużyny, jak Jamajka. Nie ma jeszcze dokładnych danych o oglądalności i uwadze mediów, ale można zakładać, że też było rekordowo.
Nie oznacza to oczywiście, że praca została już zakończona – nad kobiecym futbolem wisi jeszcze sporo szklanych sufitów. Dość dobrze pokazuje to fakt, że w Polsce w otwartej telewizji mundialu nie pokazywał nikt (można go było obejrzeć tylko na Viaplay). Niemniej dyscyplina zyskuje coraz więcej fanów i uznania. I słusznie, bo to po prostu piłka na wysokim poziomie.