Zanim zmartwiliśmy się wynikiem naszej rodaczki, przeżyliśmy lepsze chwile, bo Hubert Hurkacz pokonał w nocy Francuza Ugo Humberta w czterech setach: 3:6, 6:1, 7:6(4) i 6:3. Tym samym ma szansę na pierwszy w Melbourne ćwierćfinał, w którym zmierzy się z bardzo utalentowanym innym Francuzem Arthurem Cazaux. W rozgrywkach singlowych obok wrocławianina jest jeszcze rewelacyjna Magdalena Fręch. A Igi Świątek już nie ma...
Australian Open. Iga odpadła wcześnie
Wydawało się, że po dwóch trudnych pojedynkach Polka zwycięży, może nie spacerkiem, ale jednak bez większych turbulencji. Tymczasem okazało się, że mimo dobrej gry naszej mistrzyni to o trzy lata młodsza Czeszka może bić się o najwyższe cele w Australian Open.
Trochę myląca była pozycja w rankingu WTA – 50. Wiedzieliśmy, że jest utalentowana i bardzo perspektywiczna, ale że już będzie gotowa nie ustąpić pola liderce światowych zestawień? To chyba nie, nawet biorąc pod uwagę nadzwyczajną umiejętność wychowywania kolejnych świetnych tenisistek przez naszych południowych sąsiadów.
Czytaj też: 1GA! Królowa tenisa wygrywa WTA Finals i wraca na tron
Noskova wpędziła Polkę w kłopoty
W pierwszym secie wystarczyło jedno przełamanie i pilnowanie własnego serwisu, żeby Polka zgodnie z oczekiwaniami schodziła na przerwę z przewagą seta. W drugim sytuacja się odwróciła. To Noskova przełamała podanie przeciwniczki w siódmym gemie i nie oddała prowadzenia. W trzecim secie przełamań było więcej. Był taki moment, w którym wydawało się, że Świątek odzyskuje na dłużej inicjatywę, ale Czeszka nie miała zamiaru uznać wyższości mistrzyni. Szczególnie wtedy, gdy bombardowała serwisowymi asami. Ale to nie był jedyny jej atut. Potrafiła wpędzać w kłopoty Igę zarówno bekhendami, jak i forehandami.
Co ciekawe, podopieczna Tomasza Wiktorowskiego nie była w złej dyspozycji, potrafiła zachwycać poszczególnym uderzeniami, choć w trzecim secie zawodziło ją pierwsze podanie. To było jednak za mało w tym dniu na Noskovą. Pocieszające jest to, że Polka wytrzymała nerwowo, nie okazywała frustracji. To ważne, bo świat nie kończy się na styczniowym wielkim szlemie w Australii.
Czytaj też: Królowa polskiego sportu jest tylko jedna
Teraz Fręch i Hurkacz
Do soboty była faworytką do końcowego sukcesu. Tak to widzieli nie tylko polscy kibice, ale także np. Mats Wilander, który stawiał jej akcje wyżej niż obrończyni tytułu Aryny Sabalenki. Te przewidywania się nie sprawdziły i w ten sposób półfinał sprzed kilku sezonów jest ciągle największym osiągnięciem raszynianki. Tymczasem Białorusinka, nawet jeśli znów zwycięży, obroni tylko punkty sprzed roku. Nasza tenisistka straci niewiele, bo w 2023 r. doszła tylko o szczebel wyżej.
Żegnamy z żalem turniejową jedynkę i czekamy na potwierdzenie aspiracji przez Magdalenę Fręch i Huberta Hurkacza.