Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Sport

Turniej życia Magdy Fręch! Polka sprawia w Melbourne wielką niespodziankę

Magdalena Fręch zawalczy o ćwierćfinał w turnieju Australian Open. Magdalena Fręch zawalczy o ćwierćfinał w turnieju Australian Open. Issei Kato / Forum
Najwyraźniej nie ma zamiaru wyjeżdżać z Melbourne. Jest już w czwartej rundzie tenisowego Australian Open. W pojedynku z Anastazją Zacharową znów było ciężko, ale skończyło się radośnie dla niej i polskich kibiców. 4:6, 7:5 i 6:4 dla Polki.

Tym samym łodzianka, która reprezentuje klub z Bytomia, znalazła się w ostatniej szesnastce turnieju. Nigdy wcześniej nie zaszła tak daleko w wielkim szlemie. Trzecia runda Wimbledonu dwa lata temu była dotychczas jej szczytowym osiągnięciem.

O ćwierćfinał zawalczy z Coco Gauff

Piątkową grę Magda rozpoczynała jako faworytka, choćby dlatego, że Rosjanka była dotychczas klasyfikowana pod koniec drugiej setki rankingu WTA. Ale na korcie bywa różnie, o czym przekonało się już sporo faworytek. Z czołowej dziesiątki zostały już tylko trzy tenisistki. Oprócz Igi Świątek – Aryna Sabalenka i Coco Gauff. I właśnie Amerykanka stanie naprzeciw Polki w meczu o ćwierćfinał. Brzmi to fantastycznie.

Dzisiaj jest już prawie pewne, że australijskie zwycięstwa dadzą Magdzie miejsce w pierwszej pięćdziesiątce, czyli potężny awans z 69. obecnie. Z punktu widzenia Igi Świątek nie wygląda to być może imponująco, ale dla 26-letniej Fręch znaczy bardzo wiele. Osiągnęła cel, który sobie wyznaczyła już jakiś czas temu. Teraz do większej liczby turniejów nie będzie musiała przebijać się przez eliminacje. Pieniądze zarobione w Melbourne pozwolą też na oddech finansowy dla jej skromnego teamu. Od teraz to nie Magda Linette, a jej imienniczka z Łodzi jest drugą najwyżej sklasyfikowaną Polką w światowych tabelach.

Czytaj też: Królowa polskiego sportu jest tylko jedna

Fręch pnie się w górę. Są fajerwerki

O zwycięstwie nad Zacharową będziemy pamiętali, ale najważniejszy sukces w karierze to wcześniejsze pokonanie Caroline Garcii, dziewczyny, która jeszcze niedawno była numerem cztery kobiecego tenisa. Fręch imponowała nie tylko ambicją i regularnością. Jej gra była też bardzo inteligentna. Grała bez żadnych kompleksów, choć nigdy wcześniej nie udało jej się pokonać zawodniczki z czołowej dwudziestki. A jej bekhendy posyłane wzdłuż linii przenosiły ją w rejony dotychczas niedostępne.

Trzeba przyznać, że Magdalenie Fręch poza trenerem Andrzejem Kobierskim i najbliższymi nie towarzyszyła wiara w jej talent i w osiąganie najwyższych celów. Mozolnie pięła się w górę, fajerwerków nie było aż do tegorocznego stycznia. Wydawało się, że pierwsza setka rankingu, dostęp do wielkoszlemowych zawodów bez kwalifikacji to i tak sporo. Do tego przyplątała się wielomiesięczna kontuzja, co pewnie zatrzymało marsz w górę. Gdy jeden z tenisowych fachowców zasugerował, że i tak sporo osiągnęła (zważywszy na możliwości), zareagowała gniewnie. Okazuje się, że miała rację. Dzisiaj trzeci raz z rzędu mogliśmy oglądać jej promienny uśmiech po ostatniej piłce rozegranej na korcie.

Czytaj też: 1GA! Królowa tenisa wygrywa WTA Finals i wraca na tron

Niespodzianka Australian Open

Chwile triumfu przeżywa też Andrzej Kobierski. Zajmował się Magdą, gdy miała sześć lat, i robi to do dziś. Przez 20 lat bez przerwy! Para borykała się przez wiele lat z niedostatkiem środków. W czasach juniorskich brakowało pieniędzy na wyjazdy i zagraniczne treningi. O tym też trzeba pamiętać, gdy patrzy się na sportową drogę Polki.

W ubiegłym roku wielką niespodziankę sprawiła Magda Linette, która przebiła się aż do półfinału Australian Open (w tym roku musiała się wycofać z powodu niedyspozycji w trakcie pierwszego meczu z Caroline Wozniacki). Ale czwarta runda (dotychczas) Magdaleny Fręch to chyba jeszcze większa niespodzianka. Choć może to złe określenie, bo przecież do takiego wyniku łodzianka przygotowywała się przez wiele, wiele lat.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Łomot, wrzaski i deskorolkowcy. Czasem pijani. Hałas może zrujnować życie

Hałas z plenerowych obiektów sportowych może zrujnować życie ludzi mieszkających obok. Sprawom sądowym, kończącym się likwidacją boiska czy skateparku, mogłaby zapobiec wcześniejsza analiza akustyczna planowanych inwestycji.

Agnieszka Kantaruk
23.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną