Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Świat

Artur Domosławski w „NYT“

Artur Domosławski. Zdobywca tytułu Dziennikarz Roku 2010. Wydał bestsellerową książkę „Kapuściński non-fiction”, która wywołała żywą publiczną debatę. Reporter, specjalizuje się w tematyce Ameryki Łacińskiej, Afryki i Bliskiego Wschodu. Artur Domosławski. Zdobywca tytułu Dziennikarz Roku 2010. Wydał bestsellerową książkę „Kapuściński non-fiction”, która wywołała żywą publiczną debatę. Reporter, specjalizuje się w tematyce Ameryki Łacińskiej, Afryki i Bliskiego Wschodu. Polityka
Coś niepokojącego narasta w Polsce – pisze na łamach amerykańskiego dziennika „The New York Times“ publicysta i reportażysta POLITYKI, odnosząc się do burd chuliganów 11 listopada.

„Przywykliśmy do neofaszystów na stadionach piłkarskich, którzy wykrzykują obelgi pod adresem czarnoskórych piłkarzy i skandują swój plemienny antysemicki refren. Lecz oto to, co uważaliśmy za margines, jest większe niż się nam zdawało“ – pisze Domosławski w artykule „Stara Polska, nowy nacjonalizm“. Publicysta tłumaczy przyczyny obecnej fali skrajnego nacjonalizmu, która jego zdaniem nabrała przyspieszenia przed trzema laty, w dniu Święta Niepodległości, a która napędzana była przez zwolenników zmarłego w katastrofie smoleńskiej prezydenta Lecha Kaczyńskiego.

Domosławski wyjaśnia znaczenie, jakie dla Polaków ma Katyń – zarówno to historyczne, jak i to obecne, symboliczne, gdy mówi się już o „drugim Katyniu“. Autor w tamtej katastrofie widzi przyczyny dzisiejszego stanu rzeczy. Pisze o pęknięciu kraju (podział na tych dla których pod Smoleńskiem zdarzył się wypadek i tych, dla których to był zamach). Domosławski wspomina też o niedorzecznych teoriach spiskowych: „Liberalna polska inteligencja okrzyknęła tę paranoję „religią smoleńską“. Można ją opisać jako specyficzną mieszankę wybuchową polskiego mesjanizmu i religijnego fundamentalizmu, ksenofobii i umiłowania martyrologii. Dla wyznawców tej „religii“ każdy racjonalny argument w sprawie katastrofy przeobrażał się natychmiast w jeszcze jeden dowód przebiegłości „zamachowców“ – pisze Domosławski. „Religia smoleńska“ stała się – w oczach jej krytyków – formą ekspresji części Polski, która ma kłopot z nowoczesnością i liberalną demokracją. Kłopot, że ta irracjonalność nie jest zamknięta w katakumbach, lecz napędza główną partię opozycji, Prawo i Sprawiedliwość“.

Publicysta wyjaśnia, że "Teorie o zamachu rozpadają się jak domek z kart – głoszący je pseudo-eksperci okazują się oszustami lub durniami. „Polska racjonalna i liberalna gardzi „ludem smoleńskim“. I gdyby życie toczyło się w świecie idei, można by rzec, że słusznie. Lecz przecież ani „lud smoleński“, ani skrajni nacjonaliści nie znikną“

Wskazuje, że wśród tych ostatnich są mieszkańcy dużych miast, jak i zbiedniałej prowincji. Są wśród nich studenci matematyki, absolwenci studiów inżynierskich, ale i niewykwalifikowani robotnicy - wszystkich łączy gniew ("Nienawidzą establishmentu, a ujście dla swojej wściekłości znajdują w atakach na innych: imigrantów, gejów, Ruskich"). 

To rozprzestrzenianie się „religii smoleńskiej“ rozzuchwaliło ultra-nacjonalistów. Są na to przykłady: podpalenia mieszkań imigrantów w Białymstoku, przerwanie wykładu prof. Baumana we Wrocławiu. Marsze skrajnej prawicy są w dniu święta niepodległości nie tylko dozwolone, wręcz dmie się w ich żagle: kontr-manifestacje ukrócano, a „patriotyzm“ fanatyków nowego chowu nieraz wychwalano.  

Zdaniem Domosławskiego Polska stoi dziś przed wyzwaniem: jak zatrzymać ultra-nacjonalistyczną falę bez odwoływania się do antyliberalnych, autorytarnych środków takich jak prewencyjne zatrzymania czy ograniczenia wolności słowa. „Na szczęście – zauważa publicysta - budzi się ruch przeciwko skrajnej prawicy: cztery dni po święcie niepodległości ulicami Warszawy przeszła demonstracja przeciwko ksenofobii, w obronie różnorodności, która pokazała, że istnieje również tęczowa Polska“.

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Kraj

Kaczyński się pozbierał, złapał cugle, zagrożenie nie minęło. Czy PiS jeszcze wróci do władzy?

Mamy już niezagrożoną demokrację, ze zwyczajowymi sporami i krytyką władzy, czy nadal obowiązuje stan nadzwyczajny? Trwa właśnie, zwłaszcza w mediach społecznościowych, debata na ten temat, a wynik wyborów samorządowych stał się ważnym argumentem.

Mariusz Janicki
09.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną