„Przywykliśmy do neofaszystów na stadionach piłkarskich, którzy wykrzykują obelgi pod adresem czarnoskórych piłkarzy i skandują swój plemienny antysemicki refren. Lecz oto to, co uważaliśmy za margines, jest większe niż się nam zdawało“ – pisze Domosławski w artykule „Stara Polska, nowy nacjonalizm“. Publicysta tłumaczy przyczyny obecnej fali skrajnego nacjonalizmu, która jego zdaniem nabrała przyspieszenia przed trzema laty, w dniu Święta Niepodległości, a która napędzana była przez zwolenników zmarłego w katastrofie smoleńskiej prezydenta Lecha Kaczyńskiego.
Domosławski wyjaśnia znaczenie, jakie dla Polaków ma Katyń – zarówno to historyczne, jak i to obecne, symboliczne, gdy mówi się już o „drugim Katyniu“. Autor w tamtej katastrofie widzi przyczyny dzisiejszego stanu rzeczy. Pisze o pęknięciu kraju (podział na tych dla których pod Smoleńskiem zdarzył się wypadek i tych, dla których to był zamach). Domosławski wspomina też o niedorzecznych teoriach spiskowych: „Liberalna polska inteligencja okrzyknęła tę paranoję „religią smoleńską“. Można ją opisać jako specyficzną mieszankę wybuchową polskiego mesjanizmu i religijnego fundamentalizmu, ksenofobii i umiłowania martyrologii. Dla wyznawców tej „religii“ każdy racjonalny argument w sprawie katastrofy przeobrażał się natychmiast w jeszcze jeden dowód przebiegłości „zamachowców“ – pisze Domosławski. „Religia smoleńska“ stała się – w oczach jej krytyków – formą ekspresji części Polski, która ma kłopot z nowoczesnością i liberalną demokracją. Kłopot, że ta irracjonalność nie jest zamknięta w katakumbach, lecz napędza główną partię opozycji, Prawo i Sprawiedliwość“.
Publicysta wyjaśnia, że "Teorie o zamachu rozpadają się jak domek z kart – głoszący je pseudo-eksperci okazują się oszustami lub durniami. „Polska racjonalna i liberalna gardzi „ludem smoleńskim“. I gdyby życie toczyło się w świecie idei, można by rzec, że słusznie. Lecz przecież ani „lud smoleński“, ani skrajni nacjonaliści nie znikną“
Wskazuje, że wśród tych ostatnich są mieszkańcy dużych miast, jak i zbiedniałej prowincji. Są wśród nich studenci matematyki, absolwenci studiów inżynierskich, ale i niewykwalifikowani robotnicy - wszystkich łączy gniew ("Nienawidzą establishmentu, a ujście dla swojej wściekłości znajdują w atakach na innych: imigrantów, gejów, Ruskich").
To rozprzestrzenianie się „religii smoleńskiej“ rozzuchwaliło ultra-nacjonalistów. Są na to przykłady: podpalenia mieszkań imigrantów w Białymstoku, przerwanie wykładu prof. Baumana we Wrocławiu. Marsze skrajnej prawicy są w dniu święta niepodległości nie tylko dozwolone, wręcz dmie się w ich żagle: kontr-manifestacje ukrócano, a „patriotyzm“ fanatyków nowego chowu nieraz wychwalano.
Zdaniem Domosławskiego Polska stoi dziś przed wyzwaniem: jak zatrzymać ultra-nacjonalistyczną falę bez odwoływania się do antyliberalnych, autorytarnych środków takich jak prewencyjne zatrzymania czy ograniczenia wolności słowa. „Na szczęście – zauważa publicysta - budzi się ruch przeciwko skrajnej prawicy: cztery dni po święcie niepodległości ulicami Warszawy przeszła demonstracja przeciwko ksenofobii, w obronie różnorodności, która pokazała, że istnieje również tęczowa Polska“.