„Myliłem się co do Putina. Nasze podejście zakładające włączenie Rosji do europejskiej architektury bezpieczeństwa przegrało” – przyznał we wtorek prezydent Niemiec Frank-Walter Steinmeier.
Prezydent musi świecić oczami
Jako niegdyś bliski współpracownik kanclerza Gerharda Schrödera, a potem minister spraw zagranicznych był jednym z głównych architektów polityki wobec Rosji. Tej polityki, której gruzy są dzisiaj przedmiotem oskarżeń i drwin w Europie. Inaczej niż Angela Merkel, która jest już na politycznej emeryturze, Steinmeier został niedawno zaprzysiężony na nową kadencję i musi świecić oczami za politykę poprzednich gabinetów. Jest ich ostatnim wysokim przedstawicielem nadal sprawującym tak eksponowaną funkcję.
Media przypominają jego zdjęcia z Ławrowem obnażające wzajemną poufałość, obronę gazociągu Nord Stream 2, mantrę o bezpieczeństwie Europy, którego nie będzie bez Rosji... Wszystko to symbole fiaska niemieckiej polityki, które w obliczu zbrodni w Ukrainie nie tylko kładzie się coraz głębszym cieniem na wizerunku Niemiec w Europie. Stanowi także katalizator bezprecedensowej zmiany dokonującej się w tym kraju. W normalnych warunkach zasługiwałaby ona na miano rewolucji. Ale czasy normalne nie są. Rzeczywistość ucieka Berlinowi zbyt szybko, by mógł za nią nadążyć, nawet dokonując bez mała milowych susów.
Czytaj też: „Rozumiejący Rosję i Putina” w Niemczech kajają sie lub milczą
Bezpieczeństwo energetyczne w rękach Putina
Samokrytyka Steinmeiera to tylko słowa.