Europa naciska na Trumpa przed szczytem z Putinem. A Nawrocki z Tuskiem walczą o krzesło
Któż mógł przypuszczać, że rozmowy przed szczytem istotnym dla naszej części świata zostaną w Polsce sprowadzone do wskrzeszenia wojny o krzesło. Młodsi czytelnicy mogą nie wiedzieć, ale starsi na pewno pamiętają, jak swego czasu prezydent Lech Kaczyński, który był tu stroną ofensywną, dostarczał z premierem Donaldem Tuskiem osobliwych kadrów z europejskich szczytów. Spierali się o to, kto – głowa państwa czy szef rządu – powinien w Brukseli reprezentować Rzeczpospolitą. Tamten spór rozstrzygnął Trybunał Konstytucyjny, gdy jeszcze był trybunałem z prawdziwego zdarzenia. Zdawało się, że nie ma do czego wracać.
Nawrocki czy Tusk
Tymczasem Karol Nawrocki otwarcie dawał znać, że front wojny o krzesło zechce ponownie otworzyć. Słowa dotrzymał. Oczekuje też, a mówi to wprost, że premier zgłosi się do niego na audiencję i złoży mu wreszcie gratulacje, że „przejdzie mu to przez gardło”. Takie postępowanie to logiczna konsekwencja jego pomysłu na bardziej sprawczą prezydenturę. Gdyby wstrzymał się do jakiejś innej okazji, to pewnie nic wielkiego by się nie stało. „Gazeta Wyborcza” i „Fakty” TVN twierdzą jednak, że ekipa prezydenta USA została wprost zainspirowana przez ludzi Nawrockiego do wywarcia presji, aby z listy obecności na zdalnym spotkaniu europejskich przywódców z Donaldem Trumpem Tuska wykreślić. I wstawić Nawrockiego.
Te doniesienia dementuje Marcin Przydacz, szef biura polityki międzynarodowej w Kancelarii Prezydenta i faktycznie jego główny doradca ds.