Przyszłość Jacka Karnowskiego jako prezydenta miasta rozstrzygnie się 17 maja. Mieszkańcy Sopotu, w tym premier Tusk, zdecydują, czy mimo podejrzeń o korupcję utrzyma on urząd do końca kadencji, czy zostanie go pozbawiony. Jak zagłosuje premier, już wiadomo. – Na każdej tablicy wyborczej wisi informacja, że pan premier będzie głosował za odwołaniem Jacka Karnowskiego – mówi Wiaczesław Augustyniak, bezpartyjny przewodniczący rady miasta. To odpowiedź premiera na bunt sopockich radnych PO.
Jak wiadomo, zaczęło się od tego, że w lipcu 2008 r. Sławomir Julke, biznesmen, członek PO, obwieścił, że prezydent Sopotu zażądał od niego dwóch mieszkań w zamian za zgodę na rozbudowę strychu kamienicy będącej własnością Julkego. Nagranie rozmowy biznesmen przekazał prokuraturze. Wcześniej obaj panowie uchodzili za przyjaciół: wyjeżdżali razem na narty, Karnowski po rozstaniu z żoną pomieszkiwał u Julkego.
PiS, dla którego afera była darem niebios, uderzył w antykorupcyjny dzwon. Premier błyskawicznie, nie wnikając w szczegóły, odciął się od Karnowskiego. Prezydent Sopotu najpierw zawiesił swoje członkostwo w Platformie, a potem z niej wystąpił. Nie pojawiał się już na piłkarskim boisku, gdy w meczu miał grać Tusk. W styczniu 2009 r. prokuratura postawiła mu zarzuty. Wtedy też, w przeddzień kongresu PiS w Krakowie, Jan Kozłowski, przewodniczący pomorskiej PO, a zarazem marszałek województwa i sopocianin, otrzymał od Donalda Tuska misję – miał przekonać Karnowskiego do ustąpienia z urzędu. – Karnowski się wahał – opowiada Kozłowski. – Obiecał, że odpowie następnego dnia.