Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Książki

Komu śmierdzą fiołki

Kawiarnia literacka

Czasem mam wrażenie, że polski kler nie jest bytem realnym, że wszyscy biskupi, prałaci, purpuraci są tylko aktorami, których role piszą antyklerykałowie; że sam Jerzy Urban im sufluje, co mają robić, mówić, przeciw czemu i jakimi słowy protestować.

Na ogół kołacze mi się to tylko gdzieś z tyłu głowy, ale czasem wrażenie staje się dojmujące. Jak w przypadku niedawnego aresztowania Sztucznych Fiołków.

Byłem pewien, że to kaczka dziennikarska, ale jednak nie. Cztery skradzione z miejskiej wystawy plansze naprawdę odnalazły się w częstochowskiej kurii. Poziom kretynizmu tej akcji, tej wieści, tej wiadomości, poziom poczucia bezkarności, poziom arogancji i sobiepaństwa, słowem: wszystkie te poziomy nad poziomy wylatają.

Jest dla obrażonego katolika (czy wyznawcy Zeusa, powiedzmy) ścieżka legalna: dzwoni na policję lub zgłasza do prokuratury, sprawa jest rozpatrywana. Ale nie, można przecież podwędzić. Dekalog wszak wprost nie mówi: Nie będziesz podwędzał planszy bliźniego twego. Kuria – ustami rzecznika – oświadczyła lakonicznie, że prace zostały zdjęte i złożone w portierni (to właściwie gotowy tytuł religijnego płótna: „Złożenie w portierni”). Tak bezosobowo. Dokonało się samo. I były powody, bo prace o treści antyreligijnej eksponowano w okresie ruchu pielgrzymkowego i są one elementem kampanii antyreligijnej.

Dzień później kuria dalej brnęła w kuriozalność: wydała oświadczenie, że żadnego oświadczenia nie wydawała. Równocześnie rzecznik kurii ma pretensje, że słowa jego (niewydanego) oświadczenia zacytowano niedokładnie, bowiem nie tyle nie chce powiedzieć, kto zdjął plansze, ile nie wie. Z drugiej jednak strony: nie wie wprawdzie, kto zdjął plansze, ale wie, że były to osoby urażone i oburzone ich wymową antyreligijną – a zatem ktoś z tymi osobami rozmawiał i zamiast zadzwonić na policję, zajął się składowaniem plansz w portierni. Z trzeciej strony, pracownicy kurii wiedzieli, że osoby są urażone wystawą, ale nie wiedzieli, że prace pochodzą z wystawy. Dodam, że kuria w Częstochowie jest przy alei Najświętszej Marii Panny, wzdłuż której wisi wystawa Sztucznych Fiołków. Któż by mógł skojarzyć, że cztery plansze z dziełami sztuki z dopiskami pochodzą akurat z wystawy takich plansz, która rozciąga się przed kurią? Nikt. W kurii – nikt. Zwłaszcza że równocześnie w kurii są oburzeni antyreligijną wymową plansz.

Wiadomo, jak to z Fiołkami jest: jedne lepsze, drugie gorsze – zresztą w zbiorze tak obfitym nie może być mowy o równym poziomie. Ale żaden z ukradzionych Sztucznych Fiołków nie nawoływał do przemocy wobec katolików, nie szerzył nienawiści do religii. Nie padł ani jeden argument, dlaczego którykolwiek z obrazów miałby być obraźliwy czy antyreligijny: ot, curia locuta, causa finita, były telefony, komando cenzury artystycznej złożyło w portierni. Prokuratura umorzy sprawę, nikt nie będzie badał monitoringu. Sprawa rozejdzie się po kościach, po kościołach.

W necie widać wszystkie cztery zabrane plansze. „Nawiedzenie” Pontorma, gdzie Elżbieta rozmawia z Marią (– Mario, Polacy obwołali cię swoją królową! – Kto?! – No właśnie miałam nadzieję, że chociaż ty to wiesz. – Trzeba sprawdzić w Wikipedii); „Świętego Mateusza” Caravaggia, gdzie anioł zamiast Ewangelii dyktuje mu, licząc na palcach, przepis na ciasto (No więc tak. Do mąki wbijasz dwa jajka, mieszasz, dodajesz trochę masła...); „Balkon” Caillebotte’a (patrzący na ulicę panowie: – No i znowu się obnoszą po ulicach. – Z bożym ciałem); wreszcie bizantyjska mozaika, na której Chrystus rzecze: Proszę mnie łaskawie nie mieszać ani w swój fallocentryczny Honor, ani w swoją Ojczyznę.

I dopiero tutaj widać, z jak głębokim problemem mamy do czynienia: te obrazki bowiem nie tylko nie są antyreligijne, one są wręcz głęboko religijne. A przynajmniej tak, w zgodzie z nauką Chrystusa, można je interpretować. Choć niekoniecznie w zgodzie z podejściem polskiego katonarodowego zaścianka czy samego ich twórcy.

W „Zwiastowaniu” Maria nawet nie wie, o jakie obwołanie królową chodzi. I słusznie; propagandowe zagranie Jana Kazimierza w trakcie Potopu (spowodowanego zresztą nieporozumieniami między jednymi chrześcijanami a drugimi) nijak się ma do zasadniczego znaczenia Wcielenia w planie zbawienia ludzkości. Podobnie jest z mozaiką: ani „honor”, ani „ojczyzna” nie są pojęciami chrześcijańskimi. Chrześcijanin, który dostanie w twarz, ma nadstawić drugi policzek, a nie, jak samczyk z Boziewicza, wyzywać na pojedynek; natomiast ojczyzny i granice mają się nijak do wspólnoty Chrystusowej, gdzie nie ma Greczyna ni Żyda. W przeróbce Caillebotte’a chodzi oczywiście o argument znany z walk o polską przestrzeń publiczną: albo geje i lesbijki nie mają prawa się obnosić po ulicach w Paradzie Równości, i wtedy konsekwentnie zakażmy katolikom obnoszenia się po tych samych ulicach z procesjami Bożego Ciała, albo pozwalajmy na to i jednym, i drugim. Ale to oczywiście tylko pierwsza warstwa. Bo boże ciało to nie to samo co Boże Ciało i tu dochodzimy do bardzo skomplikowanych kwestii: stosunku do ciała, cielesności, seksualności. Czy obnoszenie się z ciałem i cielesnością może być grzeszne, skoro ciało jest dane od Boga?

W końcu Caravaggio, przykład może najciekawszy: to druga wersja tego płótna. W wersji pierwszej Caravaggio w duchu Kościoła ubogiego pokazał św. Mateusza jako biednego (brudne stopy!), niepiśmiennego rybaka, którego dłoń prowadzi anioł. To oburzyło ówczesnych purpuratów jako nieodpowiednie, niegodne. Zamówiono wersję drugą, gdzie ewangelista nie był przaśny. Fiołek odwraca tę zależność: i oto w wersji na bogato anioł dyktuje Mateuszowi zamiast ewangelii przaśny przepis na ciasto.

Można to interpretować jako aluzję do pierwsi będą ostatnimi, a ostatni pierwszymi, kto się poniża, będzie wywyższony czy prędzej wejdzie wielbłąd przez ucho igielne niż bogacz do królestwa niebieskiego. Ale po co interpretować, skoro łatwiej schować lampę pod korcem. Na portierni w kurii.

Jacek Dehnel – pisarz (ostatnio wydał powieść „Saturn”), poeta, tłumacz (Larkin, Verdins) i malarz. Zajmuje się zbieractwem i łowiectwem (gratów), prowadzi blog poświęcony międzywojennemu tabloidowi kryminalnemu „Tajny Detektyw”, nie prowadzi samochodu.

Polityka 42.2013 (2929) z dnia 15.10.2013; Kultura; s. 103
Oryginalny tytuł tekstu: "Komu śmierdzą fiołki"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Fotoreportaże

Richard Serra: mistrz wielkiego formatu. Przegląd kultowych rzeźb

Richard Serra zmarł 26 marca. Świat stracił jednego z najważniejszych twórców rzeźby. Imponujące realizacje w przestrzeni publicznej jednak pozostaną.

Aleksander Świeszewski
13.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną