Pierwszy numer jest z najwyższej kabaretowej półki – Starsi Panowie Dwaj śpiewają rzewną piosnkę „Jak słodko mieć własne mieszkanko”, rozpływając się nad każdym cywilizacyjnym wynalazkiem, z którego lokator może do woli korzystać, w szczególności zaś pochylają się nad wanną i zlewem. Ale nie dajmy się zwieść pozornej liryce wypełniającej melodyjną piosenkę; w istocie jest to bowiem utwór jak najbardziej realistyczny. W czasach, z których pochodzi nagranie, Polska Ludowa odnotowywała wprawdzie ogromny postęp na froncie budownictwa dla ludu pracującego, niemniej w dalszym ciągu baza nie nadążała za nadbudową. Dlatego najwyższe władze, chcąc utrzymać wysokie tempo prac, zalecały daleko posunięte oszczędności, w skrajnej wersji – wspólne łazienki na piętrze, co było bodaj jednym z ostatnich pomysłów towarzysza Gomułki. Dopiero znając owe realia, w pełni zrozumiemy, skąd brało się poczucie szczęścia obywatela samodzielnie korzystającego z wanny i zlewu.
O tym jak to miło mieć sąsiada oraz własne mieszkanie (zwłaszcza w dobie drożejących kredytów) przekonuje Artur Andrus, zapowiadając tom V kolekcji kabaretowej.
W piątym odcinku naszej (Ko)lekcji Polskich Kabaretów oglądamy Polaka we wnętrzu naturalnym, bez szabli i husarskich skrzydeł, za to w kapciach i w szlafroku. Autorzy, którzy pukają do drzwi, chcą z bliska zobaczyć, jak rodacy mieszkają i o czym rozmawiają.
Reklama