Nie jestem w stanie zliczyć, ile razy powiedziałam „tak”, kiedy chciałam powiedzieć „nie”. Kiedy mówię „nie”, czuję się niemiła, trudna, chamska, agresywna, jakbym coś niszczyła.
Moim zdaniem tubki unaoczniły fakt, że powszechności i powszedniości alkoholu nie można już zignorować, że nie jest to produkt wstydliwie chowany za kasą, ale ma swoje stałe miejsce wśród innych przekąsek. Nie chcemy o tym pamiętać.
Ta sytuacja przypomniała mi się, kiedy oglądałam debatę Donalda Trumpa i Kamali Harris – dwie twarze na ekranie, w osobnych prostokątach. Jedno mówi w powietrze i drugie podobnie.
Ten temat już dawno nie jest „najnowszym newsem”, ale nie przestaje mieć znaczenia i imion. Wakacje to nie jest jedynie sezon ogórkowy albo urlopowy. Dla wielu, którzy brną przez leśne ostępy, jest to sezon uchodźczy.
Okrutne komentowanie wszystkiego, co uchodzi za porażkę, jest dzisiaj nagminne. Żyjemy w sadystycznym komentariacie czyhającym na błędy tych, którzy odnieśli jakiś rodzaj sukcesu, i z rzadka nagradzającym tych, którzy przetrwają.
Mamy nieustające poczucie winy, że źle kupujemy, że możemy mądrzej i lepiej. Bunt nie pomoże, bo łatwo go przerobić na kolejny produkt i wtedy mamy kolejne trendy: greenwashing, wellness, pseudopsychologia. Musimy wyjść z tej narracji, odmówić udziału.
Po trzydziestce doszłam do wniosku, że nie mam ambicji innej niż robić rzeczy, od których nie boli mnie kręgosłup, a które lubię. Jeśli mam się czegoś douczyć, to w porządku; jeśli muszę „pobrudzić” CV, to nie ma problemu.
Nie chcę się optymalizować. Nie chcę instalować sobie aplikacji, które będą mierzyć mi sen, liczyć moje kroki, sprawdzać, czy wypiłam wystarczająco dużo wody, czy zjadłam za dużo cukru.
W Strefie Gazy dokonuje się właśnie cichy mord na lokalnej modzie i tradycji. Wojna zabija kulturę, nie tylko fizycznie eliminując jej przedstawicieli, lecz także niszcząc jej materialne ślady – od budynków aż po najmniejszy guzik.
14 kwietnia obchodziliśmy Międzynarodowy Dzień Osób w Kryzysie Bezdomności – może to dobry pretekst, żeby zapoznać się z tym, co robią pomagające im organizacje.
Czy zdrowie równa się szczupłość? Ale czym byłaby szczupłość? Czy rozmiar M to stan zaniedbania, który ma motywować do osiągnięcia rozmiaru S? I jakie to są w ogóle wymiary?
Decyzje o likwidacji działu korekty u osób kierujących pracą gazety wskazują na szerszy problem – jak wielkie panuje niezrozumienie dla procesu powstawania tekstu. Idzie się na ilość, a nie w jakość, w nadprodukcję treści, a nie w ich cyzelowanie.
Warto zmienić ton rozmowy o ubiorze w szkole na mniej autorytarny, a bardziej demokratyczny.
Potrzeba głębokiego, równościowego, bliskiego kontaktu fizycznego jest wpisana w życie od milionów lat. Nie wyobrażam sobie wspólnoty bez „darmowych tulasów” dla każdego, kto ich potrzebuje.
Poszłam ostatnio do wróżki – albo raczej, jak się owa tytułuje: astrolożki.
Włosi mają takie powiedzenie, że są sprawy bella i są sprawy brutta. Brutta się nie eksponuje. Brutta to wszystko, co niedoskonałe, dziwne.
Kobieta w garsonce teatralnie łapie się za głowę, pochylając nad biurkiem. Matka krzywi się i zamiera w czasie radosnej zabawy z dziećmi. Mężczyzna idący ulicą niespodziewanie zatrzymuje się z cierpiącą miną. Co ich łączy? Ból.
Ja też chcę się cieszyć. Chcę być obywatelką, ale nie chcę wpisywać w to martyrologii, nie chcę niczyich za to pokłonów, nie chcę być matką Polką ani „wolnością wiodącą lud na barykady”.
Mam takie wielkie obywatelskie marzenie, że wszyscy nauczymy się wzajemnie sobie pomagać, tak zwyczajnie, nie od święta.
Nie zmienimy dzisiejszego przemysłu modowego, dokładając do niego miły, etyczny aneksik dla uspokojenia sumienia. Zmiana musi być radykalna i zacząć się od stwierdzenia, że cały system mody jest zgniły.
Nie chcemy, żeby świat, który tak mocno czujemy, był krzywdzony, niszczał. Dla tak odbieranego świata chcemy pracować, działać.
Powstańczyni Janina Jankowska przyjmuje mnie nad stołem pełnym słodyczy.
W życiu, które nie jest autorytarnym koszmarem, są same niejednoznaczności.
Chorujemy. Stajemy się coraz bardziej samotni i niemili. Ulice pełne Żabek i dyskontów są coraz bardziej anonimowe.