Wyobraź sobie, że twoja droga do upragnionego życia prowadzi przez ciemny, zimny, obcy las, przez bagno, w które wpadasz do połowy uda. Piszesz esemesa do rodziny albo dzwonisz, jeszcze przekonujesz ich i siebie, że nie zmienisz zdania. Shaswar wstukuje w telefon: „Wszystko albo nic, tak czy siak, nie wracam”.
I nagle – abonent czasowo niedostępny. Nie ma śladu. Nie ma głosu. Nie ma ciała. Droga się urywa, tryb niedokonany. Zginął? A może się uratował? Może stał się cud? Granica do Europy jest zielona, ale szlak przez nią – czarny. W ciemności nie wiadomo, kto żyje, kto ucieka, a kto nie może iść dalej.
Ci, którzy zostali tam, w kraju pochodzenia, tysiące kilometrów dalej, wierzą, że znajdą bliskich, w gęstwinie czy w głębinie. Dzwonią, piszą, szukają, płacą, jadą, wracają, przekupują, błagają, grożą, płaczą, wypełniają formularze. Czekają na infolinii, przed drzwiami urzędników, przed gabinetami polityków. Życie rodzin tych, którzy zniknęli, staje się niekończącą się poczekalnią. Jedyne, co słyszą: wasz syn, wasza córka – zaginęli. Zamiast odpowiedzi jest tylko więcej pytań. Między życiem a śmiercią powstaje szczelina, w którą wpadają wszystkie słowa i próby zrozumienia. W tej szczelinie nie ma żadnego porządku, żadnych kategorii ani żadnego boga, czas tam nie istnieje. Jest tylko rozpacz i nadzieja, jednocześnie, czasem równocześnie.
Shamal Husamalddin Hassan od trzech lat fotografuje rodziny zaginionych w drodze do Europy i wyobrażonego lepszego życia oraz rozmawia z ich bliskimi. Miasto, z którego pochodzi fotograf – Ranija w irackim Kurdystanie – leży w jednym z obszarów, z których rokrocznie migruje coraz więcej młodych osób. To centrum biedy i braku perspektyw. Cykl fotografii Shamala pod kuratorską opieką Konrada Smoleńskiego i Jagny Lewandowskiej, niedawno pokazywany w Warszawie, niedługo pojedzie do Lipska.