Lepszy jest błąd niż nicnierobienie. A tak właśnie zachowuje się MEiN – nie robi nic ponad rozsyłanie zapewnień, że egzaminy w maju się odbędą i już.
Zęby bolą od powtarzania truizmu, że dziś nie jest problemem dostęp do wiedzy ani uzupełnienie w niej ewentualnych luk. Do MEiN ta wiedza najwyraźniej wciąż nie dotarła.
MEiN już raz obiecał dzieciom pomoc, a efekt okazał się mizerny. Resortowi na razie świetnie idzie promocja planowanych działań, a różnie dotrzymywanie słowa.
Psychiatrzy podkreślają, że dobre funkcjonowanie dzieci opiera się na trzech filarach: rodzinie, relacjach rówieśniczych i edukacji. Pandemia wpłynęła negatywnie na nie wszystkie.
Ściąganie na wyższych uczelniach nie jest niczym nowym. Wygląda jednak na to, że pandemia wywołała epidemię tego zjawiska.
Statystyki o przechodzeniu na naukę zdalną lub hybrydową klas I–III oscylują już wokół poziomu, przy którym w listopadzie zamykano już wszystkie szkoły.
Chcieli studiować za granicą: międzynarodowe przyjaźnie, członkostwo w ekskluzywnych klubach i osobisty kontakt z wybitnymi profesorami. Pandemia sprawiła, że siedzą w domach, przed komputerami. Nauka jest wirtualna. Realne są za to koszty.
Wszyscy mają dość pozorowanej nauki. Uczniowie, ale przede wszystkim rodzice, chcą prawdziwej. Dlatego dyrektorzy proszą, żeby się deklarować ws. szczepienia.
Władze Łodzi kazały dyrektorom kroić budżet, no to kroją. Jedni tną trzynastki, inni etaty pracowników obsługi i administracji. A nawet wydatki na prąd, mydło i wodę.
Kończą się ferie dla dziecka, ale też dla matki albo ojca. Wracają lekcje online, wspólne pisanie sprawdzianów, podpowiadanie. Cała ta cholerna nauka, której rodzic nienawidzi.