W wielu polskich szkołach rok szkolny rozpoczął się jak zwykle mszą świętą. Mimo wyroku Trybunału w Strasburgu nauka etyki nadal pozostaje fikcją. Państwo nie ma żadnej kontroli nad treściami nauczanymi na katechezie. A te są coraz bardziej odklejone od współczesnego świata. Czas na wielką debatę.
Owszem, zapewne w końcu lekcje etyki w szkołach pojawią się powszechniej. Ale będzie to etyka katolicka. Już jest.
Wielu katechetów ma poczucie, że Kościół wysłał ich na front i pozostawił samym sobie. Hierarchowie, zapatrzeni w statystyki, nie chcą słyszeć, że z religią w szkołach jest coraz gorzej.
Trybunał przemówił, sprawa skończona. Czy na pewno?
Ostateczny argument używany zazwyczaj w obronie szkolnej katechezy brzmi: przecież religia nikomu nie szkodzi. To nieprawda. Szkole szkodzi. I treść, i forma, w jakiej bywa obecna.
Ostateczny argument używany zazwyczaj w obronie szkolnej katechezy brzmi: przecież religia nikomu nie szkodzi. To nieprawda. Szkole szkodzi. I treść, i forma, w jakiej bywa obecna.
Rozwiązanie problemu zajęć z etyki może nie być zbyt etyczne
Po 15 latach obecności religia wrosła w szkolny pejzaż. Społeczne emocje, które towarzyszyły jej wprowadzaniu, wypaliły się. Dzieci z niewierzących domów zapisują się na religię, żeby się nie wychylać. Niechodzący – a jest ich ledwie kilka procent – przeczekują w bibliotekach, bo alternatywa w postaci obiecanej etyki nie została stworzona. Ale i to już nie wywołuje protestów. Dopiero ostatnie zapowiedzi płynące z Ministerstwa Edukacji i kręgów kościelnych: pomysł wliczania religii do średniej ocen, jej obecność na maturze czy powstanie Narodowego Instytutu Wychowania, opartego na wartościach chrześcijańskich, obudziły dawne spory. Czy powróci wojna religijna?
Jak co roku 98 proc. polskich ośmiolatków przystępuje do Pierwszej Komunii Świętej. Na szkolnej katechezie poznają pojęcia grzechu, winy, pokuty; najczęściej uczone metodą paznokciową, w postaci gotowych formułek do wyuczenia na pamięć. Gorąca przed laty dyskusja o obecności religii w szkołach już się zakończyła. Dziś kwestią jest raczej jakość tego nauczania. Jak pisał niegdyś Boy „nie ma nic bardziej przeciętnego niż przeciętny katecheta”.