Minister sprawiedliwości zapowiada skrócenie procedur w sprawach cywilnych, dzięki czemu w sądach oszczędzić będzie można czasu, nerwów i pieniędzy. Budzi to nadzieje wszystkich czekających, ale nie będzie proste w realizacji.
Bogini sprawiedliwości ma przesłonięte oczy. W polskiej wersji - siedzi na żółwiu i jest sparaliżowana. Trzy decyzje międzynarodowego Trybunału w Strasburgu wytykające Polsce niedopuszczalną przewlekłość postępowania i zasądzające odszkodowania zbiegły się z informacją, że projektowana reforma sądownictwa - w tym powołanie 400 sądów grodzkich - da się urzeczywistnić dopiero za dwa lata. Wcześniej nie będzie pieniędzy. W pierwszym półroczu do sądów trafiło 3,1 mln nowych spraw, o 608 tys. więcej niż przed rokiem. Niewiele z nich ma szanse skończyć się w tym tysiącleciu.
Przed tygodniem telewizyjne relacje z procesu oficera H. opatrzone zostały informacją, kim był - jako jedyny Polak - jego ojciec. Skazanemu nieprawomocnie zamazano elektronicznie twarz, lecz rodzinę siedzącą wśród publiczności sfilmowano. Kilka lat temu tak samo traktowano Sławomira W., syna prezydenta. Coraz trudniej się połapać, jakie prawa rządzą relacjami z procesów.