Kraj

Ich nie będzie, my będziemy

Mówi Piotr Staruchowicz, "Staruch"

Piotr Staruchowicz. Piotr Staruchowicz. Tadeusz Późniak / Polityka
Rozmowa z Piotrem Staruchowiczem, znanym jako Staruch, kibicem Legii Warszawa.

Opinia publiczna dowiedziała się o pana istnieniu, kiedy w 2009 r. po śmierci Jana Wejcherta, współwłaściciela Legii, podczas meczu Legii z Ruchem Chorzów, wzniósł pan okrzyk: „Jeszcze jeden”. Dlaczego życzył pan śmierci Mariuszowi Walterowi, bo do niego to było skierowane?
To był czas konfliktu z zarządem klubu. Klub mścił się na nas, że nie chcieliśmy akceptować tego, co się w klubie dzieje. Wcześniej na raka zmarł nasz kolega kibic i klub się nie zgodził na minutę ciszy w jego intencji. Miałem to w pamięci i dziesiątki innych zdarzeń. Zdecydowały emocje.

Niedawno został pan uznany za bandytę, po spoliczkowaniu piłkarza Jakuba Rzeźniczaka.
Podczas meczu niezależnie jak piłkarze grają, my ich dopingujemy. Tak było też w tym meczu, niech pan zwróci uwagę, znowu z Ruchem Chorzów. A po meczu on przechodząc obok trybuny rzucił nam wiązankę.

Ale wcześniej ktoś z trybun obraził Rzeźniczaka.
To nie było do niego, ale ogólnie, bo Legia to nie Iskierka Parzęczew, a mecz był tak mizerny, że nie dało się wytrzymać.

I dlatego pan go spoliczkował? Kierował panem rozum czy serce?
Jak chce pan ze mnie zrobić świra, to serce. Ale może ja to zrobiłem w celu edukacyjnym?

I przy okazji krzyknął pan do niego coś o „trzymaniu mordy”.
No, padło parę słów, ale w tym samym języku, którego piłkarze używają między sobą.

Dlaczego ta Legia jest dla pana taka ważna?
Otacza nas plastikowa rzeczywistość, a kibice to jedyny element społeczeństwa, który jest autentyczny, zdrowy, kieruje się jasnymi, sztywnymi zasadami, których nie nagina w zależności od okoliczności.

Polityka 21.2011 (2808) z dnia 17.05.2011; Kraj; s. 26
Oryginalny tytuł tekstu: "Ich nie będzie, my będziemy"
Reklama