Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

Solimarność

Spór o pamiątki po Solidarności

Lech Wałęsa przekazał Centrum Solidarności sweter, który miał na sobie podczas strajku w 1980 r., legitymację członków KK i flagę S, którą Wałęsowie wywieszali na balkonie w latach 80. Ale to wszystko mało... Lech Wałęsa przekazał Centrum Solidarności sweter, który miał na sobie podczas strajku w 1980 r., legitymację członków KK i flagę S, którą Wałęsowie wywieszali na balkonie w latach 80. Ale to wszystko mało... Krzysztof Mystkowski / KFP
300 mln zł kosztowała budowa Centrum Solidarności w Gdańsku. Wciąż jednak nie wiadomo, jakie pamiątki tam trafią. Toczą się w tej sprawie spory ideowe i prestiżowe.
Przyszła siedziba Europejskiego Centrum Solidarności (ECS) – instytucji, która ma łączyć funkcje muzeum, archiwum i ośrodka badawczo-edukacyjnego.Renata Dąbrowska/Agencja Gazeta Przyszła siedziba Europejskiego Centrum Solidarności (ECS) – instytucji, która ma łączyć funkcje muzeum, archiwum i ośrodka badawczo-edukacyjnego.
Plac Solidarności w Gdańsku. Historycznej bramie nr 2 przywrócono dawny wygląd z okresu strajku w 1980 r.Maciej Kosycarz/KFP Plac Solidarności w Gdańsku. Historycznej bramie nr 2 przywrócono dawny wygląd z okresu strajku w 1980 r.

Masywna budowla wyrosła w sąsiedztwie gdańskiego pomnika Poległych Stoczniowców. Pordzewiałe powierzchnie przypominają kadłub statku. To przyszła siedziba Europejskiego Centrum Solidarności (ECS) – instytucji, która ma łączyć funkcje muzeum, archiwum i ośrodka badawczo-edukacyjnego. Ma utrwalać w świadomości ludzi udział Solidarności, tej z lat 1980–89, w obaleniu komunizmu.

Muzeum w papierze

Budynek ECS wyceniono na 300 mln zł. Gdańszczanie nie są przychylni inwestycji (tylko 13 proc. sondażowanych było za budową, 29 proc. przeciw). Ale trudno się dziwić, skoro Solidarność, której historyczne dokonania ma sławić ECS, jest w konflikcie z prezydentem Gdańska, który Centrum buduje.

Otwarcie obiektu zaplanowano na 4 czerwca 2014 r. Co się znajdzie w środku? Dr Konrad Knoch mówi o „papierowej rewolucji” – bo właśnie dokumentów, ulotek, plakatów pozostało najwięcej w solidarnościowej spuściźnie z lat 1980–89. I na pewno wpłynie to na kształt wystawy stałej, nad którą dr Knoch i inni w ECS pracują. W klasycznych ekspozycjach 80–90 proc. stanowią przedmioty, resztę – dokumenty. Tu proporcje mogą okazać się odwrotne – zapowiada się, że będzie dominował papier i zdjęcia. ECS tym gorliwiej, już od kilku lat, apeluje o jakieś niepapierowe pamiątki po Solidarności.

Wsparł te apele Lech Wałęsa, który przekazał dokumenty z posiedzenia Komisji Krajowej (tego, po którym wprowadzono stan wojenny), legitymacje członków KK, których ci nie zdążyli odebrać (w tym legitymację Zbigniewa Bujaka), flagę S, którą Wałęsowie w latach 80. wywieszali na balkonie swojego mieszkania. Danuta dowiozła jeszcze sweter, w którym jej mąż strajkował i podpisywał Porozumienie Gdańskie. „Pod względem wartości historycznej można tę pamiątkę porównać na przykład do bluzy mundurowej marszałka Piłsudskiego, chociaż nie ma on tego monumentalizmu i powagi. Wypożyczyliśmy więc sweter pod wieloma rygorami” – informował Andrzej Trzeciak, opiekun Kolekcji Pamiątek Historycznych ECS.

Pracownikom ECS udało się jeszcze pozyskać kabinę suwnicy, na której pracowała Anna Walentynowicz, wraz z tak zwaną księgą pracy, w której widnieją jej podpisy. Z grudnia 1970 r. mają w ECS przestrzeloną kurtkę Ludwika Piernickiego, zabitego robotnika gdyńskiej stoczni. Z gdańskich pamiątek z tego czasu ocalały też drzwi z otworami po kulach pochodzące ze stoczniowego szpitala. Ostatnio wdowa po Jacku Kuroniu wzbogaciła gdańskie zbiory, przekazując biurko męża.

Na losach najważniejszych potencjalnych eksponatów zaważył stan wojenny. Słynny długopis-gigant, medal Nagrody Nobla i kilka innych potencjalnych eksponatów Wałęsa w 1983 r. przekazał już jako wota na Jasną Górę. Z dyspozycją, by nawet jemu ich nie oddawać, gdyby kiedykolwiek tego zażądał. To zapewne na wypadek, gdyby komunistom udało się go jakoś złamać. Długopis (nadgryziony zębem czasu, poklejony taśmą) można było oglądać w 2000 r. na wystawie „Drogi do Wolności”. Paulini przywieźli go niczym relikwię w skrzyneczce wybitej bordowym pluszem. Po kilku miesiącach upomnieli się o zwrot. Oryginał zastąpiono repliką. Nie ma szans, by oryginał trafił do muzeum.

Najcenniejszy obiekt muzealny z Sierpnia 1980 r. – tablice, na których spisano 21 postulatów strajkowych, przydają tymczasem splendoru Centralnemu Muzeum Morskiemu. O wartości historycznej tablic świadczy wpis na prowadzoną przez UNESCO listę „Pamięć Świata” (wraz z Biblią Gutenberga, rękopisami Chopina i autografem „De revolutionibus...” Kopernika). Do zbiorów CMM trafiły za sprawą wystawy urządzonej tam w pierwszą rocznicę Sierpnia 80. W muzeum zastał je stan wojenny. W jedną z pierwszych nocy stanu wojennego zostały jednak w tajemnicy wywiezione i ukryte w domu jednego z muzealników. Esbecy przyjechali do CMM, zarekwirowali kopie, sądząc, iż to oryginały. Kopie zaginęły, oryginały przetrwały. Basil Kerski, dyrektor ECS, liczy, że Muzeum Morskie przekaże je do ECS w depozyt.

Wszystko przez Lenina

Kerski liczył też, że na podobnych zasadach – jako depozyt – trafią do ECS
dokumenty archiwalne Solidarności z lat 1980–89. A może i inne rzeczy – powielacze, pamiątki z obozów internowania, różaniec z chleba, znaczki i pocztówki poczty podziemnej, tłoki ze stemplami, makiety konkursowe gdyńskich pomników dedykowanych ofiarom Grudnia 1970 r. Solidarność nie chce jednak wydać zbiorów.

Sytuacja jest paradoksalna, bo NSZZ „S” jest jednym z założycieli ECS. W 16-osobowej Radzie ECS, która sprawuje nadzór nad działalnością tej placówki, zasiada formalnie dwóch przedstawicieli związku, a praktycznie to nawet trzech, bo jednego z założycieli reprezentuje Ewa Zydorek, aktualna sekretarz Komisji Krajowej „S”. Związkowcy zastrzegają jednak, że to mało.

Teoretycznie przejęcie przez muzeum związkowych pamiątek powinno być oczywistością. Pod umową z 8 listopada 2007 r. „o utworzeniu i prowadzeniu wspólnej instytucji kultury” – dokumentu, na mocy którego ECS powstało, widnieją podpisy ówczesnych szefów Komisji Krajowej – Janusza Śniadka i jego zastępcy Jerzego Langera. Jeden z paragrafów tej umowy zawiera zobowiązania założycieli – co który z nich wniesie do ECS. Solidarność zobowiązała się, że będzie udostępniać Centrum historyczną stoczniową Salę BHP, w której podpisano Porozumienie Gdańskie, oraz posiadane zbiory archiwalne wytworzone przed 4 czerwca 1989 r. Zasady udostępnienia miała uregulować odrębna umowa. Nie ma sporu co do tego, że sygnatariusze umowy, od Janusza Śniadka poczynając, na Janie Kozłowskim (wtedy marszałku pomorskim) kończąc, wyobrażali sobie udostępnienie właśnie jako przekazanie w depozyt.

Dlaczego tak się nie dzieje? Basil Kerski, syn Irakijczyka i Polki, menedżer kultury, politolog, eseista, redaktor naczelny dwujęzycznego „Magazynu Polsko-Niemieckiego Dialog”, objął stanowisko dyrektora ECS w maju 2011 r. (po głośnej dymisji dominikanina Macieja Zięby). Parę miesięcy wcześniej nowym szefem „S” został Piotr Duda, co postrzegano jako nowe otwarcie. Duda mówił wtedy o odejściu „S” od polityki i historii, o skoncentrowaniu się na teraźniejszości. Obaj panowie mieli okazje do rozmów. Relacje musiały być dobre, skoro zdążyli przejść na ty. Ale potem nagle „S” zmieniła front w sprawie archiwów.

Dlaczego? Wielu zwala winę na Lenina. Było tak: władze Gdańska, wbrew stoczniowej „S”, zdecydowały o zrekonstruowaniu Bramy Nr 2 w kształcie z 1980 r., z napisem „Stocznia Gdańska im. Lenina”. W sierpniu 2012 r. członkowie KK z Dudą na czele odpiłowali fragment napisu zawierający „im. Lenina”. Miasto doniosło na policję o uszkodzeniu mienia – a miasto to prezydent Paweł Adamowicz, mający największy wpływ na ECS. Ale ewidentna jest też wolta Dudy, który w pewnym momencie wrócił do starego pomysłu na związek, do afiliacji politycznych, gier populistycznych, wzbogaconych o chwyty medialne, do których jego poprzednik nie miał talentu.

– Nie przekażemy, nie widzę takiej możliwości – mówi o pamiątkach Bogdan Biś, pierwszy zastępca Dudy. – Zgadzamy się, że ECS jest instytucją potrzebną, ale nie mamy na nią żadnego wpływu. Zresztą zainteresowani mają dostęp do archiwaliów. Współpracujemy też z Archiwum Państwowym. Sporo osób zgłasza się do nas ze swoimi zbiorami, zastrzegając, że oddają je Komisji Krajowej, a nie ECS. Nie możemy być nielojalni. Nie ma też niebezpieczeństwa, żeby nasze zbiory były zagrożone, niezabezpieczone.

Mur gdański i mur berliński

Zbiory Solidarności tkwią w największym schronie przeciwlotniczym z okresu II wojny światowej w Gdańsku, owianym legendami o tajemnych przejściach. Archiwum założono w 1994 r. Przez lata panował tam bałagan i były kłopoty z dostępem. Ale rok temu KK zatrudniła Stanisława Flisa, historyka i doświadczonego archiwistę (wcześniej pracownika Archiwum Państwowego i IPN). W podziemiach działa niewielka czytelnia (6 miejsc, w tym dwa skomputeryzowane). – Dobre warunki, stała temperatura – podkreśla archiwista. – Mamy kilometr półek z dokumentami, w tym ok. 350 m materiałów historycznych z okresu od 1976 r. do wiosny 1990 r. Do niedawna ten fakt nie funkcjonował w świadomości naukowców.

Tymczasem w ECS zaczynali gromadzenie od zera. Zebrali 98 tys. ulotek, plakatów, dokumentów, 41,5 tys. zdjęć. Na metry nie liczą. W ciągu ostatniego półrocza „S” w poszukiwaniu materiałów do celów naukowych odwiedziło ok. 50 osób, nieukończone jeszcze ECS – 35 osób. I tu, i tam dużo gości z zagranicy. W „S” chwalą się umową z Naczelną Dyrekcją Archiwów Państwowych, że umieszczają sukcesywnie swoje zespoły akt na państwowym serwerze Sezam. Po obu stronach wyczuwa się ducha rywalizacji. Czy uda się więc podczas otwarcia obiektu uniknąć ekscesów podobnych do tych pod pomnikiem Poległych Stoczniowców? Podobno premier Donald Tusk nie zajrzał na budowę ani razu. Prezydent Bronisław Komorowski był raz – przy wmurowaniu kamienia węgielnego. Niewiele.

Władysław Frasyniuk, jedna z legend Solidarności i członek Rady ECS, zwraca tymczasem uwagę, że otwarcie ECS planowane na 4 czerwca 2014 r. wyprzedzi o kilka miesięcy obchody 25-lecia zburzenia muru berlińskiego. Otwarcie powinno być wielkim wydarzeniem. Jeśli się nim nie stanie, tylko ugrzęźnie w piekiełku lokalnych swarów, to jesienią w rocznicę upadku muru okaże się, że wszystko zaczęło się od Berlina, jakby nie było Solidarności, która przecież zapoczątkowała upadek komunizmu. I przegramy toczącą się w Europie bitwę o pamięć.

Polityka 34.2013 (2921) z dnia 20.08.2013; Kraj; s. 34
Oryginalny tytuł tekstu: "Solimarność"
Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną