Prominentny funkcjonariusz IPN wzywa do wznowienia ekshumacji ofiar zbrodni w Jedwabnem. Mogłoby to być ukoronowaniem rozdziału „żydowskiego” w polityce historycznej rządzącej partii i spełnieniem oczekiwań wielu rodaków. Dr Krzysztof Szwagrzyk w ekshumacjach się specjalizuje. Ordery i posadę wiceszefa Instytutu Pamięci Narodowej przyniosły mu wszak, zacne skądinąd, prace nad ustalaniem miejsc pochówków ofiar stalinizmu na tzw. Łączce na Powązkach i cmentarzach we Wrocławiu, Gdańsku, Rzeszowie, Białymstoku, Dworzysku.
Czytaj także: Krótka i gwałtowna historia wiedzy o Żydach w Jedwabnem i Kuczach
Wiceprezes IPN domaga się ekshumacji w Jedwabnem
Teraz jednak postanowił stać się sztandarem innego zadania. Oto ogłosił, że trzeba wznowić śledztwo w sprawie pogromu w Jedwabnem i przeprowadzić ekshumacje ofiar tej zbrodni. „Bardzo źle się stało, kiedy ekshumacja została przerwana. Należało ją przeprowadzić za wszelką cenę do końca. Sprawa nie została wyjaśniona i będzie zawsze wracała, dopóki badania nie będą przeprowadzone do końca” – deklarację taką złożył, co nie jest bez znaczenia, na firmowanym przez IPN czacie internetowym pod nakręcającym emocje hasłem „Kto już ma swój grób, a kto jeszcze czeka”.
Musiał więc wiedzieć, co czyni, a jego IPN stanowisko takie aprobować. Trudno się zresztą Instytutowi dziwić. Swego czasu, w 2002 roku, to jego pracownicy po długich badaniach ogłosili raport, wedle którego 10 lipca 1941 roku ok. 40 mieszkańców Jedwabnego narodowości i obywatelstwa polskiego zabiło ok. 350 swoich sąsiadów – również obywateli polskich, tyle że pochodzenia żydowskiego. Bo wprawdzie do mordu zachęcali żołnierze niemieccy, ale decydującą rolę odegrała polska ludność cywilna.
Co więcej, IPN ogłosił wówczas „Białą księgę” dotyczącą tego pogromu, która stała się wzorem – także w świecie – dyskusji nad ciemnymi kartami narodowej historii.
Sprawiedliwych masa, szmalcownicy marginesem – według PiS
Cóż z tego jednak, skoro wraz z „dobrą zmianą” także IPN zmienił kurs, i to o 180 stopni. Sygnałem było już to, że podczas wyborów nowego prezesa kandydat Jarosław Szarek podważył wcześniejsze ustalenia. Zapewniał mianowicie, że wykonawcami zbrodni w Jedwabnem byli Niemcy, którzy jedynie wykorzystali do niej – i to stosując terror – grupkę Polaków. I to m.in. ta teza zapewniła mu awans. Tyleż znamienne, co symboliczne, że już w dniu objęcia stanowiska prezes Szarek wyrzucił z Instytutu dr. Krzysztofa Persaka, współautora dwutomowego wyboru dokumentów o Jedwabnem.
Sceptycyzm co do pierwotnych ustaleń zgłosiła też minister oświaty. Swoje zrobiła wreszcie generalna linia partii rządzącej. W ramach tzw. polityki historycznej wywodzi ona przecież, że Sprawiedliwych ratujących Żydów przed Zagładą było w Polsce morze, a szmalcownicy stanowili, owszem, niechlubny, czysto kryminalny, ale margines.
Znaczenie ma i to, że PiS – wbrew polskiej i europejskiej tradycji oraz elementarnym ludzkim odczuciom – nie ma szacunku dla zmarłych i świętości pochówku. Dowodem haniebne ekshumacje ofiar katastrofy z 10 kwietnia 2010 roku, prowadzone wbrew rozsądkowi, zasadom dowodowym procesu karnego i woli niektórych rodzin.
Znajdą się zwolennicy ekshumacji w Jedwabnem
W takiej atmosferze zwolennicy ekshumacji szczątków pomordowanych w Jedwabnem musieli nabrać wiatru w żagle. A są wśród nich nie tylko skrajni prawicowi nacjonaliści, by nie rzec: faszyści czy pseudonaukowcy, głoszący tezy o kolaboracji Żydów z Niemcami podczas okupacji, lecz także wielu rodaków, szczerze wierzących w moralną nieskalaność narodu polskiego.
Nic dziwnego, że dr Szwagrzyk przyłączył się do tego chóru. Ma za sobą na dodatek majestat urzędu. IPN (i wpływowi w nim luminarze PiS, chociażby Ryszard Terlecki) nie zważa ani na tradycję, ani na logikę, ani na względy prawne, ani na uczucia Żydów, ani w końcu na nieuniknione reperkusje międzynarodowe tego pomysłu (oczywiste zwłaszcza po ostatnim skandalu z ustawą ograniczającą swobodę badań nad Holokaustem).
W optyce władzy najważniejsze jest bowiem, by sprawę stosunku Polaków do Żydów podczas okupacji ująć w słodką laurkę. Na jednej jej karcie byłaby już snuta opowieść o masie Sprawiedliwych, na drugiej zaś powinno się znaleźć obalenie symbolu ludzkiej i polskiej podłości, jakim stał się pogrom w Jedwabnem. Jakże by się to zresztą narodowi spodobało!
PS Na koniec krótki cytat (za zwrócenie nań uwagi dziękuję prof. Tadeuszowi Gadaczowi) z książki „Dalej jest noc" Barbary Engelking i Jana Grabowskiego: „W czasie likwidacji getta w Biłgoraju komendant policji granatowej Michał Wiesiołowski wziął sobie do pomocy kilkudziesięcioro dzieciaków od 6 do 12 lat. Przeszukiwali podwórka, strychy, piwnice. Za każde przyprowadzone na śmierć dziecko żydowskie rozdawał im landrynki”.
Czytaj także: Prof. Jan Grabowski o tym, co historycy wiedzą o Zagładzie w Polsce