Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Brexit, decydujące starcie

Powinniśmy zrobić wszystko, żeby ograniczyć skalę tych strat. Powinniśmy zrobić wszystko, żeby ograniczyć skalę tych strat. Tumblr
Rozwód za porozumieniem stron czy skok w przepaść? Najbliższe tygodnie przesądzą, czy Wielka Brytania rozstanie się z Unią polubownie, czy bez ustalonych warunków.

Obok zbliżających się wyborów samorządowych negocjacje brexitowe to najważniejsze wydarzenie dla losów Polski i Europy w najbliższym czasie. To, w jaki sposób dokona się rozwód Wielkiej Brytanii z Unią, będzie miało ogromny wpływ na naszą gospodarkę, bezpieczeństwo czy siłę polityczną w Unii.

Fiasko w Salzburgu skomplikowało sprawę

Znad stołu rokowań między Londynem a Brukselą w ostatnich dniach dochodzą sprzeczne sygnały. Wrześniowy szczyt przywódców Unii i premier Wielkiej Brytanii w austriackim Salzburgu zakończył się fiaskiem. Przywódcy europejscy, z Donaldem Tuskiem na czele, oskarżyli Theresę May o nadmierną sztywność i stawianie ultimatum: „albo przyjmiecie nasze warunki, albo nie będzie umowy”. May odpowiedziała emocjonalną przemową, w której zażądała od Unii szacunku dla Wielkiej Brytanii.

Coraz większa liczba polityków, komentatorów i ekspertów poważnie zaczęła mówić o możliwości rozstania bez porozumienia. Rządy, koncerny, firmy i branżowe organizacje przyspieszyły przygotowywanie planów awaryjnych, bo taka sytuacja oznacza poważne straty dla biznesu.

Swoją drogą polski rząd na tym tle wydaje się dość niefrasobliwy, jakby nie dopuszczał do siebie ryzyka fiaska negocjacji. Nie słychać o szczegółowych planach Warszawy, mimo że brexit bez porozumienia oznaczałby poważne straty dla naszych firm eksportowych, transportowych czy rolnictwa.

Czytaj także: Dwie Polski, dwie Unie. Sondaż POLITYKI

Pozytywne sygnały

A jednak od czasu Salzburga obie strony zaczęły wydawać uspokajające, a czasami nawet optymistyczne sygnały. Theresa May przeżyła coroczny zjazd swojej partii i umocniła się na stanowisku premiera. W tym tygodniu stanem negocjacji mają się zająć unijni przywódcy na posiedzeniu Rady Europejskiej. W optymistycznej wersji mieli dostać do zaakceptowania gotowy projekt umowy o rozstaniu Wielkiej Brytanii z Unią i osobnej politycznej deklaracji o przyszłych relacjach między stronami.

Tak dobrze nie będzie, ale rozmowy zaczęły się posuwać do przodu. A czas nagli, umowę trzeba zaakceptować w ciągu miesiąca, żeby zdążyć z jej ratyfikacją do końca marca przyszłego roku, kiedy Wielka Brytania przestanie być członkiem Unii.

Co jeszcze zostało do wynegocjowania?

W trzech obszarach udało się osiągnąć znaczący postęp. Bruksela dogaduje się z Londynem w sprawie statusu brytyjskich baz na Cyprze i Gibraltarze oraz oznaczeń geograficznych pochodzenia towarów (chodzi o ochronę takich produktów jak polski ser koryciński czy włoska szynka parmeńska). Z nieco większymi problemami posuwa się naprzód sprawa rozstrzygania sporów (wciąż nie wiadomo, w jakim stopniu Brytyjczycy będą respektować orzeczenia Trybunału Sprawiedliwości UE).

Czytaj także: Jak zmieni się życie Brytyjczyków po wyjściu z Unii

Przede wszystkim dalej nie wiadomo, jak rozwiązana zostanie kwestia granicy Irlandii Północnej z Irlandią, która po brexicie stanie się też granicą Unii. To kluczowe, bo splatają się tu problemy lokalne (kwestie rozwoju wyspy czy kruchy pokój unionistami i republikanami) oraz zasadnicze pytania o przyszłość relacji brytyjsko-unijnych. Theresa May obiecała, że na tej granicy nie powróci „fizyczna infrastruktura”, czyli posterunki graniczne i celne, lecz to trudne do przeprowadzenia.

Kluczowy backstop

Dyskusja dotyczy głównie tzw. backstopu, czyli specjalnego mechanizmu zabezpieczającego na wypadek, gdyby Unii i Wielkiej Brytanii nie udało się dojść do porozumienia regulującego warunki przyszłej współpracy. W skrócie: Bruksela zaproponowała, żeby Irlandia Północna pozostała w unii celnej z UE, gdy już reszta Wielkiej Brytanii byłaby poza nią (zgodnie z deklaracją rządu w Londynie, że „brexit znaczy brexit”). Dla Theresy May to nie do przyjęcia, bo oznaczałoby to jakąś formę kontroli między Irlandią Północną a resztą kraju.

May zaproponowała z kolei, żeby na jakiś wyznaczony czas cała Wielka Brytania została w unii celnej. Na to z kolei nie chce się zgodzić Bruksela, uznając, że Londyn chce korzystać z przywilejów, jakie daje członkostwo w Unii, równolegle nie mając zobowiązań (choćby nie płacąc składek). W tej sprawie mamy więc impas i na razie trudno sobie wyobrazić kompromis.

Strony są też dalekie od siebie w kwestii politycznej deklaracji, która ma towarzyszyć umowie brexitowej. Londyn chce, by była możliwe szczegółowa, Bruksela woli pozostawić ją na ogólnym poziomie, żeby sobie nie wiązać rąk w przyszłych negocjacjach.

Zerknęli w przepaść

Po fiasku szczytu w Salzburgu Londyn i Bruksela zajrzały w przepaść, przestraszyły się tego, co tam zobaczyły, więc znów zaczęły na poważnie negocjować. To dobry sygnał, bo rozstanie bez umowy uderzyłoby poważnie nie tylko w gospodarki Wielkiej Brytanii i państw Unii, ale w całość naszych relacji. A przecież nawet poza Unią Europejską Wielka Brytania pozostanie naszym ważnym partnerem w wielu dziedzinach, chociażby bezpieczeństwa (w Polsce jest teraz kilkuset brytyjskich żołnierzy). Powinniśmy więc trzymać kciuki za postępy porozumienia.

Wbrew temu, co twierdzą niektórzy, brexit nie może być sukcesem, stracą na nim obie strony. Powinniśmy jednak zrobić wszystko, żeby ograniczyć skalę tych strat.

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama