To był już czwarty taki marsz. Nacjonaliści skrzykiwali się od wielu dni. Ogłosili mobilizację, bo chcieli się policzyć. No i wyszło im słabo – blisko 250 uczestników wyglądało i zachowywało się, jakby brali udział w jakiejś operetkowej inscenizacji. Ci miłośnicy wielkiej Polski narodowej, białej siły i radykalnych rozwiązań, z wrocławskim palaczem kukły Żyda Piotrem Rybakiem na czele, deptali buciorami ulice Hajnówki, wrzeszcząc swoje „cześć i chwała bohaterom” i „Bury naszym bohaterem”. Byłoby to dość zabawne, gdyby nie fakt, że w tym mieście wciąż trwa pamięć o krwawym szlaku Burego i jego 79 cywilnych ofiarach, dzieciach, kobietach i mężczyznach – Polakach narodowości białoruskiej.
Prowokacja wobec mieszkańców Hajnówki
Marsze organizowane m.in. przez ONR to – jak oceniają lokalni politycy – prowokacyjne naigrawanie się z miejscowej ludności pochodzenia białoruskiego. Burmistrz Hajnówki Jerzy Sirak (to już jego trzecia kadencja) zakazał tego marszu. Organizatorzy odwołali się do sądu i ten przyznał im rację, orzekając, że zgodnie z ustawą o zgromadzeniach każdemu wolno maszerować. – Ta ustawa umożliwia najgorszemu złu wychodzić na ulice i nawoływać do nienawiści – mówi nam jeden z hajnowskich radnych. A burmistrz Sirak dodaje: – Wystąpiłem do polityków PiS o zmianę tej ustawy, ale nawet mi nie odpowiedzieli.
Czytaj także: Rozwiązywać, nie zakazywać
Nacjonaliści kroczą bezkarnie
Pod parawanem ustawy nacjonaliści kroczą bezkarnie, a prawo, według policji, łamią ci, którzy im się sprzeciwiają. Od trzech lat na drodze czcicieli Burego stają uczestnicy ruchu Obywatele RP. Przyjeżdżają z Warszawy, Łodzi, Wrocławia, Kalisza, Białegostoku, aby protestować przeciwko marszowi brunatnej hordy. W tym roku przyjechało ich blisko setka. Dołączyło też grono sympatyków z różnych miast i kilkunastu mieszkańców Hajnówki i okolic. Stanęli w poprzek ulicy Batorego, położyli na asfalcie 79 białych róż symbolizujących ofiary Burego i rozwinęli duży baner z napisem: „Bury nie jest bohaterem”. Potem usiedli na jezdni i w milczeniu czekali aż nadejdą narodowcy. Ale w sukurs marszowi spod znaku Falangi przyszły zwarte siły policyjne. Obywateli RP siłą zniesiono z jezdni i zatrzymano w policyjnym kotle. Przeprowadzona sprawnie akcja udrożniła ulicę i Piotr Rybak z triumfującą miną mógł poprowadzić swoich zwolenników obok pozbawionych chwilowo wolności osób symbolicznie manifestujących swój sprzeciw.
Adam Szostkiewicz: Międlar, Hajnówka, co dalej?
Policja ze zleceniem na Obywateli RP
Policja nie spodziewała się, że uczestnicy ruchu ORP w ogóle dojadą do Hajnówki, bo wczesnym rankiem funkcjonariusze uniemożliwili wyjazd z Warszawy wynajętego przez aktywistów autobusu. Ze swoich nasłuchów/podsłuchów wiedzieli, gdzie autobus ma być podstawiony i w jakim celu. W autobusie przeprowadzono niezwykle dokładną kontrolę techniczną, która wykryła niesprawność jednego (sic!) pasa bezpieczeństwa. Nic więcej, ale to policji wystarczyło, aby pojazd unieruchomić. Ale jeżeli podwładni ministra Brudzińskiego liczyli, że w ten prosty sposób uniemożliwią wyjazd przeciwnikom faszyzujących nacjonalistów, przeliczyli się. Obywatele RP ruszyli bowiem do Hajnówki prywatnymi autami i zdążyli na czas.
Jak było rok temu? Narodowcy w Hajnówce swobodnie maszerowali, Obywateli RP zatrzymano [2018]
Policja i nacjonaliści ku chwale ludobójcy
Policja odniosła doraźny sukces, ale w gruncie rzeczy państwo, któremu ta formacja mundurowa służy, poniosło kolejną klęskę. Pozwoliło na przemarsz przez Hajnówkę środowisk jawnie wyznających kult ideologii totalitarnej. Prokurator IPN uznał kiedyś czyny dokonane przez Burego za zbrodnię ludobójstwa. Dzisiaj przy pomocy państwowej policji imię ludobójcy wysławiane jest przez nacjonalistów, a wszystko odbywa się na oczach dzieci i wnuków jego ofiar.