Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Dwie przyczyny rekordowej frekwencji w eurowyborach

W całej Unii Europejskiej frekwencja wyniosła 51 proc. To najwięcej od 20 lat. W całej Unii Europejskiej frekwencja wyniosła 51 proc. To najwięcej od 20 lat. Krzysztof Koch / Agencja Gazeta
W niedzielnym głosowaniu wzięło udział 45,68 proc. Polaków – wynika z oficjalnych danych PKW. To (niemal) dwa razy więcej niż pięć lat temu.

Frekwencja w wyborach do Parlamentu Europejskiego była tylko o 5 proc. niższa niż w ostatnich wyborach parlamentarnych (50,92 proc. – Sejm, 50,91 – Senat). Po raz pierwszy w przypadku tych wyborów przekroczyła 30 proc. Przypomnijmy: w 2014 r. do urn poszło 23,83 proc. obywateli, w 2009 r. – 24,53. W pierwszych wyborach do Parlamentu Europejskiego frekwencja wyniosła 20,87 proc., a wczoraj zagłosowało aż 45,68 proc. Polaków.

W całej Unii Europejskiej frekwencja wyniosła 51 proc. I to też zaskoczenie – wynik najwyższy od 20 lat.

Czytaj także: Oficjalne wyniki wyborów do Parlamentu Europejskiego

Najwyższa i najniższa frekwencja w kraju

Najniższą frekwencję zanotowano w okręgu nr 3 (województwa podlaskie i warmińsko-mazurskie) – 38,93 proc. Najwyższy wynik odnotowano zaś w okręgu warszawskim (który obejmuje zarówno stolicę, jak i obwody za granicą państwa) – 60,3 proc. To właśnie mieszkańcy dużych miast szli do urn najliczniej. Wyniki w samej Warszawie znacznie odbiegają od tych w całej Polsce, gdzie wygrało Prawo i Sprawiedliwość: warszawiacy co drugi głos oddali na Koalicję Europejską. PiS poparło 27 proc., a Wiosnę Roberta Biedronia –ponad 10 proc. głosujących.

Najchętniej do urn szli wyborcy w średnim wieku. W wyborach wzięło udział 53,9 proc. uprawnionych do głosowania w wieku 50–59 lat. Na drugim miejscu znaleźli się wyborcy 60+ (48 proc.), a na trzecim – przedział 40–49 (47,6 proc.).

Najlepszy wynik w swojej historii osiągnął też PiS – zarówno w odsetku głosów, jak i w liczbie oddanych na tę partię głosów. Na PiS oddano 6 208 255 głosów, czyli więcej niż w wyborach parlamentarnych 2015 (5 711 687). Pod tym względem będzie to drugi najlepszy wynik po 1989 r., po Platformie Obywatelskiej w 2007 r. (6 701 010).

Powody wysokiej frekwencji wyborczej

Zdaniem socjologa prof. Henryka Domańskiego są dwa główne powody tak wysokiej frekwencji w eurowyborach. Po pierwsze, Polacy coraz więcej wiedzą o tym, jak funkcjonuje Unia Europejska i jak działa system wyborczy. Chcą mieć zatem większy wpływ na podejmowane w Brukseli decyzje. Według Domańskiego to czynniki, które będą sprzyjać nie tylko wyższej frekwencji do Parlamentu Europejskiego, ale także na jesieni.

Nasz poziom wiedzy na temat procesów europejskich zwiększył się nie tylko dlatego, że śledzimy je w mediach, ale dlatego, że mamy więcej ludzi z wyższym wykształceniem – już 22 proc. Wyeksponował się kapitał wiedzy, choć samo zainteresowanie Europą i światem jest powierzchowne uważa. Do naszej świadomości docierają wydarzenia, których byliśmy w Europie świadkami w ostatnich pięciu latach, trudne do przewidzenia, z istotnymi konsekwencjami, takimi jak kryzys imigracyjny, brexit, decyzje podejmowane przez departament stanu czy amerykańskiego prezydenta.

Dochodzi do tego – to drugi powód – duża intensyfikacja konfliktu politycznego w Polsce i to, że traktowano te wybory jako trampolinę do wyborów jesiennych. To zmobilizowało elektoraty. – Polacy nie głosowali przecież na poszczególnych kandydatów, ale wyrażali w ten sposób swoje preferencje partyjne. PiS może teraz pójść za ciosem, ma argument, że jego polityka się sprawdza, a Koalicji Europejskiej trudno będzie bronić stanowiska, które można określić jako »cieszmy się z wygranej«, ale może być i tak, że partie, które wygrywają, na ogół się później demobilizują.

Jakie będą kolejne miesiące? Zdaniem prof. Domańskiego PO może powtarzać te argumenty, którymi się posługiwała: że priorytetem powinna być walka o demokrację, obrona konstytucji. Według profesora taką strategią trudno konkurować z PiS. – Obietnice kolejnej wersji 500 plus i wszystkie inne będą traktowane z pewnym umiarem. Partia, która rządzi, ma przewagę, jest w stanie składać kolejne obietnice, zwłaszcza że mamy koniunkturę gospodarczą, więc są one jakoś osadzenie w realiach. Mamy opozycję, która także może obiecywać, ale wyborca w takiej sytuacji sam siebie pyta: po co więc zmieniać tę władzę?

Czytaj także: Biedroń, Czarzasty i cała ta klęska

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną