Zaradkiewicz powołał się na wyrok TK sprzed dwóch lat, wydany w składzie z nowymi sędziami i dublerem. W tamtym wyroku TK uznał za sprzeczne z konstytucją, że sędziowie do KRS powoływani są na indywidualne kadencje, a nie zbiorowo. Tamten wyrok miał dać władzy argument za tym, że może teraz jednorazowo przerwać kadencje sędziów w KRS. I tak się stało. Dotychczasowych sędziów wybranych do KRS przez sędziów zastąpili nowi sędziowie – wybrani do KRS przez posłów.
Teraz Kamil Zaradkiewicz zadał TK pytanie: skoro sędziowie byli powoływani przez ciało powołane sprzecznie z konstytucją, to czy te powołania są ważne?
Czytaj także: Jak PiS próbuje uniemożliwić TSUE wydanie wyroku w sprawie „reformowania” sądownictwa
Jakie są intencje Zaradkiwicza?
Tydzień temu rzecznik generalny Trybunału Sprawiedliwości UE wydał opinię, że polska neo-KRS jest powołana sprzecznie z prawem Unii, w sposób niegwarantujący jej niezależności (czyli przez polityków), dlatego sędziowie Izby Dyscyplinarnej SN powołani przez neo-KRS też są powołani niewłaściwie. Wyrok TSUE w tej sprawie może zapaść jeszcze w lipcu.
I to pokazuje, jaki może być cel zadania przez dr hab. Zaradkiewicza pytania do TK: zneutralizowanie orzeczenia TSUE.
Jeśli bowiem TSUE orzeknie, że neo-KRS jest powołana z naruszeniem unijnego prawa, a więc powołani przez nią sędziowie nie mają przymiotu niezawisłości, to powstanie pytanie, czy nominacje sędziowskie – już 565 – dokonane przy udziale neo-KRS uznajemy za ważne. I czy ważne są wydawane przez neosędziów rozstrzygnięcia.
Wtedy ci, którzy dziś są za tym, żeby wyroków i nominacji nie uznawać, zostaną zaszantażowani, że za chwilę polski TK wyda taki sam wyrok w stosunku do większości polskich sędziów. Ostaliby się tylko ci mianowani przed 1989 r., a jest ich może ze 20 do 30 proc. Czyli: jeśli uznajemy, że na skutek wyroku TSUE trzeba się pozbyć sędziów mianowanych przez neo-KRS, to musimy też uznać, że konsekwencją wyroku TK jest nieuznanie ważności powołania sędziów od 1989 r. Kto w takiej sytuacji będzie się upierał, że należy z dnia na dzień pozbyć się 70–80 proc. polskich sędziów? Zostalibyśmy krajem bez sądownictwa. Każde szaleństwo ma granice.
A więc: złapał Kozak Tatarzyna, a Tatarzyn za łeb trzyma.
Czytaj także: Męczennik z Trybunału Konstytucyjnego
Jak wykonają wyrok TSUE?
Ale bardziej prawdopodobny jest inny scenariusz. TSUE orzeka o sprzeczności z prawem Unii powołania neo-KRS i neosędziów, a TK – że powołanie sędziów z udziałem poprzednich składów KRS jest ważne według polskiego prawa. Bo np. powołanie ich przez prezydenta „uzdrowiło” (prawnicy mówią „sanowało”) wadliwość nominowania przez KRS. I to samo dotyczy sędziów mianowanych przez neo-KRS.
Rzecznik generalny w swojej opinii zaznaczył, że powołanie przez prezydenta sytuacji nie uzdrawia. Ale polskie władze mogą powiedzieć: może nie uzdrawia, jak chodzi o prawo unijne, które dotyczy tylko sądzenia spraw związanych z prawem Unii. A większość spraw w polskich sądach tego prawa nie dotyczy. A więc owych 565 neosędziów wadliwie powołanych przez neo-KRS może sobie spokojnie orzekać w sprawach krajowych i nie będą po prostu wyznaczani do spraw związanych z prawem Unii. I w ten sposób wladze mogą wykonać wyrok TSUE.
Nie pierwszy raz Trybunał Julii Przyłębskiej użyty zostałby przeciwko Trybunałowi Sprawiedliwości UE. Niedługo przed rozprawą przed TSUE w sprawie legalności powołania neo-KRS i sędziów do Izby Dyscyplinarnej SN TK uznał powołanie neo-KRS przez polityków za zgodne z polską konstytucją.
Co innego prawo polskie, co innego – unijne. My w Polsce będziemy się rządzić według polskiego prawa i polskiego Trybunału. A sprawy europejskie możemy sadzić według wyroku TSUE – powie rząd.
Co będzie – zobaczymy, ale wygląda to na grę, w konsekwencji której polskie władze chcą okpić Trybunał Sprawiedliwości i Komisję Europejską.
Czytaj także: Julia Przyłębska Człowiekiem Wolności tygodnika „Sieci”