Kraj

Duda przenosi obchody, czyli o polityce geograficznej PiS

Prezydent Andrzej Duda Prezydent Andrzej Duda Jakub Szymczuk / Kancelaria Prezydenta RP
Prezydent Andrzej Duda zdecydował właśnie, że II wojna światowa wybuchła nie na Westerplatte, lecz w Warszawie.

Państwowe uroczystości rocznicowe zostały podzielone na dwie części. Jak głosi komunikat kancelarii prezydenta, „tegoroczne obchody 80. rocznicy wybuchu II wojny światowej rozpoczną się w Wieluniu”. Andrzej Duda wraz z prezydentem Republiki Federalnej Niemiec Frankiem-Walterem Steinmeierem o godzinie 4:40 „wezmą udział w upamiętnieniu pierwszych ofiar II wojny światowej, mieszkańców Wielunia, którzy zginęli w wyniku celowego bombardowania przez niemieckie lotnictwo obiektów cywilnych, w tym miejscowego szpitala”.

Areną drugiej części obchodów będzie zaś Warszawa. To – znowu zacytujmy oficjalny komunikat – „na te uroczystości zostali zaproszeni wszyscy przywódcy państw NATO, UE oraz państw członkowskich Partnerstwa Wschodniego”.

Czytaj też: Odwaga polskich żołnierzy nie potrzebuje nadętych porównań

Duda zrywa z polską tradycją

Swoją decyzją Andrzej Duda obraził, po pierwsze, pamięć bohaterskich obrońców wartowni. Po drugie zaś zerwał z tradycją będącą elementem wizerunku Polski i jej czysto politycznym atutem. Do tej pory Westerplatte uchodziło za ważny punkt światowego kalendarza uroczystości poświęconych dramatowi II wojny światowej. To do Gdańska – na Westerplatte właśnie – zjeżdżali najważniejsi politycy, ostatnio m.in. Angela Merkel i Władimir Putin.

Prezydent zrobił to na dodatek z błahych, ambicjonalnych powodów. Jest wszak jasne, że chodzi mu (a w zasadzie jego partii i jej prezesowi) o pokaz siły wobec samorządowych władz Gdańska i osobiście Aleksandry Dulkiewicz w sporze o tzw. Muzeum Westerplatte i Wojny 1939. Chodzi też o to, by – używając tym razem matematycznego zwrotu – „z przechodniości” utrzeć nosa innym niepokornym samorządom.

Czytaj też: Biernat do Dudy, czyli profesor prawa punktuje doktora prawa

Ciąg dalszy geograficznej polityki PiS

Nie jest to pierwszy przejaw polityki już nawet nie historycznej, lecz geograficznej PiS. Ostatni przykład też wiąże się z Gdańskiem. Nie tak dawno politycy partii rządzącej uznali, że 4 czerwca nie powinien się kojarzyć z epokowymi wyborami 1989 r., do których doprowadziło bohaterstwo działaczy Wolnych Związków Zawodowych Wybrzeża, strajki w zakładach Trójmiasta w sierpniu 1980 r., a potem aktywność tamtejszej podziemnej „Solidarności” z Bogdanem Borusewiczem na czele, niezłomna postawa Lecha Wałęsy, a w końcu strajki lata 1988.

Otóż nie. PiS wolał zamiast tego honorować wizytę Jana Pawła II sprzed 40 lat – owszem, wydarzenie też ważne, lecz będące jedynie ogniwem w łańcuchu odzyskiwania wolności. Funkcjonariusze aktualnej władzy zbojkotowali więc ogólnopolskie obchody zmiany systemu w Polsce. A do czarnej księgi symboli politycznego chamstwa weszło przy okazji zachowanie premiera Morawieckiego wobec prezydent Dulkiewicz.

Tak czy owak – zawirowania z obchodami tak ważnej rocznicy dowodzą kolejny raz, że wobec PiS nie warto silić się na jakiekolwiek pojednawcze gesty, nawet racjonalnie motywowane polską racją stanu. Okazuje się bowiem, że proponowane przez prezydent Gdańska pomysły na załagodzenie sporu zostały z właściwą tej formacji i Andrzejowi Dudzie butą zlekceważone. Łagodnie mówiąc.

Prezydent: Sądy mają robić, „co ludzie chcą”

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Gra o tron u Zygmunta Solorza. Co dalej z Polsatem i całym jego imperium, kto tu walczy i o co

Gdyby Zygmunt Solorz postanowił po prostu wydziedziczyć troje swoich dzieci, a majątek przekazać nowej żonie, byłaby to prywatna sprawa rodziny. Ale sukcesja dotyczy całego imperium Solorza, awantura w rodzinie może je pogrążyć. Może mieć też skutki polityczne.

Joanna Solska
03.10.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną