Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kraj

Habemus Hołowniam!

Szymon Hołownia na Open Eyes Economy Summit w Krakowie Szymon Hołownia na Open Eyes Economy Summit w Krakowie Jakub Porzycki / Agencja Gazeta
Ewangeliczne posłanie Hołowni, które denerwuje w formacie inauguracji kampanii, świetnie sprawdziłoby się – piszę to bez ironii – na ambonie czy w przykościelnej salce.

Nie jestem ekspertem od Szymona Hołowni. O tym, że prowadzi jakiś rozrywkowy program w TVN (kojarzyłem go raczej z tematyką religijną), dowiedziałem się wtedy, kiedy postanowił z niego zrezygnować. Nie czytałem żadnej jego książki. Sporadycznie w „Tygodniku Powszechnym” czy na Facebooku czytałem jego felietony w sprawach bieżących. Zainteresował mnie, gdy okazało się, że na serio planuje wystartować w wyborach prezydenckich. Moje wrażenia są siłą rzeczy dość powierzchowne i raczej świeżej daty. Jak większości wyborców w kampanii.

Sympatyczny fundamentalista religijny

Pierwsze brawa Hołownia dostał za słowa o rozdziale Kościoła od państwa. Symptomatyczne. Czy to znaczy, że katecheza wróci do salek parafialnych, a państwo przestanie finansować inicjatywy czysto religijne? Tego się nie dowiedzieliśmy. Hołownia uważa in vitro za metodę nieetyczną, jest przeciwnikiem związków partnerskich, zawetowałby prawo liberalizujące obowiązującą w Polsce restrykcyjną ustawę antyaborcyjną (która i tak jest fikcją). Pytanie, jak zareagowałby na całkiem prawdopodobne jej zaostrzenie?

Hołownia mówi w niedawno wydanej książce, że „nikogo nie można karać za orientację seksualną czy prześladować”, ale dodaje zaraz o osobach homoseksualnych: „Mogę powiedzieć, że sposób, jaki oni wybrali na życie, jest zły, i mogę przedstawić argumenty za tym, ale zrobię to, jeśli ktoś mnie zapyta o zdanie i jeżeli będzie to mnie w jakiś sposób dotyczyło, to zabiorę głos”.

Reklama