Osoby czytające wydania polityki

„Polityka” - prezent, który cieszy cały rok.

Pierwszy miesiąc prenumeraty tylko 11,90 zł!

Subskrybuj
Kultura

Gdynia. Czy czeka nas najciekawszy festiwal filmowy od lat?

Kadr z filmu „Kler” Wojciecha Smarzowskiego Kadr z filmu „Kler” Wojciecha Smarzowskiego mat. pr.
Najwięcej emocji wzbudzi najpewniej „Kler” Wojtka Smarzowskiego. Czego jeszcze się spodziewać? Opowiada Leszek Kopeć, dyrektor Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni.

ALEKSANDER ŚWIESZEWSKI: – Rusza 43. Festiwal Filmowy w Gdyni. 16 filmów powalczy w konkursie głównym o Złote Lwy. Mamy debiutantów, wyczekiwane powroty i wielkie nazwiska: Pawlikowski, Szumowska czy Zanussi. Czyżby czekał nas najciekawszy festiwal od lat?
LESZEK KOPEĆ: – Czeka nas na pewno bardzo różnorodny repertuar. Filmy w konkursie głównym podejmują złożoną tematykę i problemy. Mamy „Zimną wojnę” Pawła Pawlikowskiego oraz dawno wyczekiwany obraz Marka Koterskiego „7 uczuć”. Są też bardzo osobliwe filmy: dotycząca średniowiecza „Krew Boga” Bartosza Konopki albo rozgrywający się w początkach ubiegłego stulecia „Eter” Krzysztofa Zanussiego. Wreszcie współczesne: „Fuga” Agnieszki Smoczyńskiej czy przejmujący obraz Janusza Kondratiuka „Jak pies z kotem”. Będzie można zobaczyć także „Kler” Wojtka Smarzowskiego, który już teraz, przed premierą, wywołuje wielkie emocje i dyskusje.

Z 16 filmów, które wezmą udział w konkursie głównym, zaledwie trzy wyreżyserowały kobiety: Kinga Dębska, Agnieszka Smoczyńska i wspomniana Małgorzata Szumowska. Co to w zasadzie mówi o polskim kinie?
Przez całe lata zawód reżysera był zdominowany przez mężczyzn. Tak było nie tylko w Polsce, ale na całym świecie. Ale mamy przecież reżyserki młodego i średniego pokolenia, które robią międzynarodową karierę, właśnie Agnieszkę Smoczyńską, Kingę Dębską czy Małgorzatę Szumowską. Dwa lata temu otrzymałem podobne pytanie od wówczas nieformalnego „Stowarzyszenia Kobiet Filmowców” – dlaczego na 45 zgłoszonych filmów tylko trzy były kobiece? Odparłem, że nie mam wpływu na to, kto zgłasza filmy. Nikt ze względu na płeć nie będzie faworyzował mężczyzn i to jest chyba oczywiste. Liczą się względy artystyczne, jakość scenariusza. O tym, jaki film znajduje się w konkursie, powinny decydować merytoryczne argumenty. Byłbym nieszczęśliwy, gdybym miał obowiązek zastosowania parytetu w którąkolwiek stronę. Czy to na rzecz mężczyzn, czy kobiet. W tym roku tak się złożyło, że więcej filmów kobiecych nie zostało zgłoszonych. Chciałbym jednak zwrócić uwagę, że w jury tegorocznego festiwalu kobiety będą stanowiły większość.

Największe zainteresowanie i emocje wzbudza „Kler” Smarzowskiego. Film będzie miał w Gdyni swoją oficjalną premierę. Spodziewa się pan skandalu?
Nie spodziewam się skandalu, ale raczej gorącej dyskusji. Może nawet bardzo gorącej. Trzeba zwrócić uwagę, że w filmach „Wesele”, „Dom zły” i „Drogówka”, dotyczących konkretnych środowisk, reżyser zazwyczaj przedstawia ich przedstawicieli w bardzo czarnych barwach – jako charaktery antypatyczne, odrażające i złe. Tak samo stało się w wypadku jego najnowszego obrazu „Kler”. Nie dziwię się, że film wywołuje takie emocje. Ale gdy zwraca się do mnie ktoś, kto prowadzi badania nad pedofilią w polskim Kościele, i chciałby czerpać wiedzę z filmu Smarzowskiego, uważam, że to nieporozumienie... Przecież mimo wszystko to jest fikcja. Tak jak jest fikcja literacka, jest i fikcja filmowa. Miejmy świadomość, że nie mamy do czynienia z rzetelnie zrobionym dokumentem, tylko filmem fabularnym.

Czy „Zimna wojna” w konkursie głównym jest do końca trafionym pomysłem? Obraz miał już swoją premierę w Cannes, gdzie, przypomnijmy, Paweł Pawlikowski otrzymał Złotą Palmę dla najlepszego reżysera. Może twórcy filmu powinni byli „odpuścić” konkurs główny?
Nie jesteśmy festiwalem, który pokazuje wyłącznie premierowe filmy. Prezentujemy cały roczny dorobek polskiej kinematografii. Niezależnie od tego, czy obraz miał premierę na międzynarodowym festiwalu, może zostać zgłoszony do konkursu. Decyzja zależy wyłącznie od producenta i reżysera. Przed laty Andrzej Wajda zapoczątkował ten zwyczaj i przestał zgłaszać swoje filmy, mówiąc, że chciałby ustąpić miejsca młodszym filmowcom. Wzbudzało to sprzeciw w jego ekipie filmowej. Poszczególni twórcy zostali pozbawieni możliwości zdobycia indywidualnych nagród – za scenariusz, muzykę lub scenografię. Skoro taka jest formuła festiwalu, dlaczego mielibyśmy odbierać szanse twórcom tylko dlatego, że wcześniej było Cannes?

Na festiwalu przygotowano dwa okolicznościowe pasma filmowe. Pierwsze to „100 lat niepodległości”, w ramach którego zostaną pokazane m.in. „Człowiek z marmuru” i „Dreszcze”.
Przez prawie dwie doby będzie pokazywany blok filmowy – większość filmów będzie można obejrzeć za darmo, z kilkoma wyjątkami. Chcemy, żeby to był przegląd filmów, który zamiast procesu odzyskiwania niepodległości pokaże, co wydarzyło się w politycznej historii Polski w ciągu minionych stu lat. Pokażemy m.in. „Pianistę”, „Miasto 44” i „Wołyń”.

Drugie pasmo to „Pół wieku po Marcu”.
W wyniku antysemickiej nagonki z Polski wyjechało również sporo filmowców. Pokażemy ich historie i zaprezentujemy sylwetki emigrantów. Widzowie będą mogli zobaczyć „Indeks”, „Pożegnanie mojego kraju” czy wreszcie „Dworzec Gdański”. Oprócz seansów filmowych będzie można zobaczyć specjalnie przygotowaną wystawę podejmującą tematykę Marca 1968 r. Mamy dwie rocznice, w swojej wymowie jedna optymistyczna i druga wręcz przeciwnie. Niemniej to nasza historia, element tożsamości. Uznaliśmy, że mamy obowiązek odnieść się do obu rocznic i zrobimy to w sposób filmowy.

Na koniec festiwalu specjalną statuetkę Platynowe Lwy odbierze Jerzy Skolimowski. Twórca obchodził w tym roku 80. urodziny.
Skolimowski jest jednym z tych twórców starszej już generacji, którzy wyróżnili się w sposób wyjątkowy. Towarzyszył Andrzejowi Wajdzie oraz Romanowi Polańskiemu przy ich pierwszych filmach. Był współscenarzystą „Noża w wodzie”, który otworzył drzwi do międzynarodowej kariery Polańskiemu i przyniósł mu nominację do Oscara. Skolimowski zaczynał od filmów awangardowych, które podziwiał Jean-Luc Godard, jeden z autorów francuskiej „nowej fali”. Nakręcił mnóstwo klasycznych produkcji, jak chociażby „Na samym dnie”, a jego „Essential Killing” wygrał Złote Lwy w 2011 r. Tegoroczny laureat Platynowych Lwów jest reżyserem w każdym calu spełnionym, wielką postacią polskiego kina.

Podsumowując: polskie kino jest na wznoszącej fali?
Od dłuższego już czasu, a właściwie od momentu uchwalenia ustawy o kinematografii i powołania Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej, czyli 2005 r. Po przemianach ustrojowych mieliśmy do czynienia z prawdziwym kryzysem. Lata 90. i początki ubiegłej dekady to był doprawdy smutny okres. Nie chciałbym być znów świadkiem sytuacji, kiedy nie można uzbierać 12 filmów do konkursu głównego... Tak więc żyjemy na fali wznoszącej i miejmy nadzieję, że jeszcze długo nie będziemy mówić o fali opadającej. A może już nigdy?

Reklama

Czytaj także

null
Kultura

Mark Rothko w Paryżu. Mglisty twórca, który wykonał w swoim życiu kilka wolt

Przebojem ostatnich miesięcy jest ekspozycja Marka Rothki w paryskiej Fundacji Louis Vuitton, która spełnia przedśmiertne życzenie słynnego malarza.

Piotr Sarzyński
12.03.2024
Reklama