Tomasz Sarnecki w 1989 r. był studentem trzeciego roku grafiki warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych. Jako specjalizację wybrał plakat w pracowni prof. Macieja Urbańca. Zakończyły się właśnie obrady Okrągłego Stołu, na 4 czerwca wyznaczono datę pierwszych częściowo wolnych wyborów parlamentarnych. 23-latek postanowił zaś przygotować projekt okolicznościowego plakatu.
Plakat zbyt konfrontacyjny
Autor próbował zainteresować swoją pracą szereg osób z kręgu opozycji. Bezskutecznie. Nikt nie chciał przekazać pracy do druku. Powtarzał się zarzut, że jest zbyt konfrontacyjny, jednoznaczny, ryzykowny. Dopiero dziennikarka Polskiego Radia Janina Jankowska skierowała młodego twórcę do Henryka Wujca, który był wówczas sekretarzem warszawskiego komitetu „Solidarności” przy ul. Fredry 6. Ostatnia z czterech powstałych kopii trafiła w jego ręce krótko przed 4 czerwca. Wujec podpisał z młodym twórcą umowę o dzieło, w której ten zrzekł się wynagrodzenia „na rzecz opozycyjnej kampanii wyborczej”. Za swoje najważniejsze dzieło Tomasz Sarnecki nie otrzymał więc żadnego honorarium.
Henryk Wujec z pomocą dziennikarza Tadeusza Konopki wysłał plakat do drukarni związkowej we Włoszech. 10 tys. egzemplarzy trafiło do Warszawy na ostatnią chwilę, późnym wieczorem 3 czerwca. Przyleciały samolotem. Nad ranem 4 czerwca zostały rozwieszone w stolicy, a z zajezdni MZK wyjechały oblepione afiszami autobusy. Utrwaliło się błędne przekonanie, że w dniu wyborów plakat Sarneckiego można było oglądać w całym kraju. Tak naprawdę afisz pojawił się wyłącznie w Warszawie i jej okolicach. Reszta kraju zobaczyła go dopiero po dodruku – przed drugą turą wyborów 18 czerwca 1989 r.
Sam autor zobaczył swoje dzieło po raz pierwszy na pl. Zbawiciela. Wspominał zasłyszane wtedy komentarze: „jacyś zachodni profesjonaliści to zrobili”, „że też wytrzymali z tym plakatem do ostatniej chwili”, „jaki pomysł, jaka strategia!”. Niektórym układ plakatu przypominał nawet... krzyż. Miały się na niego składać postać kroczącego szeryfa oraz logo „S” w tle.
Czytaj także: Szkoła polskiego plakatu wyborczego
Gary Cooper, jedyny sprawiedliwy
Najczęstsze pytanie, które zadawano autorowi plakatu, dotyczyło wyboru postaci: dlaczego akurat Gary Cooper? Sarnecki przed laty opowiadał, że poszukiwał uniwersalnego bohatera, rozpoznawalnego na świecie, a nie tylko w kraju. Wybrał szeryfa Willa Kane′a, głównego bohatera westernu „W samo południe” (1952). Freda Zinnemanna zagrał właśnie Gary Cooper. 10 lat temu w wywiadzie dla „Gazety Wyborczej” Sarnecki tłumaczył:
„To był wynik poszukiwań. Szukałem bohatera, takiego »jedynego sprawiedliwego«, który poprzez swój wspaniały, szlachetny, nieskazitelny wizerunek byłby w stanie udźwignąć ciężar ponad miarę jednego człowieka. Idealnym rozwiązaniem było znalezienie kogoś powszechnie znanego, lecz nie obarczonego odium naszych czasów, większej lub mniejszej polityki. Dlatego nie zdecydowałem się na wizerunek Jana Pawła II czy Lecha Wałęsy, ale właśnie Gary′ego Coopera”.
Po latach Sarnecki tłumaczył, że hollywoodzki bohater przypominał mu znanego tylko z fotografii dziadka, który zginął w kampanii wrześniowej: „Dziś mogę śmiało powiedzieć, że Gary Cooper nie był jedyną inspiracją do stworzenia plakatu. Podświadomie nosiłem w pamięci wizerunek mojego dziadka, kapitana Janusza Sarneckiego z 25. Kaliskiej DP, poległego 18 września 1939 r. w niemieckiej zasadzce w Śladowie nad Bzurą”.
Twórca dodawał, że dostrzegł uderzające podobieństwo sylwetek Coopera i Janusza Sarneckiego, co ciekawe, urodzonych w tym samym 1901 r. („Uderzające podobieństwo fotograficznego ujęcia, ten sam krok, cień na twarzy pod polską rogatywką, jak pod rondem kapelusza”).
Czytaj także: Sztuka na polskim plakacie
Nie tylko „W samo południe”
Plakat Tomasza Sarneckiego stał się symbolem wyborów 4 czerwca. Ale powstało wiele innych prac, o których należy przypomnieć w kontekście wydarzeń sprzed 30 lat. Henryk Tomaszewski, wybitny grafik i jedna z czołowych postaci tzw. Polskiej Szkoły Plakatu, stworzył afisz „Żeby Polska była Polską, 2+2 musi być zawsze cztery”, Jacek Marczewski i Aleksandra Król zrealizowali pracę „Głosuj z nami”, Maurycy Stryjecki zaprojektował plakat „Wybierz swoją Polskę”, natomiast Andrzej Budek zaproponował afisz wyborczy „Nie śpij, bo cię przegłosują”. Ale to praca 23-letniego studenta ASP przeszła do historii.
Gary Cooper na pamiątkę przystąpienia do NATO
W 1999 r. praca „W samo południe” zakwalifikowała się na wystawę „100 najważniejszych plakatów XX wieku” w Victoria & Albert Museum w Londynie. W tym samym roku 12 marca ówczesny minister spraw zagranicznych Bronisław Geremek przemawiał w amerykańskim mieście Independence z okazji wejścia Polski do NATO:
„Dla Biblioteki im. Prezydenta Harry’ego Trumana przywieźliśmy z Polski kilka pamiątek naszej drogi ku wolności. Wśród nich plakat wyborczy z 1989 r. z wizerunkiem Gary’ego Coopera z filmu »W samo południe«. Pomógł nam wygrać. Dla Polaków samo południe stało się dziś”.
Gary Cooper w światowych galeriach
Trudno zliczyć, ile razy afisz Sarneckiego był reprodukowany, przerabiany i modyfikowany. Pokazywano go na całym świecie i w najlepszych galeriach. Od nowojorskiej MoMA po wcześniej wymienione londyńskie Victoria & Albert Museum. W 2009 r. z okazji 20-lecia wyborów 4 czerwca plakat zawisł w centrum Berlina w swej największej jak dotąd wersji: 66 x 17 m.
Tomasz Sarnecki zmarł 2 stycznia 2018 r. w wieku 51 lat. „W samo południe” było jednym z największych osiągnięć Polskiej Szkoły Plakatu. Żaden inny plakat nie przeniknął do tego stopnia do świadomości naszego społeczeństwa. Dzisiaj może z nim konkurować najwyżej „Konstytucja” Luki Rayskiego, który mówił nam, że jest jeszcze za wcześnie na zestawianie obu tych prac. Czas zatem zweryfikuje. Historia polskiego plakatu doby III RP zaczyna się „W samo południe”, a kończy na „Konstytucji”. W dużym skrócie rzecz ujmując.
Czytaj także: Sztuka na billboardach