Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kultura

Eurowizja w rozsypce, Izrael zadowolony. Czy to koniec święta kiczu?

Europejska Unia Nadawców zignorowała apel o wykluczenie Izraela w związku z wojną w Gazie. Europejska Unia Nadawców zignorowała apel o wykluczenie Izraela w związku z wojną w Gazie. Shutterstock
Konkurs Eurowizji był zawsze świętem kampu, kiczu, humoru i melodramatu. W przyszłym roku powodów do radości raczej zabraknie.

Irlandia, Hiszpania, Słowenia i Holandia zrobiły tak, jak zapowiadały – ogłosiły bojkot Eurowizji 2026. Europejska Unia Nadawców (EBU) zignorowała bowiem ich apel o wykluczenie z konkursu Izraela w związku z wojną w Gazie. Sprawa nie została nawet poddana głosowaniu. Decyzja zadowoliła prezydenta Izaaka Herzoga, który oznajmił na platformie X: „Cieszę się, że Izrael ponownie weźmie udział w konkursie Eurowizji i mam nadzieję, że konkurs pozostanie wydarzeniem promującym kulturę, muzykę, przyjaźń między narodami i międzykulturowe zrozumienie”. Przyjaźń i zrozumienie, owszem, między członkami tego ekskluzywnego euroklubu, do którego nie należy przecież Palestyna.

Na co bojkot?

„Dziś potrzebny jest szeroki nacisk. Jeśli w każdej dziedzinie – filmie, sporcie, na Eurowizji – odczujemy, że to zły kierunek, to coś może zacząć się naprawdę zmieniać” – mówiła w wywiadzie dla „Polityki” izraelska reżyserka i producentka Avigail Sperber. „Liczę na to, że dzięki presji międzynarodowej coś pęknie w naszym społeczeństwie, zaczną się masowe odmowy służby, ludzie naprawdę się zbuntują” – dodała.

Sperber wypowiada się w imieniu tej części społeczeństwa, która sprzeciwia się wojnie i ludobójstwu. Nie zawsze na głos – wolność słowa ogranicza autocenzura, obawa przed odwetem rządu, który może obciąć finansowanie filmu lub nie dopuścić do jego emisji w telewizji.

Można zastanawiać się, czy faktycznie taka presja międzynarodowa pozwoliłaby wyjść z impasu i amoku, który ogarnął Izrael po ataku Hamasu 7 października, czy raczej utrwaliłaby poczucie bycia ofiarą. Faktem jest, że wielu antysemickich oportunistów pozwala sobie obecnie na ataki nie tylko na Izrael, ale na Żydów w ogóle, instrumentalnie traktując palestyńską krzywdę. Prawdą jest też, że społeczeństwo w posttraumatycznym szoku każdą krytykę przyjmuje jako antysemicką.

Czytaj też: Były izraelski żołnierz: Tanie stało się życie Palestyńczyków w Gazie. Przekroczyliśmy Rubikon

Geopolityka zamiast piosenek

Czy wykluczenie Izraela z Eurowizji otrzeźwiłoby społeczeństwo, czy podsyciło amok – na razie się nie dowiemy. Na walnym zgromadzeniu EBU tematu nie poddano pod głosowanie (RTV Slovenija poinformowała, że domagała się go wraz z Hiszpanią, Czarnogórą, Holandią, Turcją, Algierią i Islandią), wprowadzono natomiast zmiany w regulaminie, które mają ukrócić wykorzystywanie Eurowizji w celach propagandowych przez ograniczenie wpływu rządów i podmiotów trzecich na promocję utworów.

I chociaż adresatem tych zmian jest Izrael (który jakimś cudem w 2025 r. zdobył najwięcej głosów publiczności), cztery państwa uznały, że to zdecydowanie za mało wobec kryzysu humanitarnego w Gazie. Proces decyzyjny skrytykowano jako nietransparentny i niewystarczający. Szef hiszpańskiego nadawcy RTVE, José Pablo López, napisał na X, że festiwalem został zdominowany przez interesy geopolityczne.

Poparcie dla uczestnictwa Izraela wyraziły Niemcy. Minister kultury Wolfram Weimer przyjął decyzję EBU z zadowoleniem: „Izrael należy do Eurowizji tak jak Niemcy należą do Europy”. Według dyrektora konkursu Martina Greena konkurs jest częścią powojennego pokojowego ładu, który miał łączyć: „Świat jest skomplikowany, ale mamy nadzieję, że to tylko chwilowe trudności”.

Trudno podzielać ten optymizm – dzisiejsza awantura o Eurowizję jest konsekwencją kłamstwa założycielskiego tej nowej pogodzonej Europy. Europy, która zamiast zmierzyć się z konsekwencjami Holokaustu i wziąć za niego odpowiedzialność, rozwiązała problem kosztem Palestyny. Teraz te pęknięcia na fundamencie objawiły się w rzeczy banalnej – konkursie kiczowatych i melodramatycznych piosenek – ale coraz trudniej będzie udawać, że nie istnieją.

Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Ziobrowie na wygnaniu. Jak sobie poradzą? „Trafiło ich. Ale mają plan B, już trwają zabiegi”

Zbigniew Ziobro wciąż nie wraca do Polski. Jaka przyszłość czeka byłego ministra sprawiedliwości i jego żonę Patrycję – do niedawna najbardziej wpływową parę polskiej polityki?

Anna Dąbrowska
25.11.2025
Reklama