Archiwistka chicagowskiego dziennika Kirby (Elisabeth Moss), jedyna, która przeżyła atak zbrodniarza, łączy siły z zapijaczonym, choć błyskotliwym reporterem (Wagner Moura), by zebrać tropy i dowody przegapione w czasie policyjnego dochodzenia. Ale szybko okazuje się, że coś jest nie tak ze światem: Kirby doświadcza dziwnych zmian w swoim życiu, zaś nieuchwytny morderca (Jamie Bell) najwyraźniej potrafi podróżować w czasie. Początkowe epizody wciąż przynoszą więcej pytań niż dają odpowiedzi i umiejętnie – choć bardzo powoli – budują atmosferę zagrożenia i paranoi.
„Lśniące dziewczyny” sprawdzają się jako gatunkowe widowisko, inspirowane z jednej strony kinem Davida Finchera, z drugiej fantastyką grozy spod znaku Stephena Kinga, jednak zdecydowanie wyrastają ponad poziom telewizyjnego thrillera. Zrealizowane niemal w całości przez kobiety (Moss nie tylko gra fantastycznie, lecz po raz kolejny stanęła za kamerą dwóch odcinków), na podstawie powieści Lauren Beukes, są przede wszystkim psychologicznym dramatem o wstrząsających rzeczywistością konsekwencjach gwałtu i przemocy, niemożności poradzenia sobie z traumą, próbach zracjonalizowania niewytłumaczalnego.
Lśniące dziewczyny (Shining Girls), twórczyni serialu: Silka Luisa, Apple TV+, 8 odc.