Ludzie i style

Iga Świątek w półfinale Rolland Garros

Iga Świątek w półfinale pokonała Włoszkę Martinę Trevisan. Iga Świątek w półfinale pokonała Włoszkę Martinę Trevisan. Gonzalo Fuentes / Reuters / Forum
Iga Świątek się nie zatrzymuje. Jest już w czwórce najlepszych tenisistek wielkoszlemowego turnieju French Open. Z poważnymi widokami na sobotni finał.

Wynik (6:3, 6:1) ćwierćfinałowego meczu Świątek z Martiną Trevisan – zawodniczką z połowy drugiej setki rankingu, znaną wcześniej tylko koneserom tenisa – wskazuje, że był to spacerek. Ale zanim Polka odzyskała kontrolę nad tym spotkaniem, było trochę nerwów i niepewności wynikającej z tego, że nie gra tak porywająco jak na wcześniejszym etapie turnieju, gdy nie dała dojść do głosu wielkoszlemowej mistrzyni Simonie Halep.

Czytaj też: Passent z Fibakiem o polskich tenisistach

Cała Polska patrzy

Wbrew oczekiwaniom Świątek nie robiła krzywdy filigranowej rywalce serwisem, dość często (jak na swoją paryską normę) podejmowała nie najlepsze decyzje. Można było odnieść wrażenie, że jest mocno przytłoczona stawką spotkania i faktem, że choć na trybunach z powodu koronawirusowych restrykcji była garstka widzów, to jednak cała Polska patrzy.

Obawy, czy aby Włoszka nie pójdzie w ślady Diego Schwartzmana, który skąpy wzrost nadrabia nadludzką walecznością i sprawnością fizyczną (po ponad pięciu godzinach zabiegał w poprzedzającym występ pań ćwierćfinale faworyta Dominica Thiema), ustępowały na szczęście z każdym gemem. Bo choć Świątek nie grała nadzwyczajnie, to trzymała ten mecz w garści. I zakończyła w sumie dość szybko, ku uciesze marznących na trybunach o tej zupełnie nienormalnej dla francuskiego szlema porze roku.

Czytaj też: Tenis. Bogacze i rzemieślnicy

Stres faworytki

Iga odniosła największy sukces w karierze, a apetyty na więcej są uzasadnione, bo w półfinale gra z niemal równie nieznaną rywalką Nadią Podoroską, reprezentującą Argentynę. Choć trzeba przyznać, że po tym, co pokazała wcześniej, a zwłaszcza w meczu z Halep, upatrywanie jej szans w mało imponującym rankingowym miejscu (oraz braku dokonań) przeciwniczki byłoby dla Polki krzywdzące.

Ba, są zwolennicy tezy, że taki układ może być dla Świątek niekorzystny, bo przystąpi do tego spotkania w roli faworytki, a towarzyszący tej sytuacji stres, wzmocniony na dodatek rangą meczu, czasem bywa paraliżujący. Ale we wtorkowy wieczór w końcu sobie z tremą poradziła. To budzi szczery podziw, zwłaszcza jeśli zważyć na jej wciąż nastoletni wiek.

Czytaj też: Sportsmenki chcą tyle samo

Narodowe szaleństwo?

Apetyty na finał są wielkie. Jak będzie w czwartek? Tegoroczny French Open po raz kolejny dowodzi, że kobiecy tenis jest nieprzewidywalny. Iga sama niedawno powiedziała, że mecze na tym poziomie wygrywa się przede wszystkim w głowie. A ci, którzy ją dobrze znają, twierdzą, że największy postęp zrobiła w sferze emocjonalnej. I widać to w każdym kolejnym spotkaniu.

Przepis na przetrwanie narodowego szaleństwa, które zaraz się na jej punkcie zacznie, jest jeden: odciąć się od internetu. Wtedy powinno być lżej.

Czytaj też: Nasza pierwsza zwyciężczyni Wimbledonu

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kultura

Mark Rothko w Paryżu. Mglisty twórca, który wykonał w swoim życiu kilka wolt

Przebojem ostatnich miesięcy jest ekspozycja Marka Rothki w paryskiej Fundacji Louis Vuitton, która spełnia przedśmiertne życzenie słynnego malarza.

Piotr Sarzyński
12.03.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną