Mniej więcej rok temu astronomowie donieśli o odkryciu najdalszej obserwowanej galaktyki, która jest od nas oddalona o 13,1 miliarda lat świetlnych, co oznacza też, że powstała ponad 13 miliardów lat temu.
Obecnie międzynarodowy zespół uczonych kierowany przez astronomów z Yale opublikował w czasopiśmie „Astrophysical Review” wyniki obserwacji jeszcze dalszej galaktyki.
Jest oddalona o 13,4 miliarda lat świetlnych od Ziemi. Powstała zatem 400 milionów lat po Wielkim Wybuchu i zaledwie 200–300 milionów lat po tym, gdy w kosmosie zaczęły tworzyć się pierwsze gwiazdy. To zdumiało badaczy na całym świecie, nie potrafią oni bowiem odpowiedzieć na pytanie, jak w tak młodym Wszechświecie możliwe jest istnienie bardzo jasnych i rozwiniętych galaktyk.
Nową najdalszą galaktykę oznaczono symbolem GN-z11. Leży ona w konstelacji Wielkiej Niedźwiedzicy. Trzeba było sporo pracy i obserwacji z dwóch teleskopów kosmicznych – Spitzera i Hubble’a – by dokładnie obliczyć, jak jest daleko. Zastosowano do tego spektroskopową metodę wyznaczania odległości, a więc analizy światła pochodzącego z galaktyki. Początkowo galaktyka wydawała się być bliżej, jednak gdy dodatkowo obliczono jej przesunięcie ku czerwieni (tzw. redshift), okazało się, że jest najdalszą galaktyką obserwowaną kiedykolwiek.
Wartość redshift’u odpowiada badaczom nieba na pytanie, jak szybko ciało kosmiczne – dotyczy to zwłaszcza obiektów dalekich – oddala się od nas, co jest skutkiem rozszerzania się wszechświata. Im bardziej się oddala, tym światło obiektu dochodzące do nas przesuwa się w stronę większych długości fal i, co za tym idzie, staje się bardziej czerwone. Otóż przesunięcie ku czerwieni GN-z11 wyznaczono na wartość 11,1. Jest to istotnie więcej niż to samo przesunięcie najdalszej dotychczas obserwowanej galaktyki EGSY 8p7, oszacowane na wartość 8,7.
Co ciekawe, galaktyka jest dość mała – 25 razy mniejsza od naszej – i zawiera jedynie 1 proc. masy gwiazd w porównaniu z Mleczną Drogą. Mimo to jest bardzo jasna, ponieważ procesy gwiazdotwórcze są w niej niezwykle intensywne. Dwadzieścia razy intensywniejsze, niż to ma miejsce dzisiaj w naszej galaktyce. Oczywiście wciąż mówimy o obiekcie, który istniał 13,4 miliarda lat temu. Jednak dzięki owej jasności właśnie mogły na GN-z11 spojrzeć przyrządy obserwacyjne Hubble’a (głównie tzw. Wide Field Camera 3), który normalnie tak daleko nie sięga.
Dokładna obserwacja tak dalekich obiektów będzie zadaniem szykowanego do misji nowego teleskopu kosmicznego – następcy Hubble’a – czyli James Webb Space Telescope, który zacznie pracować w 2018 r.
Odkrywcy galaktyki i badacze nieba proszeni o skomentowanie odkrycia, nie mogą wyjść z podziwu. Jak jest możliwe, pytają, że w momencie, gdy Wszechświat liczył zaledwie 3 proc. obecnego wieku, gdy minęło zaledwie 150-200 milionów lat od ery tzw. rejonizacji kosmosu, co uczyniło ciemną i rozrzedzona mgłę wodorową przezroczystą dla promieniowania ultrafioletowego – kosmos wówczas zaświecił – istniały już rozwinięte i bardzo aktywne gwiazdotwórczo galaktyki? To spora zagadka. Odkrycie to, choć bardzo ciekawe, jeszcze bardziej utwierdza uczonych w przekonaniu, że nasza wiedza o początkowych etapach istnienia Wszechświata jest wciąż bardzo ograniczona.