27 września informowaliśmy o pierwszym milionie ofiar covid-19. Licznik właśnie pokazał, że jest ich już dwa razy więcej. Natomiast kilka dni temu, 9 stycznia, minął dokładnie rok od śmierci pierwszej osoby zdiagnozowanej jako chorej na covid-19, czyli 61-letniego mężczyzny z chińskiego Wuhanu. To zaś oznacza, że koronawirus SARS-CoV-2 przez ostatni rok zabijał średnio prawie 5,5 tys. osób dziennie. I na nich na pewno ta ponura statystyka się nie zatrzyma. Ponadto nie uwzględnia osób, które nie zmarły bezpośrednio z powodu infekcji, tylko nie otrzymały na czas odpowiedniej pomocy lub diagnozy ze strony przeciążonej pandemią służby zdrowia (m.in. chorzy na nowotwory).
Czytaj też: Coraz większy bałagan ze szczepionkami w Polsce
Covid-19. Tragiczny licznik zgonów
Oznacza to również, iż w zestawieniu z innymi przyczynami zgonów na świecie (dane za 2017 r.) covid-19 awansował na siódmą pozycję (liczby ofiar w ciągu roku) na liście 32 najczęstszych przyczyn śmierci. Obecnie wyprzedzają go tylko choroby układu krążenia (prawie 18 mln), nowotwory (ponad 9,5 mln), choroby układu oddechowego (prawie 4 mln), infekcje dolnych dróg oddechowych (ponad 2,5 mln), demencja (ponad 2,5 mln) oraz choroby układu pokarmowego (prawie 2,4 mln).
Dowodzi to po raz kolejny, że covid-19 nie jest chorobą podobną do sezonowej grypy (jak próbowano ją bagatelizować), gdyż ta druga rocznie zabija „tylko” od 290 tys. do 650 tys. osób. Owszem, hiszpanka pochłonęła od 17 do 100 mln ofiar, ale działo się to w świecie zniszczonym i wymęczonym pierwszą globalną wojną, a medycyna znajdowała się na innym etapie rozwoju (m.in. nie było antybiotyków, którymi dziś leczy się infekcje bakteryjne atakujące organizm człowieka osłabiony z powodu zakażenia wirusem).
Można mieć tylko nadzieję, że ten tragiczny licznik zgonów na covid-19 zacznie zwalniać za sprawą nabierającej rozpędu akcji szczepień. Aż w końcu się zatrzyma, gdy wytworzymy (miejmy nadzieję) odporność stadną.
Czytaj też: Spotkanie dwóch pandemii, czyli problem wagi ciężkiej