Klasyki Polityki

Książka na telefon

W ciągu ostatnich dwóch lat zamknięto w Polsce blisko 300 księgarń. W ciągu ostatnich dwóch lat zamknięto w Polsce blisko 300 księgarń. Grzegorz Press / Polityka
W 2001 r. zauważyliśmy nowe zjawisko: książki, które można zamawiać przez telefon.

Artykuł ukazał się w tygodniku POLITYKA w marcu 2001 r. Dodano śródtytuły

Książki znikają z księgarń, a księgarnie coraz częściej znikają z ulic. Dzisiaj lektury kupuje się w supermarketach, korzysta ze sprzedaży wysyłkowej i Internetu. Od kilku tygodni można książki zamawiać przez telefon – tak jak pizzę czy taksówkę.

Księgarnie-salony powoli przestają istnieć. Na ich miejscu pojawiają się sklepy-centrale, do których nie tyle się przychodzi, co dzwoni lub odwiedza ich strony internetowe. Nawet słowo „księgarz” wydaje się już dziś anachronizmem – księgarzy zastąpili bowiem konsultanci i wykwalifikowani sprzedawcy, którzy starają się tak sprawnie obsługiwać klientów, by nie zabierać im czasu rozmową czy własnymi sugestiami.

Dla rynku księgarskiego, jak i dla całej gospodarki, przełomowy okazał się koniec lat 80. Wyraźnie wzrastała wtedy liczba straganów z książkami na ulicach i jednocześnie, zwłaszcza w mniejszych miastach, ubywało regularnych domów książki. To państwowe przedsiębiorstwo dysponowało wówczas ponad 2 tys. księgarń, często położonych w bardzo atrakcyjnych punktach i nie zawsze dających sobie radę z nowymi warunkami ekonomicznymi. Na mapę księgarskich salonów wpłynęła również likwidacja przedsiębiorstwa RSW Prasa-Książka-Ruch. W ciągu kilku lat zamknięto część klubów Międzynarodowej Prasy i Książki, tylko niektórym z nich udało się przeobrazić w dzisiejszy Empik.

Ubrania zamiast książek

Kłódki pojawiały się także na drzwiach księgarń wydawnictw importowanych, technicznych, specjalistycznych (głównie rolniczych), a nawet niektórych szkolnych.

Część starych księgarń zyskiwała nowych właścicieli, czasami firmę przejmowali po prostu jej dawni pracownicy, często jednak w miejscu półek z książkami pojawiały się ubrania, buty czy – jak to się stało ostatnio w Koszalinie – pralki. Oczywiście powstało również wiele nowych punktów prywatnych, które jednak musiały stoczyć (i zresztą nadal toczą) prawdziwą walkę o przetrwanie. Małe antykwariaty i księgarnie z tradycjami wciąż bywają łakomym kąskiem dla inwestorów chcących pozyskać atrakcyjnie położony lokal. Idzie im to z reguły łatwo, tylko niekiedy napotykają opór sentymentalnych klientów.

We Wrocławiu trwa właśnie bohaterska obrona księgarni Kwant. Już prawie 10 tys. osób podpisało się na wyłożonych tam listach, a półtora tysiąca wrocławian swoje protesty wysłało do władz miasta. Kwant nie przypomina nowoczesnych kombinatów księgarskich, nie jest skomputeryzowany, klienci nie mogą nawet płacić kartami. Jednak ludzie wciąż cenią tam co innego: w listach protestacyjnych piszą o czterdziestoletniej tradycji tego miejsca, o kontakcie z żywym księgarzem, który potrafi doradzić, a nie tylko z anonimową kasą, gdzie płaci się za książkę jak za mięso w supermarkecie. Front Południowo-Zachodni, następca Pomarańczowej Alternatywy, zorganizował w obronie Kwanta specjalny wiec. Jeden z protestujących zaproponował, żeby po likwidacji księgarni władze Wrocławia zmieniły najbardziej elegancką w mieście ulicę Świdnicką na ulicę Pizzy Margerity.

Nie wiadomo, czy ta akcja przyniesie jakikolwiek skutek. Wrocław jest miastem słynącym z happeningów i spektakularnych manifestacji. W dziesiątkach małych polskich miejscowości podobne protesty zdarzają się rzadko, a jeśli nawet, to raczej nie z powodu książek. Dwa lata temu wbrew woli większości mieszkańców zamykano w Zielonej Górze pierwszą w tym mieście prywatną księgarnię – Literacką. To było ważne i popularne miejsce – jeszcze przed przełomem 1989 r. kupowało się tam tytuły z niedawnego cenzorskiego indeksu. W 1999 r. na drzwiach Literackiej pojawiła się kartka „likwidacja”. Wiele księgarń umiera powoli, tracąc z roku na rok po kilka metrów, aby w ten sposób uniknąć zbyt wysokiego czynszu. Słynna bydgoska Współczesna, w której kiedyś regularnie odbywały się spotkania z największymi pisarzami, z 1500 m kw. skurczyła się do1000.

Znikające księgarnie

Dziś trudno już zliczyć, ile księgarń zostało w Polsce zamkniętych od początku lat 90. Z każdego z dawnych miast wojewódzkich zniknęło ich przynajmniej kilka. W tej chwili w kraju jest 3060 księgarń. Według danych Polskiej Izby Książki w 1999 r. było ich więcej o prawie 300. Pięć lat temu – o 1500. Niektórzy specjaliści twierdzą jednak, że wciąż jedną trzecią funkcjonujących dzisiaj księgarń powinno się zamknąć. Ten dość brutalny pomysł uzasadnia się m.in. tym, że małe nierentowne firmy podbijają ceny książek, bo to dla nich jedyny sposób, aby jakoś wyjść na swoje. Tymczasem duże sieci księgarskie, takie jak Empik czy Extrapole, wcale nie sprzedają książek wyjątkowo okazyjnie. Oczywiście duża powierzchnia pozwala im na lepszą prezentację wielu tytułów, ale z drugiej strony utrudnia indywidualny kontakt ze sprzedawcą i odbiera intymny charakter zakupów. To właśnie Empik zaproponował niedawno swoim klientom usługę „książka na telefon”. Zdaniem przedstawicieli firmy będzie to duże ułatwienie dla osób, które nie mają czasu, a chciałyby uzyskać więcej informacji o danym tytule, niż to możliwe w „tradycyjnym” systemie internetowym.

Książka jest coraz częściej zwykłym towarem traktowanym w handlowej wymianie bez szczególnych przywilejów. Towarem zbyt drogim i na dodatek nie najbardziej w naszym społeczeństwie pożądanym. Biblioteka Narodowa właśnie opublikowała wstydliwe wyniki czytelnictwa za 2000 r.: 78 proc. Polaków powyżej 15 roku życia w ogóle nie czyta książek lub też sięga po nie sporadycznie. Tylko 22 proc. ma na swoim rocznym koncie 7 i więcej przeczytanych pozycji. I pewnie tylko te 22 proc. zagląda czasem do księgarni. Jak się jednak okazuje – wśród owych siedmiu książek trudno jest znaleźć literaturę piękną. Jeśli już ktoś książki kupuje, to są to przede wszystkim podręczniki, słowniki i poradniki. Prawie 70 proc. kupujących książki w minionym roku ograniczyło się bowiem do nabycia tylko jednego typu publikacji, w tym przede wszystkim literatury fachowej. Jednym słowem kupuje się rzeczy praktyczne, potrzebne w szkole lub w pracy, takie, które można nie tyle czytać, ile wielokrotnie wykorzystywać. Taka tendencja utrzymuje się od początku lat 90. i nic nie wskazuje, by to się miało zmienić.

Stanisław Siekierski w wydanej niedawno książce „Czytania Polaków w XX wieku” pisze, że fakt instrumentalnego traktowania wiedzy książkowej należy połączyć z zanikaniem modelu samouctwa. O wykształceniu nie świadczą już przeżyte lektury, ale świadectwa ukończenia fachowych kursów. Każdy pragnie dotrzeć do informacji jak najszybciej, bez pytania „dlaczego”.

Akwizytor z książką

Czytelnicy nie traktują już więc książki z wielkimi honorami. Płacą za nią – niestety coraz więcej – i wymagają, by była użyteczna. Miejsce i sposób zakupu nie są specjalnie istotne. Czesław Apiecionek, właściciel sieci księgarń Odeon, nie uważa jednak, by szybko nastąpił kres tradycyjnych domów książki: – Wierzę, że wciąż są jeszcze ludzie, dla których księgarnia jest ulubionym miejscem spędzania wolnego czasu. Z moich obserwacji wynika, że do Odeonu przychodzą głównie stali klienci, którzy po prostu nie akceptują książki z supermarketu.

Według badań opublikowanych przez „Rzeczpospolitą” udział księgarń w sprzedaży książek ciągle jednak spada. W 1999 r. tylko 52 proc. książek znalazło nabywcę w tradycyjnym miejscu. Co czwartą zamawia się pocztą, wykorzystując ogłoszenia prasowe, katalogi czy bardziej wyrafinowane formy jak kluby książki. Sprzedaż wysyłkowa ogromną popularnością cieszy się w małych miastach, gdzie właśnie poznikały tradycyjne księgarnie. Co dziesiątą książkę wręcza nam akwizytor. Są to głównie wydawnictwa poradnikowo-podręcznikowe. W supermarketach sprzedaje się 7 proc. książek. Internet ma wciąż stosunkowo niewielki udział w rynku (ok. 1 proc.), ale wielu czytelników traktuje sieć jako ważne źródło informacji o nowościach – kupują więc to, co zobaczą w Internecie.

Człowiek i książka – ten niegdyś bardzo osobisty układ staje się coraz mniej osobisty. Znikają bowiem nie tylko miejsca spotkań tych dwojga, księgarnie, ale również sam nawyk zaglądania do nich, nie mówiąc już o nawyku czytania.

współpraca Mariusz Urbanek

*

Niektóre zlikwidowane polskie księgarnie 1990–2000

  • Białystok – Księgarnia Szkolno-Pedagogiczna
  • Bydgoszcz – Księgarnia Muzyczna
  • Gdańsk – Księgarnia Naukowo-Techniczna
  • Koszalin – Piętnastka
  • Lublin – Dom Książki na Krakowskim Przedmieściu
  • Rzeszów – Księgarnia Naukowa
  • Szczecin – Pod Arkadami
  • Warszawa – Universus
  • Zielona Góra – Literacka
Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Nie tylko Collegium Humanum. Afera trwa. Producentów dyplomów MBA było więcej

Od kilkunastu tygodni śląski wydział Prokuratury Krajowej prowadzi wielowątkowe śledztwo, a o skali handlu dyplomami mówi jeden z najnowszych zarzutów, jakie usłyszał zatrzymany ponad miesiąc temu rektor Collegium Humanum Paweł Cz.

Anna Dąbrowska
11.05.2024
Reklama