Osoby czytające wydania polityki

„Polityka” - prezent, który cieszy cały rok.

Pierwszy miesiąc prenumeraty tylko 11,90 zł!

Subskrybuj
Rynek

Tonąca lira

Kurs liry w dół. Czy Chiny ruszą „na ratunek” tureckiej gospodarce?

To prezydent Recep Tayyip Erdoğan ponosi pełną odpowiedzialność za kryzys walutowy w Turcji. To prezydent Recep Tayyip Erdoğan ponosi pełną odpowiedzialność za kryzys walutowy w Turcji. selensergen / PantherMedia
Kryzys tureckiej gospodarki to zła wiadomość dla Europy, a świetna dla Chin. One mogą okazać się ratunkiem dla awanturniczego prezydenta Erdoğana.

Trzeba przyznać Donaldowi Trumpowi, że w wywoływaniu kryzysów nie ma sobie równych. Wystarczyła jedna wiadomość na Twitterze, aby kurs i tak słabej tureckiej waluty kompletnie się załamał. Tylko w piątek lira straciła wobec dolara 20 proc. wartości, a od początku roku już ponad 40 proc. Cieszą się zagraniczni, w tym polscy turyści, ale już samym Turkom do śmiechu nie jest. Prezydent Stanów Zjednoczonych zapowiedział podwojenie ceł na import tureckiej stali i aluminium, co samo w sobie nie ma oczywiście aż tak wielkiego znaczenia dla tureckiej gospodarki. Jednak inwestorzy w panice uciekają z tureckiego rynku i starają się za wszelką cenę pozbyć tamtejszej waluty.

Czytaj także: Kryzysy walutowe w Argentynie i Turcji sprawiają, że wraca widmo kryzysu globalnego

Erdoğan jest w pełni odpowiedzialny za kryzys walutowy

Oliwy do ognia dolewa prezydent Recep Tayyip Erdoğan, który nie chce ustąpić Trumpowi i zwolnić z aresztu amerykańskiego pastora. Wybrany niedawno ponownie na prezydenta Erdoğan w samej Turcji nikogo bać się nie musi i dysponuje ogromną władzą. Jednak to właśnie ona sprawia, że dzisiaj ponosi też pełną odpowiedzialność za kryzys walutowy, który może przerodzić się w gospodarczy. Nikt nie wierzy w niezależność banku centralnego, który od dawna boi się podnosić stopy procentowe, bo nie życzy sobie tego prezydent. Inflacja w Turcji przekroczyła 15 proc., a ostatnie załamanie waluty na pewno przyspieszy wzrost cen. Erdoğan przez lata podkreślał, że szybki rozwój gospodarczy kraju to właśnie jego zasługa i na pewno miał sporo racji. Ale teraz odpowiedzialności za kłopoty wziąć na siebie nie chce. Oskarża o spisek wrogie zagraniczne siły, apeluje do rodaków o sprzedawanie dewiz i kupowanie lir, wzywa na ratunek Pana Boga, a firmom grozi, żeby nawet nie myślały o ogłaszaniu upadłości.

Czytaj także: Niedzielne wybory w Turcji wygrał Erdogan. I to zanim się zaczęły

Czy tureckie banki stracą płynność?

Problemy tureckiej gospodarki są dosyć specyficzne i mówienie o gospodarczym trzęsieniu ziemi to na razie jeszcze przesada. Dług publiczny Turcji jest dosyć niski, a wzrost PKB był w ubiegłym roku bardzo wysoki. Z drugiej strony mamy sporą inflację i wiele firm zadłużonych w dolarach czy euro. Stąd ogromne obawy o kondycję tureckich banków, które mogą szybko stracić płynność, bo kredytobiorcy nie będą w stanie spłacać pożyczek w obcych walutach z powodu załamania liry. W normalnych warunkach kraj w sytuacji Turcji powinien wystąpić z prośbą o pomoc do Międzynarodowego Funduszu Walutowego (MFW) i drastycznie podnieść stopy procentowe, żeby ustabilizować kurs waluty.

Ale kto tu mówi o normalnych warunkach? Erdoğan grozi, że atakowany przez Trumpa poszuka sobie innych sojuszników. Nie będą to z pewnością państwa europejskie, bo z Unią (a zwłaszcza z Niemcami i Francją) prezydent Turcji jest od dawna na wojennej ścieżce. Pozostają zatem Rosja i Chiny. Zwłaszcza ten drugi kraj to prawdziwy mistrz wykorzystywania podobnych okazji do umacniania własnych wpływów.

Chiny przychodzą z pieniędzmi i nie zadają niewygodnych pytań

Chiny nie pytają o żadne prawa człowieka, nie interesują ich kłopoty z demokracją, nie zwracają uwagi na los opozycji czy mniejszości narodowych. Przychodzą z pieniędzmi, gdy najbardziej ich potrzeba, a do tego nie są jak MFW, nie grożą palcem i oficjalnie nie narzucają swoich warunków. Chętnie kupują udziały w firmach, dają kredyty i w ten sposób przywiązują do siebie na długie lata. W sąsiedniej Grecji udało im się to w czasie kryzysu gospodarczego i dzisiaj kontrolują na przykład port w Pireusie. Pokłócona z dotychczasowym amerykańskim sojusznikiem Turcja (członek NATO!) jest dla nich jeszcze bardziej łakomym kąskiem. Dla Chin prezydentura Donalda Trumpa to chyba najlepsze, co mogło się zdarzyć.

Czytaj także: Turcjo! Dokąd zmierzasz?

Reklama

Czytaj także

null
Kultura

Mark Rothko w Paryżu. Mglisty twórca, który wykonał w swoim życiu kilka wolt

Przebojem ostatnich miesięcy jest ekspozycja Marka Rothki w paryskiej Fundacji Louis Vuitton, która spełnia przedśmiertne życzenie słynnego malarza.

Piotr Sarzyński
12.03.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną