Polki pomagają Polkom, dojrzewamy jako kraj. A rząd dawno odpiął wrotki
Polki biorą swoje życie w swoje ręce. Rząd już dawno „wyp...”
Kiedy krzyczy się publicznie „wypierdalać”, wypada mieć bardzo konkretnego adresata. Tymczasem dla większości osób, które rok temu włączyły się w protesty, naczelny adresat już dawno, za przeproszeniem, „wypierdolił”. Duch oporu znany ze strajków końcówki 2020 r. nie wypalił się, po prostu zmienił kierunek.
Polki pomagają Polkom
Oddolne ruchy wsparcia aborcyjnego pomogły usunąć niechcianą ciążę kilkudziesięciu tysiącom kobiet (oraz pewnej liczbie osób nieidentyfikujących się jako kobiety). Sama sieć Aborcja Bez Granic – 34 tys. osób. Europejskie rządy kolejno oferują wsparcie w potrzebie, ale co najważniejsze, same Polki pomagają Polkom.
Kolejny poziom obywatelskiego oporu to sytuacja na granicy i lotne brygady ratowania uchodźców przepychanych z Białorusi. Ogólnopolski Strajk Kobiet we współpracy z Centrum Praw Kobiet organizuje sieć pomocową dla osób doświadczających przemocy, która ma działać w całym kraju. Rodzice i dzieci wypisują się z religii, ludzie, którym kiedyś wygodnie było „wziąć ślub kościelny i ochrzcić dzieci”, wychodzą z Kościoła katolickiego i otwarcie kontestują klerykalizm rządu.
Można powiedzieć: obywatelsko dojrzewamy, choć czasem przypomina to raczej bunt nastolatka. Kontestowanie państwa, w które już chyba nikt nie wierzy, przybiera też przykre formy: od otwierania sklepów w niedzielę pomimo szumnego, sztandarowego wręcz zakazu przez dezynwolturę w kwestii noszenia maseczek w miejscach publicznych. Aż po odmowę przyjmowania szczepień. Niechęć do szczepionek może być niezbyt fortunnym podważaniem ustaleń współczesnej nauki, ale jednocześnie jest niezwykle wyraźną manifestacją nieufności do instytucji publicznych i zaspokajaniem głębokiej potrzeby jakiegokolwiek wpływu i sprawczości.
Robimy aborcje, ratujemy uchodźców
Protesty trwające właściwie non stop od końca 2016 r. wreszcie uświadomiły Polakom i Polkom, że każdy ma tylko jedno życie, które państwo, pozbawione demokratycznej kontroli, najchętniej przeżyłoby za nich: zagarnęło narządy rodne i płciowe, ujednoliciło programy szkolne i style życia, wszystkich zagoniło w kierat kształtowany od sztancy nuklearnych i heteroseksualnych rodzin 2+2. Niezrozumienie demokracji przez PiS oraz jego przystawki nie tylko osłabiło demokratyczny mandat rządzących, ale sprowadziło ich do roli kiepskich opiekunów, którzy dużo krzyczą, czują, że tracą kontrolę, kiedy tylko podopieczni robią coś nowego lub, co gorsza, starają się być szczęśliwi, ale tak naprawdę mają tylko jedno narzędzie władzy, a mianowicie kurek z pieniędzmi.
Immanuel Kant w tekście „Co to jest oświecenie?” diagnozował ludzi, w otoczeniu których przyszło mu żyć na kilka lat przed rewolucją francuską. W gruncie rzeczy, przekonywał, ówczesnemu społeczeństwu, buzującemu energią protestu pod powierzchnią dusznego marazmu, chodziło o to, by wyjść z sytuacji „niepełnoletniości”. Od dłuższego czasu przyglądaliśmy się polskiej demokracji, wzdychając, że jest jakaś niedorobiona, inna, zapóźniona, ospała. Ten czas się właśnie kończy. Jestem przekonana, że wycofanie polskiego społeczeństwa obywatelskiego oznacza, że wreszcie postanowiło osiągnąć pełnoletniość, wziąć odpowiedzialność za własne życie, przede wszystkim przestać słuchać i, co za tym idzie, rozmawiać z rządem, który odpiął wrotki.
Będziemy robić aborcje, będziemy ratować uchodźców, będziemy karać sprawców przemocy – w tym wszystkim nasza energia sprawdzi się jeszcze lepiej niż w głośnych ulicznych protestach. A kiedy opozycja również zrozumie, że ma reprezentować społeczeństwo, a nie tylko zgrywać tego lepszego rodzica, który tak samo nie widzi, że jego dziecko stało się duże – wtedy i tylko wtedy dostanie nasze głosy, by nareszcie zbudować nam demokrację dla dorosłych ludzi.