Anna Goc, autorka „Głuszy”: Głusi nie wezwą pomocy, nie czytają z ust. Zróbmy sobie ćwiczenie z wyobraźni
ANNA PIWOWARSKA: Gdy dwa lata temu czytałam w „Tygodniku Powszechnym” pani tekst „Tajemnica rąk”, pierwszy raz w życiu próbowałam sobie wyobrazić, jak to jest nie słyszeć i żyć w otoczeniu słyszących.
ANNA GOC: Dla słyszących język jest czymś oczywistym, zwykle nie pamiętamy, jak się go nauczyliśmy. Małgorzata Talipska, jedna z bohaterek „Głuszy”, przywołuje historię słyszącej dziewczynki, która jest z mamą na spacerze. Mama opowiada jej o ptakach, potem przystaje z sąsiadką, a w domu włącza radio i rozmawia z kimś przez telefon. Słyszące dziecko uczy się ciągle nowych słów, głuche jest tej możliwości pozbawione.
Czytanie ze zrozumieniem i z ruchu warg
Tym sposobem dochodzimy do pierwszego zdziwienia, o którym mowa w książce. Dla wielu osób niesłyszących, które mieszkają w Polsce, polski jest drugim językiem. Tymczasem wciąż panuje przekonanie, że głusi wprawdzie nie słyszą, ale rozumieją przecież język polski i mogą sobie przeczytać.
Słysząca bohaterka „Głuszy” wspomina kółko czytelnicze, które zorganizowała dla dorosłych głuchych. Wybrali książkę, którą dzieci omawiają w podstawówce. Nieco ponad dwadzieścia stron, dużo ilustracji. Spotykali się co dwa tygodnie. Przeczytanie książki ze zrozumieniem zajęło im trzy miesiące. Znali niektóre słowa, ale sensu zdań nie rozumieli. „Jakie to jest kolorowe” – zamigała jedna z uczestniczek, gdy przetłumaczyli książkę na PJM.
Głusi to jednak duża grupa. Są głusi dwujęzyczni, którzy biegle posługują się i językiem polskim, i polskim językiem migowym, uczą się innych języków obcych. I są głusi, którzy tylko migają.